czwartek, 9 stycznia 2020

WIDZENIA - Siostra Medarda (Zofia Wyskiel)


WIDZENIA SIOSTRY MEDARDY

Siostra Medarda (Zofia Wyskiel) 1893-1973

Rozmowy z Jezusem Chrystusem, Duchem Świętym i Maryją Matką Najświętszą (Poznań, 1958-1971)

1. W dzień Miłosierdzia Bożego tj. w pierwszą niedzielę po Wielkanocy w roku 1958 przyszedł Pan Jezus Miłosierny i błogosławił Mi, potem mojej rodzinie i wszystkim, którzy do mnie przychodzą. Widziałam jak Pan Jezus udał się do Watykanu i stanął przed Ojcem Świętym, a obok było dużo kardynałów. Pan Jezus stał smutny, miał ręce związane jak do biczowania, spoglądał błagalnym wzrokiem na Ojca Świętego Piusa XII i powiedział mi: „Nie ogłosił Mego Święta Miłosierdzia Bożego”. Podczas gdy patrzył na Ojca Świętego, to tiara Piusa XII wpadała jedna w drugą i pozostała jakby jedna korona. W ten sposób Pan Jezus dał mi do zrozumienia, że pontyfikat Ojca Świętego się kończy. Potem Pan Jezus patrzył na stojących obok kardynałów i mówił „Ten lud czci Mnie wargami, a serca ich są daleko ode Mnie”.

Po kilku miesiącach w październiku 1958 r. Ojciec Święty Pius XII zmarł.

Gdy umarł zobaczyłam go jak przyszedł w białej sutannie i miał na głowie białą piuskę. Pius XII miał ręce w tyle związane. Mówił do mnie, że cierpi, bo nie zatwierdził Święta Miłosierdzia Bożego. Kazał powiedzieć następnemu Ojcu Świętemu, ażeby w Kaplicy Sykstyńskiej odmówił Koronkę do Miłosierdzia Bożego za jego /tzn. Piusa XII/ duszę. [Pięć miesięcy po śmierci Papieża Piusa XII, w 1959 r. Kongregacja św. Oficjum wydała Notyfikację, która postanawia, że należy powstrzymać się od rozszerzania obrazów i pism, które przedstawiają nabożeństwo do Miłosierdzia Bożego w formach przedłożonych przez s. Faustynę; i po drugie: że pozostawia się roztropności biskupów polecenie usuwania wspomnianych obrazów, które zostały już wystawione do kultu. Jest to wersja złagodzona bo wcześniej prymas Wyszyński w 1958 r. otrzymał pismo z Kongregacji dodające jeszcze polecenie usuwania obrazów Króla Miłosierdzia, niewprowadzania Święta Miłosierdzia Bożego i upomnienia ks. Sopoćki, by nie szerzył więcej tych objawień i nabożeństwa – dekret ten nie został jednak nigdy opublikowany do powszechnej wiadomości.]

/Siostra Medarda mówi. Ponieważ nikt by nie uwierzył, sama i odprawiłam Koronkę do Miłosierdzia Bożego za duszę zmarłego Papieża Piusa XII i ofiarowałam się za jego duszę./

Pius XII kazał powiedzieć Ojcu Świętemu, aby zatwierdził Święto Miłosierdzia Bożego.

Pan Jezus powiedział mi, że teraz jest era Miłosierdzia Bożego a jeśli nie będzie to zatwierdzone, Kościół święty będzie prześladowany i to dopokąd nie wypełnią się pragnienia Jezusowe.

2. W niedzielę Miłosierdzia Bożego /pierwsza niedziela po Wielkanocy/ co roku Pan Jezus do mnie przychodzi.

Zwykle widziałam, że przychodził od strony okna, radosny błogosławił mnie i wszystkich: którzy do mnie przychodzą, mojej rodzinie, znajomym i całemu światu.

A w tym roku /1960/ gdy się obudziłam, Pan Jezus stał przy łóżku tak jak namalowany jest przez tego artystę, któremu siostra Faustyna dała wskazówki, jak ma być namalowany.

Nie był piękny, brodę miał rozdzieloną.

Dawniej zawsze widziałam te Serce [w] promienie białe i czerwone. A teraz widziałam ranę przebitą i z tej Rany Serca wytryskała Woda i Krew, jak z fontanny. Obok Pana Jezusa stała, uniesiona w powietrzu siostra Faustyna, ale nie była w habicie, tylko jako młoda 15 letnia panienka.

Pan Jezus upominał się aby obraz był wykonany tak, jak był wykonany przez artystę wg wskazówek siostry Faustyny.

Pan Jezus wytłumaczył mi, że w tym obrazie nie jest piękny, ale będzie w nim czczony, bo w pięknym obrazie zwykle ludzie czczą dzieło artysty, a nie Jego Samego.

Pan Jezus błogosławił jak zawsze. Po tym poszedł do Fary. Tam jakby na stopniach ołtarza był Wieczernik. Pan Jezus ustanowił Najświętszy Sakrament, tak jak w Wieczerniku. Widziałam i kielich z winem, tak jak malują Wieczerzę Pańską. Ale nie widziałam apostołów. I powiedział Pan Jezus, że największe Jego Miłosierdzie to ustanowienie Najświętszego Sakramentu w Wieczerniku.

Potem poszedł Pan Jezus do tych kościołów, gdzie są obrazy Miłosierdzia Bożego. Od Fary poszedł do kościoła przy ul. Żydowskiej, później poszedł do Salezjanów, później na Rynek Wildecki do Ojców Zmartwychwstańców. Stamtąd do Ojców Pallotynów, potem do kościoła św. Jana Kantego i wszędzie tam błogosławił. Był jeszcze też w domach mojej rodziny, moich przyjaciół, znajomych księży. Wszędzie, gdzie przyszedł, błogosławił i wylewał z Serca Krew i Wodę.

Potem był w Watykanie, jakby w Bazylice św. Piotra. Tak samo był tam Wieczernik na stopniach ołtarza, ale tam byli apostołowie, a obok po prawej ręce siedział obecny Ojciec Święty Jan XXIII na tronie. Miał dłonie złożone na kolanach i był w stanie skupienia, jakby w niemym zachwycie. Patrzył się na Pana Jezusa i na tą ostatnią wieczerzę, a Pan Jezus popatrzył na niego z uśmiechem, zadowoleniem i radością. Powiedział: „Spiesz się ze Soborem”. [Pan Jezus powiedział to ponad dwa lata przed otwarciem Soboru Watykańskiego II]

Później Pan Jezus poszedł na Golgotę. Była tam wysoka góra i Krzyż. Pan Jezus był oparty o Krzyż, ale nie przybity. I wylewał Krew i Wodę ze Swego Serca na cały świat i powiedział: „Tu było największe Miłosierdzie. Po przebiciu Mego Serca wypłynęła Krew i Woda Mego Miłosierdzia. Krew oznacza Miłość, a Woda Miłosierdzie”.

Pan Jezus powiedział, że Święto Miłosierdzia będzie zatwierdzone, że wszystkie wielkie dzieła mają zawsze trudności, a to jest największe dzieło Miłosierdzia. Pozostawił [je] na czasy ostatnie na ziemi, bo „Moje Miłosierdzie zawsze jest potrzebne, ale na ostatnie czasy najwięcej będzie potrzebne”.

Wszystko co objawił w Swoim Miłosierdziu siostrze Faustynie jest prawdą. Jej spowiednik jest pokrzywdzony.

Gdy Pan Jezus chodził błogosławić, był też u mego ojca spowiednika ks. Porankiewicza i przytulił go do Serca. Był też w Łagiewnikach.

Z Krzyża Pan Jezus uniósł się wysoko. Według mego wrażenia był w pośrodku święta i na cztery strony świata wylewał Krew i Wodę i błogosławił. Po tym uniósł się do nieba jak przy Wniebowstąpieniu. Potem poszedł do czyśćca z Matką Boską i całym Niebem. Wylewał Krew i Wodę na cały czyściec i tysiące, tysiące dusz aniołowie stróżowie wyprowadzili do Nieba, każdy sobie powierzoną duszę i z całym orszakiem śpiewali „Te Deum Laudamus” na taką melodię, jak my śpiewamy. Najwięcej spamiętałam te słowa: „In Te, Domine?, Sperari non confudar in aeternum”. /W Tobie, Panie, zaufam, nie będę zawstydzon na wieki/. Te słowa śpiewałam z nimi trzykrotnie.

3. Boże Ciało. Wtorek oktawy 21 czerwca 1960 r.

W czasie procesji, która szła z kościoła św. Marcina, był ołtarz przed kaplicą św. Józefa /naprzeciw okna mego pokoju/.

Na ołtarzu widziałam łódź. Pan Jezus stał na łodzi, po prawej św. Piotr, po lewej obecny Ojciec Święty. Św. Piotr trzymał klucze a Pan Jezus powiedział: „Ty jesteś opoką, a na tej opoce zbudowałem Kościół święty Mój, a bramy piekielne nie zwyciężą Go”. Św. Piotr dał klucze Ojcu Świętemu.

Pan Jezus mówi: „Jam jest Prawda, Droga i Żywot. Kto ze Mną chodzi, nie chodzi w ciemnościach. Jam jest Zmartwychwstanie, kto we Mnie wierzy, żyć będzie wiecznie”.

Po tym zmieniły się szaty i Pan Jezus ukazał się jako Zmartwychwstały i uniósł się wyżej.

Pan Jezus przyniósł mi Hostię. Dwóch aniołów w złotych szatach i złotych skrzydłach znajdowało się po bokach, ale w powietrzu dla asysty. Pan Jezus przyniósł Hostię na patenie, dużą jak do Mszy Świętej.

Spytałam, „Dlaczego taka duża Hostia jak do Mszy Świętej. „A czy ty nie wiesz, że jesteś tą hostią ofiarną i na tej ofierze Ja odprawiam Mszę Świętą jak na Hostii. Bo wiesz, że bez Hostii – nie ma ofiary Mszy Świętej”.

Podał mi Pan Jezus Hostię, tak jak kapłan, trzymając jedną ręką patenę, a drugą Hostię podał mi do ust. Obawiałam się jak ją spożyję skoro taka duża, ale bez trudu ją przyjęłam i spożyłam odczuwając smak opłatka, tak jak gdy się Go przyjmuje w Komunii Świętej. Pan Jezus znikł z pokoju, a ja przemieniłam się w Pana Jezusa. Aniołowie pozostali i adorowali mnie jako Pana Jezusa.

Łódź stała. Pan Jezus wrócił do tej łodzi i uniósł się z niej jak Zmartwychwstały i wielkim głosem zawołał:

„Cieszcie się i radujcie się, bo wkrótce Polska zmartwychwstanie”.

Wysoko nad ołtarzem, na tle błękitu nieba, stała Matka Boża jako Królowa. Wyglądała jak Królowa Jadwiga. Miała ogromny płaszcz królewski i koronę na głowie. Za nią stały hufce aniołów i archaniołów, wszyscy polscy święci, królowie i królowe, Św. Michał Archanioł, różni męczennicy, nawet z tych, którzy zginęli jako męczennicy w czasie wojny.

Przed Matką Boską stał św. Stanisław Kostka. Na czerwonej poduszce trzymał koronę złotą, a biały orzeł przyleciał z góry i sięgał dziobem po tę koronę. Był blisko, jakie 20-30 cm /od dzioba do korony/. Chciał ją porwać, ale jeszcze nie mógł, bo jest w szponach. Korona była nie duża, taka jak na głowę orła.

Później Matka Boska z całą Swą świtą niebieską stanęła nad Polską i zarzuciła płaszcz na całą Polskę.

Widziałam Polskę symbolicznie jako łódź o wielkiej sile, o silnych żaglach i kotwicy. Wyglądało jakby Polska mogła być rzucona na wielkie fale, a nic by jej się nie stało.

Potem Matka Boska stanęła nad całym światem i błogosławiła. Później stawała nad każdym Państwem i mówiła trzy razy: Izrael. Wyczułam w tych słowach, że Izrael przejdzie na łono Kościoła. Stawając przed każdym z Państw urywała kawał ze swego płaszcza i na te Państwa rzucała go. Ale płaszcz był ciągle w całości. /Rosja, Ameryka, Afryka, Europa, wszystkie kontynenty/.

Stojąc nad Niemcami miała wyraz twarzy bardzo smutny, jakby miała miecz w sercu. Stała długo bo do 15 minut i jakby się wahała czy rzucić płaszcz czy nie. Ale jakby po namyśle urwała ze Swego płaszcza i rzuciła tutaj też.

Jeszcze raz Matka Boska stanęła nad całym światem i błogosławiła.

A Pan Jezus stał dalej w łodzi na ołtarzu, a był ogromny deszcz. Pan Jezus powiedział „Patrz jak Mnie miłują. Wszyscy, którzy tu są, uczynili wyznanie wiary. Stali jak na posterunku. Była to wielka radość dla Mnie. Wszyscy otrzymali łaski w takim stopniu, jak zasługiwali”.

Pan Jezus im błogosławił i miastu i całemu światu.

Widziałam szatana w postaci szczura. Z wściekłością i zazdrością patrzył na lud, który wielbi Boga.

Widziałam, jak Pan Jezus w tej łodzi jakby płynął na falach serc ludzkich dla następnego ołtarza.

4. 2 sierpnia 1960 r. u Franciszkanów

Była suma z asystą. Na ołtarzu widziałam dwóch aniołów wysokich w złocie, skrzydła złote. Adorowali Boga ze złożonymi rękami. Było mnóstwo aniołów na sklepieniu i w całym kościele. Ludzie obecni mieli – każdy swego anioła stróża, a ci aniołowie zanosili ich modlitwy przed Tron Boga. Ludzie byli w stanie łaski. Jedni aniołowie stróżowie mieli trybularze i kadzili w stronę ołtarza. Niektórzy mieli kwiaty i rzucali je na ołtarz. A niektórzy mieli jakby jakieś rozpylacze z wonnościami.

A ja odczułam taki silny zapach róż, że sądziłam, że kościół ubrany jest różami i że długo w tym zapachu nie wysiedzę i mogę zasłabną.

Gdy wyszłam z kościoła, powiedziałam do pani, która mnie prowadziła /pani Sarnowska Wanda/, że chyba wszystkie ołtarze udekorowano różami. A ona odpowiedziała, że wszystkie ołtarze ubrane były gladiolami.

Dziwiłam się dlaczego tyle aniołów widzę i przypomniałam sobie, że to dzień Matki Boskiej Anielskiej. Dlatego aniołowie przyszli tutaj na ten dzień, by uczcić Niepokalaną Dziewicę, Królową świata.

5. Poznań, dnia 2 maja 1961 r.

Mówi siostra Medarda, Zofia Wyskiel:

W Białą Niedzielę Miłosierdzia Bożego, to jest w pierwszą niedzielę po Wielkanocy, dnia 9 kwietnia 1961 r. jak dzwonili na anioł pański przyszedł Pan Jezus o szóstej rano. Postać Królewska, piękna, Majestatyczny. Pierwsze spojrzenie na Jego rysy przypomniało odbicie Jego Twarzy na Całunie z tą różnicą, że bez śladów Krwawych Ran. Oczy koloru morza, mieniły się pięknym odcieniem turkusu, twarz gorzała pięknym kolorem pszenic – tak piękna, że trudno określić słowami. Włosy rozdzielone wpadały w fale koloru miedzi. Śliczne spojrzenie, tak piękne, że za jedno spojrzenie oddałabym wszystko na świecie, nawet za ułamek sekundy Jego spojrzenia. Ręce przebite tuż powyżej dłoni.

Śliczne stopy w sandałach, cała postać w białej szacie – jak namalowana na obrazie Miłosierdzia Bożego z jaśniejącymi promieniami białym i czerwonym.

Pan Jezus mówił: „Pokój tobie, pokój zostawiam ci, nie jako świat daje, ale jako Ja daję. Błogosławię ciebie, błogosławię każdemu, który tu przychodzi”. Błogosławił rodzinie mojej, potem Pan Jezus poszedł do Fary. Tam przed ołtarzem Miłosierdzia Bożego stanął i z radością nań patrzył. Podszedł przed ołtarz Matki Boskiej Nieustającej Pomocy, gdzie odprawiają się nowenny i gdzie ludzie otrzymują łaski i gdzie dzieją się nadzwyczajne cuda. Powiedział Pan Jezus: „Tu jest dom Mojej Matki”. Poszedł do ksiedza Penitencjusza u Fary, który siedział w konfesjonale: tam wylewał Krew i Wodę z promieni i powiedział: „Największe Moje Miłosierdzie jest w konfesjonale”. Jakby dziękował księdzu za pracę w konfesjonale i założył mu naszyjnik, jakby łańcuch. Wstąpił na ambonę, był Królewski i Majestatyczny. Błogosławił „ex katedra” wszystkim, którzy tu przychodzą. Ksiądz proboszcz schodził z ambony, a Pan Jezus był na ambonie.

Potem Pan Jezus obchodził kościoły w których znajdują się obrazy Miłosierdzia Bożego. Był w kościele na ul. Żydowskiej potem u księży Salezjanów, potem na Wildzie u księży Zmartwychwstańców i wszędzie gdzie się te obrazy znajdują. Błogosławił z Wielką Miłością.

Pan Jezus poszedł do ojców Pallotynów. Po prawej stronie ołtarza Miłosierdzia Bożego stał ksiądz proboszcz w złotej kapie i Pan Jezus podał mu projekt kościoła.

Kościół był w stylu gotyckim z czerwonej cegły, pokryty czerwoną dachówką. Na tym tle pięknie odcinały się duże, białe witraże okien bez obrazów, z grubego szkła. Ksiądz Proboszcz przyjął i oddał innemu księdzu.

Potem Pan Jezus był w kościele św. Jana Kantego na Grunwaldzkiej, tam błogosławił i z Miłością patrzył na obraz Miłosierdzia, zadowolony jakby mówił: „Dobrze Mi tu jest”.

Potem był u księdza na Górczynie w jego pokoju /Ksiądz Szymczak/. Tam znajdował się klęcznik, na który Pan Jezus wstawił lilię białą, różę i palmę /liść egzotyczny/ i powiedział: „Potęga modlitwy, nieskazitelność duszy, nieustanna opieka Mojej Matki Niepokalanej”. Opodal na biurku leżał zeszyt w którym ksiądz czynił notatki. Pan Jezus błogosławił księdza i błogosławił, to co napisał.

Potem Pan Jezus był u księdza Sopoćki, spowiednika siostry Faustyny. Błogosławił go. Był w Łagiewnikach, gdzie znajduje się obraz Miłosierdzia Bożego i gdzie jest grób siostry Faustyny. Był u księdza Bituckiego, który bardzo się zajmował kultem Miłosierdzia Bożego. Pan Jezus wylał z ampułki jakby wodę i rzekł: „Bądź spokojny, będziesz uzdrowiony” /wkrótce potem dowiedziałam się, że rzeczywiście jest uzdrowiony/. Pan Jezus był u innego księdza staruszka, którego przyciskał do Serca „Takich wielu jak ty”.

Później zbierał Pan Jezus małe dzieci, jakby ze szkół i przyprowadzał do kościoła, do salek parafialnych i oddawał kapłanom, jakby chciał dzieci od czegoś złego uchronić i oddawał kościołowi pod opiekę. Małe dzieci brał na kolana.

Potem był Pan Jezus w Chartowie i szukał Swego obrazu, a nie znalazwszy go na ścianie, zapytał groźnie znajdującej się tam siostry: „A gdzie jest Mój obraz”.

Później poszedł do księdza arcybiskupa tutejszego, długo na niego patrzył, jakby się namyślał czy wziąć jego z tej ziemi, czy nie? Wyglądało na to, że zostawił, ale nie na długo.

Potem był Pan Jezus u księdza Kardynała Wyszyńskiego, który znajdował się przy biurku w pontyfikalnym stroju. Pan Jezus położył mu na biurku papier, podał do ręki gęsie pióro i przysuwając kałamarz by pisał rzekł: „Wszystkim się zajmujesz, a co najważniejsze, sprawą Święta Miłosierdzia Bożego, nie zajmujesz się wcale, a że Święto Miłosierdzia Bożego nie jest zatwierdzone winien jest Episkopat polski. Jeżeli nie zajmiesz się sprawą Święta Miłosierdzia Bożego będziesz prześladowany, a tę sprawę oddam ludziom świeckim”. Minę miał bardzo groźną.

Udał się Pan Jezus do Watykanu, do biura i otworzył drzwiczki szafy i szukał w niej. Wyciągnął skrypt cienki, a na biurku paliła się świeca około 50 cm, a nad nią położył skrypt, który spłonął bez popiołu. Później udał się do Ojca Świętego, który nie siedział na tronie a stał. Pan Jezus był groźny – Oczy przedtem turkusowe, zmieniły się na ciemny granat. Powiedział: „Bóg nie da naigrywać się z Siebie. Jeżeli nie zajmiesz się aby Święto Miłosierdzia Bożego było zatwierdzone nie będzie spokoju w Kościele. Kościół będzie prześladowany. Nie będzie spokoju w poszczególnych krajach. Nie będzie spokoju na całym świecie, a nawet nie będziesz miał powodzenia w Soborze”.

Potem Pan Jezus jakby w Warszawie był. Siedział na kamieniu, rękę miał opartą i płakał jak nad Jerozolimą. Szło dużo księży w szeregach po 12-tu, ogółem około 400. Jeden ksiądz oglądał się nawet na Pana Jezusa, ale nie z pokorą, a oblicze miał podobne do Judasza. Pan Jezus mówił i płakał: „Jeruzalem, Jeruzalem, tak chciałem zgromadzić dzieci twe jako kokosz swe pisklęta, a wzgardziłoś Mną”.

A do mnie powiedział Pan Jezus: „Wiele otrzymujesz łask, ponieważ ofiarowałaś się za kapłanów”. I prosi by jak najwięcej dusz ofiarowało się za kapłanów „Bo sól ziemi wietrzeje, a jeśli zwietrzeje, czym solona będzie? [por. Mt 5,13] Te dusze, które ofiarują się za kapłanów, mają uczestnictwo w zasługach kapłańskich tu na ziemi i w wieczności mają uczestnictwo w hierarchii kapłańskiej w Niebie”.

Potem Pan Jezus obszedł całą Polskę i błogosławił mówiąc: „Pokój wam daję, nie jako świat daje, ale jako Ja wam daję”.

Pan Jezus uniósł się do nieba i znikł.

Później widziałam jak Pan Jezus nad czyśćcem na dusze wylewał Wodę i Krew z promieni białych i czerwonych. Widziałam cały Dwór Niebieski, Matkę Boską, św. Józefa, św. Michała Archanioła, archaniołów, aniołów stróżów – jak wyprowadzali dusze z czyśćca do Nieba. Była wielka radość i całe Niebo się weseliło.

Powiedział Pan Jezus, że ja mam to powiedzieć i oddać to księdzu kardynałowi. I nie mam się oglądać na osoby ludzkie, bo jeśli tego nie uczynię – będę odpowiedzialna na Sądzie Bożym.

6. Wizja.

W dzień Serca Jezusowego, podczas nabożeństwa w Kościele Jezuitów w dniu 9 czerwca 1961 r., które odbyło się zamiast corocznej procesji na Skałce widziałam nad kościołem Pana Jezusa. Wyglądał jak Jezus Miłosierny. Miał bardzo szeroko otwarte Serce z którego oprócz Wody i Krwi wybuchał Ogień. Pan Jezus był bardzo smutny i mówił do mnie: „Patrz zamykają Mi drogę. Trzymaj Moją karzącą rękę przez twoje modlitwy, cierpienia i ofiary wynagradzające. Módl się, abym nie zamknął drogi do ich serc…”.

Pan Jezus błogosławił młodym klerykom i wkładał Ogień ze Swego [Serca] w ich serca i był bardzo zadowolony z tych młodych kapłanów i kleryków, błogosławił młodzież dorastającą. Potem poszedł do jednego ze staruszków kanonika z Fary, założył mu wieniec laurowy i taki sam wieniec założył na głowę mego spowiednika. Żądał, aby kapłani intronizowali Serce Jezusa w rodzinach, aby bardzo zachęcali do pierwszych piątków /tzn. do uczęszczania do spowiedzi oraz przyjmowania Komunii Świętej w pierwszy piątek miesiąca/ i wszędzie błogosławił rodzinom, które mają intronizację Jego Serca i gdzie praktykują dziewięć piątków. Pan Jezus kazał powtarzać: „Najświętsze Serce Jezusa pełne Miłości i Miłosierdzia, zmiłuj się nad nami i nad całym światem”.

Pan Jezus był u jednego kapłana w Poznaniu proboszcza kanonika. Był najpierw w kościele jego, mówił: „Mało tu jestem czczony, zimno tu”. Potem w jego mieszkaniu położył mu trupią głowę na biurku i pismo: „Wszystko jest marność nad marnościami oprócz miłości i kochania Mnie. Wszystko jest niczym – mniej niż niczym”.

Potem chodził do konających do szpitali i z Serca Swego szeroko otwartego stale w Ogniu, rozlewał Krew i Wodę. Serce Jego było stale w Płomieniach, które wyrzucał na konających.

Potem widziałam jak arcybiskup Baraniak błogosławił na nabożeństwie lud, trzymając w rękach monstrancję. Widziałam, że z monstrancji wychodzą ogromne Płomienie na cały świat. Było to jedno wielkie Goręjące Serce, zamiast monstrancji z którego buchały Płomienie jak z wulkanu. To Serce i Płomienie zasłaniały mi z oczu widzenia osobę arcybiskupa ks. Baraniaka.

Uniósł się Pan Jezus wysoko i błogosławił i widziałam z Serca Jego wybuchający Ogień.

/Pan Jezus wiele mówił do OO. Jezuitów, ale to mogę powiedzieć tylko ojcom/.

7. Wizja w dzień św. Piotra i Pawła, 29 czerwca 1961 r.

W czasie ofiarowania Archidiecezji Matce Najświętszej i wszystkich poszczególnych parafii w katedrze w Poznaniu, widziałam jak Matka Boska Wspomożenie Wiernych oddała berło arcybiskupowi i dała mu Dzieciątko Jezus do pocałowania.

/Dziwiłam się dlaczego nie prymasowi, bo był obecny na nabożeństwie, ale Matka Boska powiedziała, że arcybiskup Baraniak jest tu gospodarzem i to on oddaje, ofiarowuje Archidiecezje/.

/Matka Boska dała Dzieciątko Jezus do pocałowania jednemu z czcicieli Matki Bożej, pewnemu młodzieńcowi i dała mu to berło w rękę i powiedziała: „Idź w bój o Moją cześć. Nie lękaj się, Ja jestem z tobą”/.

Potem Matka Boska zdjęła płaszcz i zarzuciła na całą Archidiecezję i prosiła, aby biskupi poświęcili swoje Archidiecezje i całą Polskę Jej Matce Wspomożenia Wiernych.

/Dziwiłam się dlaczego Matce Wspomożenia Wiernych? A Ona odpowiedziała: „Bo jestem Matką Wspomożenia Wiernych dla wszystkich/.

Matka Boska prosi, żeby ksiądz prymas poświęcił Jej rząd „Bo ślepy, ślepego prowadzi, a jeśli ślepy ślepego prowadzi, to obaj wpadną w dół”. Matka Boska także mówiła, że „za mało modlą się za rząd. Rząd nie ma łaski stanu”.

Potem Matka Boska błogosławiła księży Salezjanów i mówiła: „Wiele radości daje Mi to zgromadzenie i jest pod szczególną Moją opieką. Są to Moi synowie o wielkiej prostocie serca, wielkiej miłości bliźniego i młodzieży”. I zachęciła to zgromadzenie aby się nie zrażali w wychowaniu młodzieży, albowiem wiele radości i chwały przynosi Jej to zgromadzenie i ta młodzież. Matka Boska zdjęła płaszcz i stała w sukni. Była bardzo radosna i ogromnie cieszyła się z tego poświęcenia. Błogosławiła wszystkich.

8. 11 października 1961 r.

U Fary w Poznaniu w dzień koronacji Matki Boskiej Nieustającej Pomocy widziałam jak Matka Boska przyjmowała z wielką miłością wszystkich, im kto był w większym stanie łaski, tym większe łaski otrzymywał. Ale dużo osób znajdowało się tam tylko z ciekawości. Było wielu biskupów, otrzymali łaski w miarę ich świętości. Wielkie łaski otrzymał arcybiskup Baraniak. Widziałam u niego tak wielką pokorę, uniżenie, wiarę gdy koronował Matkę Najświętszą, jakby Ją żywą widział, oddawał hołd jako żywej Matce Boga, Matce, którą bardzo kocha. Widziałam miłość dziecka synowską, widziałam prostotę i wzruszenie. Matka Najświętsza bardzo mu była wdzięczna, dawała Mu wielkie łaski co do duszy, nawet łaskę zdrowia, chociaż nie całkowitego, a przed nim jasne, świetlane życie. Gdy Matka Najświętsza była ukoronowana, widziałam jak łzy leciały Jej z oczu. Dziękowała wszystkim. Pokazała na obraz Pana Jezusa Miłosiernego, który znajduje się w lewym narożniku, przy wejściu do Kościoła. Matka Najświętsza mówiła że: wiele radości dały Jej dzieci, że z wielką miłością każdy oddał Jej cześć i hołd „Ale nawet matka ziemska nie ma radości, jeśli jej dziecię nie jest uczczone, to cóż Ja, Matka Boga Świętego nad świętymi, czyż może radować się Moje Serce, gdy Mój Syn nie jest uczczony? I miała jakby żal, że Miłosierdzie, które przewyższa prawie wszystkie przymioty i przymioty Boże, nie jest uczczone i Święto Miłosierdzia Bożego nie jest zatwierdzone.

Potem Matka Boska błogosławiła.

Potem widziałam jak z Kaplicy Wiecznej Adoracji /we Farze/ wyszedł [ś.p. prymas] kardynał Hlond, za którego przyczyną ta kaplica została ustawiona. Mówił, że ma on wielką chwałę w Niebie za ustanowienie Kaplicy Wiecznej Adoracji, bo w niej Bóg ma wielką chwałę. Kolegiata Fara jest bazyliką wielce uprzywilejowaną, jest to postój Niepokalanej Dziewicy, która udziela wielkie łaski, gdyż jest Księżną, Panią miasta Poznania ale i całej Archidiecezji i łaski Swoje zlewa na całą Polskę.

I jeszcze mówił kardynał Hlond:

„Dlaczego tak mało myślicie o tym, że Ja leżę w Warszawie w grobowcu. Mało się staracie, mało myślicie o tym, aby mógł Bóg przeze mnie działać, gdyż wielu by otrzymało łaski darów, a jestem zaniedbany”.

Potem widziałam jak zjawił się św. Michał Archanioł i szatan. Widziałam w środku kościoła walkę. Szatan był podobny do nietoperza, ale czerwony i wstrętny i ogromnych rozmiarów.

Michał Archanioł zwalczył go jakby mieczem ognistym, posadzka w kościele się rozstąpiła i św. Michał Archanioł strącił go w przepaść.

Nie wiem co to oznaczało.

9. 29 kwietnia 1962 r.

Pan Jezus przyszedł w tym dniu jak zwykle – przyszedł o 7-mej rano. W tym czasie właśnie odbywała się Msza Święta w mojej intencji na cześć Miłosierdzia Bożego. Nie wiedziałam wtedy, że właśnie o tej godzinie.

Pan Jezus był jak zwykle jako Miłosierny, ale inny. Widziałam Rany, Promienie Serca, ale cały był w Ogniu, jako Słup Ognisty. Powiedział:

„Jestem Ogniem i czego pragnę, jeno aby był zapalon. Przynoszę ci Ogień Miłości Mojej. W tym Ogniu będziesz się palić, przepalać, a nie spalisz się. Daję ci ten Ogień, abyś go roznosiła w dal, w dusze, a zwłaszcza w dusze kapłańskie, rodzin, młodzieży i dzieci. Jesteś ofiarą za ludzką niemiłość”.

/Tej ofiary żądał Pan Jezus ode mnie przed 30 laty i prosił, abym była ofiarą Jego Miłości, wynagradzającą za ludzką niemiłość/.

Pan Jezus błogosławił mnie, dawał mi ten Ogień tak, że zniknęłam w tym Słupie Ognistym. Błogosławił ten dom i wszystkich którzy tu przychodzą, jak zwykle gdy w dniu [przyszłego Święta] Miłosierdzia się objawiał.

Był krótko i zaraz poszedł do tego kapłana, który odprawiał Mszę Świętą i widziałam jak ten Słup Ognisty go otoczył, że kapłan zniknął w Nim, w jednym Ogniu i Świetle i był podniesiony w górę na jakiś metr od ziemi.

Potem Pan Jezus dalej roznosił ten Ogień.

Był u E. Arcybiskupa, udzielając mu Promieni Światła i Płomieni. Potem był w seminarium gdzie są klerycy. Tam był bardzo radosny, cieszył się z tych młodych alumnów, był zadowolony, promienny i rozdawał im Światła, Promienie i Ogień. Był prawie we wszystkich seminariach tak świeckich jak i zakonnych.

Później był w salkach parafialnych. Tam był też bardzo radosny, przytulał księży do Serca za ich trud i pracę i rozdawał im Ogień. Dawał pocałunek na czole – pocałunek Miłości.

Widziałam dużo przyjaciół znajomych księży w świetle tych Promieni.

Potem Pan Jezus był w kościele, roznosił tablice przykazań i umieszczał je na ambonie. Powiedział, że księża zbyt mało mówią o przykazaniach. Przykazania są zaniedbane, dlatego świat jest grzeszny. Księża powinni mieć cykl kazań na temat przykazań Bożych. Potem Pan Jezus był w poszczególnych rodzinach znajomych moich. Tam roznosił te Ognie. A w domach, gdzie nie przestrzegane są przykazania, zostawiał tablice przykazań.

Potem był w tych kościołach, gdzie są obrazy Miłosierdzia Bożego i u tych kapłanów, którzy rozszerzają i czczą Miłosierdzie Boże.

Był też u ks. Sopoćki, ale widziałam, że leżał chory. Dawał mu Ognie Miłości.

Potem był u chorych w szpitalach i widziałam jak dawał moc z Siebie i wielu chorych uzdrawiał.

Był w katedrze we Wrocławiu u ks. biskupa Kominka i też dawał mu Płomienie i Światła. Był zadowolony. Dał ks. biskupowi jakąś godność wyższej hierarchii.

Był u ks. Prymasa. Przyszedł jako dostojny, Wielki Król, Bóg, Moc. Potężny jako Bóg – Moc – Potęga.

W ubiegłym roku, gdy przyszedł prosił, groził – a teraz był zupełnie obojętny. Miałam takie wrażenie, że chciałby jak najprędzej wypowiedzieć Swoje żądania i zaraz odejść. Wyglądał tak: obrażony Bóg w Swoim Majestacie. Ks. Prymas nie był w strojach pontyfikalnych jak inni, ubrany był w czarną sutannę, włosy miał przyprószone siwizną.

Przyszedł Pan Jezus, wziął jego rękę i powiedział te słowa: „Włóż rękę w bok Mój, w Rany Moje i nie bądź niewiernym, ale wiernym”.

Powiedział: „Nie słuchasz Głosu Mego, a biskupstwo twoje weźmie kto inny”.

/Nie zrozumiałam tego, żeby tu chodziło o biskupstwo tytularne ale o przednią łaskę. Nie wiem, co to znaczyło. Może to, że sprawą Miłosierdzia Bożego zajmie się ktoś inny/. [Trzy lata później w 1965 r. arcybiskup metropolita krakowski Karol Wojtyła otworzył proces beatyfikacyjny siostry Faustyny Kowalskiej. W 1978 r. dzięki swoim staraniom doprowadził do odwołania negatywnej notyfikacji z 1959 r., a kilka miesięcy później zostaje wybrany Papieżem. W 1993 r. ogłasza s. Faustynę błogosławioną. W 1995 r. wyraża zgodę na wprowadzenie Święta Miłosierdzia Bożego we wszystkich diecezjach w Polsce. W 2000 r. ogłasza bł. Faustynę świętą oraz ustanawia Święto Miłosierdzia Bożego dla całego Kościoła.]

Widziałam rozłożoną kapę czarną jakby przygotowaną do pogrzebu. /Też nie zrozumiałam tego, co to znaczy. Może to cierpienie Kościoła lub żałoba. Tego nie zrozumiałam/.

Pan Jezus podał ks. Prymasowi walizkę podręczną, jakby do podróży i mówi „Spiesz się i jedź prędzej niż tego wymaga potrzeba”/Nie wiem dokąd, wytłumaczenia nie miałam/.

Potem Pan Jezus był w Rzymie u jakiegoś kardynała, którego nie znam. Przytulił go do Serca i pozostawił go w tym Słupie Ognistym Swojej Miłości.

Widziałam jak nad Watykanem leżał okropny smok – szatan. Łeb miał nietoperza i skrzydła i wstrętne miał oczy.

Matka Boska Wspomożenie wiernych była bardzo smutna, piękny narzucony płaszcz rozwiewał się, na lewej ręce trzymała Dzieciątko Jezus, a w prawej miecz duży, ognisty, rozszczepiony i toczyła okropną walkę z szatanem, ale go pokonała i został zabity.

Pytałam się dlaczego Matka Boska walczy z szatanem, bo dotychczas widziałam zawsze walczącego św. Michała Archanioła. Pan Jezus odpowiedział, że Matka Niepokalana zwalczyła wszystkie herezje przez modlitwy Różańca wiernych. Dlatego Matka Boska ukazała się jako Wspomożenie Wiernych.

Wiele radości daje Kościół Matce Najświętszej przez odmawianie Różańca i wiele przez Różaniec otrzymuje łask.

Matka Boska mówi: „Odmawiajcie Różaniec”.

Pan Jezus zwykle w dniu Miłosierdzia po objawieniu unosił się do metra wzwyż i błogosławił. Tym razem szedł w dal. Patrzyłam dokąd idzie.

I widziałam, że szedł do Francji, Anglii, Irlandii, Ameryki i Australii. Najwięcej upodobania miał w Australii i tam najwięcej zostawił łask.

Spytałam dlaczego właśnie do tych krajów idzie. Pan Jezus mówi: „Bo tam najwięcej czczą Moje Miłosierdzie, a Australia najwięcej”.

W inne lata zawsze Pan Jezus chodził do mego spowiednika i kierownika, a tym razem nie był tam, co mnie zdziwiło.

W kilka dni później spowiednik mój przyszedł do mnie i w czasie spowiedzi mówi mi /nie pytany o to/, że droga moja jest dobra, a najlepszy dowód w tym, że mam niechęć i wstręt do objawień i tych głosów a jednak są nadal.

Bowiem to wszystko jest oparte na zgliszczach mojej miłości własnej, nie mam w tym radości, moim pragnieniem jest raczej droga ciemności i wiary. Całe życie pragnę i modlę się o tą ciemność. Więcej odpowiada mi wiara i ciemnia i cenię to także u innych, a przeciwnie – wszelkie wizje i nadzwyczajne drogi nie zachwycają mnie. To męczeństwo przechodzę od lat dziecięcych. Im więcej pragnę ciemności tym więcej mam objawień. Im więcej pragnę samotności i proszę Boga o to, by mi nie przysyłał osób pragnących korzystać z tych moich objawień i słyszalnych słów dla nich, tym więcej osób przychodzi – i nie tylko miejscowych ale i z dalekich stron.

Gdy spowiednik mówił mi te słowa, widziałam go w Słupie Ognistym i to, że mówił sam Pan Jezus. Miałam przekonanie, [że] przez mego spowiednika mówi sam Pan Jezus i bardzo mnie to uradowało, że znalazłam potwierdzenie prawdziwości objawień „ex cathedra”.

Już kiedyś miałam takie potwierdzenie w chwilach wątpliwości co do mojej drogi.

Modliłam się wtedy do mego byłego spowiednika, już zmarłego ks. Żychlińskiego, aby mi dał znak potwierdzenia tej mojej drogi, gdyż on mnie prowadził przez 18 lat. On pierwszy kazał mi wszystko spisywać i aprobował te wszystkie słyszane słowa.

Czekałam, że przyjdzie ktoś jakiś kapłan – z odpowiedzią. Czekałam dłuższy czas. Pewnego dnia przychodzi do mnie kapłan, którego nie znałam i wchodząc mówi:

„A córki wasze prorokować będą…” [Jl 3,1].

Wtedy zrozumiałam, że to jest ten, na którego czekałam.

10. 10 czerwca 1962 r. Zielone Świątki

W dzień Zielonych Świątek zobaczyłam Ducha Świętego w postaci Gołębicy /Pierwszy raz widziałam Ducha Świętego pod taką postacią/. Była to Gołębica kształtu jak zwykle, lecz wyglądała jakby była ze srebra lub platyny. Widziałam jak Duch Święty spoczął na mej głowie i byłam spowita w rodzaj Promieni Ognistych, jakby to był Słup Ognisty. Duch Święty mówił: „Daję ci Dary Moje”.

Były to Płomienie jak w Wieczerniku i widziałam siedem Płomieni jakby każdy Płomień oznaczał Dar.

Potem widziałam w spowiciu tych Promieni wielu ludzi a zwłaszcza kapłanów. Niektórzy byli w wielkim Ogniu /byli to znajomi moi kapłani/ i widziałam jakby unoszącą się Gołębicę nad ich głowami. Ci mieli po siedem Płomyków, Dary Ducha Świętego. I innych kapłanów widziałam, którzy byli w mniejszej Światłości, mieli po 5 lub 4 Darów /Bo zrozumiałam, że jeden Płomyk to oznacza Dar Ducha Świętego/. Widziałam biskupów, którzy mieli mniejsze Dary, ale nie wszyscy. Widziałam Ojca Świętego też w takich Płomieniach, ubogacony wielkimi Darami Ducha Świętego, a przede wszystkim Darem Mocy i Męstwa.

Duch Święty mówił do mnie, jakby to mówił Pan Jezus /ale była to Gołębica i pierwszy raz Gołębica mówiła do mnie/.

Duch Święty chodził jeszcze do rodzin i dawał Dary Ducha Świętego i Łaski zależnie od świętości i podatności ich dusz i jak współpracują z Darami Ducha Świętego.

Potem widziałam wielkie działanie Ducha Świętego w niektórych kościołach np. w kościele św. Jana Kantego na Grunwaldzkiej, który był cały w Płomieniach. Wielkie Dary otrzymywał proboszcz [ks.Aleksander Woźny], widziałam dużo wiernych modlących się jakby byli prześwietleni, ubogaceni Darami za wierność i modlitwy do Ducha Świętego.

Widziałam też kościół na Świętej Górze w Gostyniu ubogacony wieloma Darami, cały jakby w palącym się Ogniu.

Potem widziałam Dary u naszego arcybiskupa, Dary Ducha Świętego, ale większe dotacje tych Darów widziałam u biskupa Kominka we Wrocławiu.

Duch Święty mówił:

„Wielkie działanie ma w Kościele Bóg Ojciec, jako Stworzyciel wszystkiego ma wielką opiekę nad całym światem i Kościołem, Syn Boży przez Swoją wylaną Krew i przez Swoją Mękę wstrzymuje Rękę Ojca, aby Jego Sprawiedliwość przebłagać w Miłosierdzie. Ale przeze Mnie, jako przez Ducha Miłości, Ducha Światłości, Ducha Świętości – Kościół otrzymuje największe Dary, a szczególnie we wszystkich sakramentach”.

Duch Święty wyszczególniał wszystkie sakramenty i mówił, że we wszystkich sakramentach jest działanie Ducha Świętego. Mówił do kapłanów, aby we wszystkich czynnościach udzielania sakramentów robili to ze szczególną uwagą.

Jeżeli jest chrzest dziecka, powinni kapłani czynić to z wielkim zrozumieniem sakramentu. Bo tam jest wypędzenie złego ducha przez Ducha Świętego.

Obrządek bierzmowania mają czynić z wielką wiarą, bo członków Kościoła pasują na rycerzy. Duch Święty daje ogromną Moc i Siłę przeciw zakusom szatańskim. Kapłani winni czynić z wielką uwagą i namaszczeniem te obrzędy.

W konfesjonałach powinni kapłani sami być przyobleczeni, namaszczeni Jego Duchem, gdzie tam jest jakby przemienienie, jakby wydobycie duszy ze skorupy grzechu, tak gdzie szatan panował, ma panować On – Duch Święty, Duch Miłości i Światłości.

W kaznodziejstwie kapłani powinni przygotowywać się i wzywać Ducha Świętego na pomoc, aby Duch Święty przemawiał przez nich na kazaniach. Niech to nie będzie jakąś bezmyślną deklamacją lub odczyt, w to co mówią muszą wierzyć, że Duch Święty, Duch Wiedzy, Duch Światłości przemawia przez nich. W takich kazaniach Duch Święty przelewa się przez nich w dusze słuchających, oświeca ich rozum i to co usłyszeli idzie w czyn. Bo jeśli kapłan nie będzie sam jakby tchnieniem Ducha Świętego, nie może natchnąć innych.

Dalej mówił Duch Święty, że pragnie odrodzić świat przez świętych kapłanów. Prosił, aby było założone takie zgromadzenie, które by było wynagrodzeniem i prośbą o świętych kapłanów „Bo pragnę odrodzić świat przez świętość kapłanów. Zgromadzenie to ma mieć za zadanie wszystko czynić w intencji kapłanów, wszystkie ofiary, modlitwy, poświęcenia – za kapłanów.

Pytam się Ducha Świętego: „Co to ma być i jak?” Usłyszałam odpowiedź: „Módlcie się, „Veni Creator” a dam wam Światła”.

Kościół mało modli się do Ducha Świętego i wzywał, aby modlili się do Niego. Duch Święty skarżył się, że jest mało znany. Pragnie aby księża na religii dużo mówili o Darach Ducha Świętego i Jego wielkim działaniu.

Małżeństwa mało modlą się do Ducha Świętego. Zawierając małżeństwo nie przygotowują się do tego sakramentu. Dlatego jest tak dużo rozbitych rodzin, bo nie rozumieją wielkości sakramentu. Kapłani powinni pouczyć zawierających małżeństwo i przygotować ich za przyczyną Ducha Świętego aby rodziny rozumiały ważność swoich obowiązków [i że] bez Darów Ducha Świętego nie są zdolni sami się uświęcić ani swoich dzieci „Bo gdzie nie ma Mojej Łaski, tam jest ziemia pustynna”.

W sakramencie kapłaństwa Duch Święty wylewa wszystkie Swoje Dary i już w seminarium powinni ci, którzy przygotowują się do tego wielkiego sakramentu mówić o działaniu Ducha Świętego w ich sercach, bo jeśli kapłan nie będzie miał namaszczenia Darów Ducha Świętego jak może prowadzić, oświecać innych, jeżeli sam nie jest przepojony Duchem Świętym. Alumni powinni przez całe swoje lata nauki we wszystkim wzywać Ducha Świętego. Powinni prosić, błagać aby Duch Święty uczynił z nich przybytki Swoje, aby mogli w przyszłości takie przybytki stwarzać w duszach ludzkich, aby wypełnione było to: „Czyż nie wiecie żeście Kościołem Bożym, a Duch Święty mieszka w was” [1 Kor 3,16]. Duch Święty czeka na was, prosi czeka na was ze Swoimi Darami – ale jeżeli nie otworzycie swych serc na działanie Darów Ducha Świętego to Duch Święty – jakże może działać.

„Jestem Duchem Świętym Światłości, pragnę świętych, [jestem] Duchem Miłości, pragnę miłości. Pragnę miłości, Ognia Mego, ale przyjdźcie po Ten Ogień. Czekam. Jeżeli przyjdziecie, uczynię z waszych dusz jakby wulkany miłości. Będziecie się palić, a nie spalicie się. Będziecie Tą Miłość nosić w dal w inne dusze, bo będziecie roznosicielami Mnie Samego. Pragnę was przeistoczyć w Siebie, przemienić, przebóstwić. O, jakże się muszę skarżyć na tych, których wybrałem, których namaściłem i to namaszczenie jest niezniszczalne, a często odchodzę smutny od takich dusz, a jestem Bogiem Radości, mogę wam dać radość, pragnę abyście szli w Radościach Moich, Pokoju Moim. Tam gdzie jest pokój, tam Ja jestem, gdzie jest zamieszanie, gdzie jest rozterka, znak to, że nie jest to działanie Moje, ale działanie złego ducha. Kapłani! tchnienie Tchnienia Mego, współdziałajcie z Darami Moimi, abym nie był Bogiem smutnym, ale pocieszonym przez was, bo wy możecie rozweselać Mnie, abym się nie skarżył, że jestem Bogiem smutnym. Mówcie ciągle o Mnie, zwłaszcza misjonarze – wy synowie Moi, gdzie najwięcej daję wam Darów, abyście zdobywali dusze pod działaniem Moim, abyście sami byli świętymi, bo jeżeli wy nie będziecie świętymi i nie przychodzicie po Dary, po Łaski, po świętość, jakże możecie zdobyć dusze! Pragnę przez kapłanów odrodzić świat. Dusze żyjące wśród wirów życia, dusze, które ciągle świat was porywa i odciąga, oderwijcie się od ziemi, wznieście serca w górę, szukajcie Mnie, Ducha Świętego, Mocy i Siły. Wznieście się ponad ziemię i zmysły wasze wznieście. Pragnę mieszkać w przybytkach dusz wszystkich ale jakże mało jest tych, którzy idą za natchnieniem i Łaską Moją. Oderwijcie się od ziemi wszyscy, a Ja wam dam skrzydła do lotu, abyście leciały w[zwyż] w świętość. Bo czego pragnie cała Trójca Święta: „Świętymi bądźcie, jako Ojciec wasz Święty jest, jako Syn Boży, który przelał za was Krew, [oraz] Moją Świętością, bo pragniemy w was mieszkać jak w Przybytkach Naszych. Wielbijcie Nas, powtarzajcie z wielką miłością tą modlitwę: „Chwałą Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu, jak było na początku, tak i teraz i zawsze i na wieki wieków Amen”.

Daję Dary, działajcie póki czas, nie zasmucajcie Mnie, żyjcie w świętości, żyjcie tak, aby gdy nadejdzie ostatni wieczór waszego życia, abym przyszedł do was w sakramencie oleju namaszczenia, abyście mieli Dar Mocy Mojej przejść Bramy Niebios, a umocnieni tym ostatnim jakby pocałunkiem miłości, mógł was tam zanieść na skrzydłach Swoich, abyśmy mogli razem tak, jak przelewamy się w całej Trójcy Naszej Przenajświętszej – mogliście i wy wszyscy przelewać się w Nas, a My w was. Aby to wielkie Święto, Święto Radości, Święto Pokoju, które nie ma końca trwało po wszystkie wieki, aby było jedno uwielbienie, jedna świętość i radość, powtarzanie: „Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu”.

11. 29 czerwca 1962 r.

W dzień Serca Jezusowego w piątek po oktawie w roku 1962 widziałam Pana Jezusa. Stał nad kulą ziemską, która znajdowała się jakby na środku nieba. Widziałam jak biło Serce Jego, żywe, mięsiste i widziałam szeroko otwartą ranę, z której wytryskała prawdziwa Krew i Woda Żywa na ziemię, na cały świat. Pan Jezus był bardzo radosny, spojrzał spokojnie. Potem zjawiła się Matka Najświętsza w postaci klęczącej w powietrzu.

Matka Boża Wspomożenie Wiernych. Podaje Panu Jezusowi zwój duży, szeroki na pół metra. Pan Jezus z uśmiechem i z wdzięcznością wziął zwój papieru i patrzył na mnie z tajemniczą miną /że mam ci coś do powiedzenia i przekazania, ale czekaj/.

Pan Jezus zaczął rozwijać zwój papieru. Była to ogromna mapa – lecz Polska żywa, długa i szeroka od morza do morza, żyzna i bogata w Łaski Boże, pełna miłości i wierna Jezusowi, Polska Katolicka, bardzo Boża, wierna córka Kościoła.

Pan Jezus uniósł się w niebo.

————————————————————————————————

Słowa Matki Najświętszej do pewnego kapłana, który jechał do Częstochowy:

„Wzbudzę męża, który rozdmucha popioły. Ziemia wasza jest Moim Królestwem. Płaszcz Mój jest długi i szeroki i płaszczem tym okryłam ją jak długa i szeroka. A będzie od morza do morza. Ojczyzna wasza to Królestwo Moje, jestem Królową, Matką waszej ziemi”.

—————————————————————————————————

12. 2 sierpnia 1962 r.

W dzień Matki Boskiej Anielskiej byłam w kościele OO Franciszkanów. Ksiądz rozdawał Komunię Świętą poprzez cały kościół. Nie widziałam ani księdza, ani kielicha, ale tylko białą, małą Hostię sunącą prosto do moich ust. Smak tej Komunii Świętej był tak nadzwyczajny, że najwspanialszy owoc nawet w przybliżeniu smaku tego nie mają. Zachwycałam się i rozkoszą tego smaku, która była słodyczą nie do opisania.

Wchodząc i wychodząc często z kościoła zbierałam odpusty, przyznane temu kościołowi jako przywilej na ten dzień i oddałam wszystkie te odpusty Matce Najświętszej. Usiadłam przy ołtarzu św. Antoniego i mówię do Matki Najświętszej: wszystkie odpusty oddałam do Jej rozporządzenia, a nie zostawiłam nic dla swej rodziny… Wtedy zjawia się mój najstarszy brat Michał, który zmarł przed kilkunastu laty. Mówił: „Dobrze uczyniłaś, że oddałaś wszystkie Matce Najświętszej”.

Widzę Matkę Najświętszą, która zasypana różami i była taka radosna, że ma te odpusty do dyspozycji. Rzuciła te róże /odpusty/ na dusze czyśćcowe i bardzo dużo dusz wychodziło z czyśćca.

I tak mówiłam do brata: „Nie otrzymaliście nic ode mnie..”, a on potwierdził: „Dobrze zrobiłaś. Żebyś ty wiedziała jak my tu jesteśmy szczęśliwi i jeszcze więcej szczęśliwi na samą myśl, że to się nigdy nie skończy. To co powiedziane, że „oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, co zgotował Pan tym, którzy Go miłują” [1 Kor 2,9] jest za mało powiedziane, ta sama myśl, że to będzie trwać wiecznie daje tyle radości i rozkoszy, że to jest nie do opowiedzenia”.

Potem widziałam św. Franciszka z Asyżu w wielkiej chwale /Nigdy przedtem nie widziałam go w swoich wizjach/. Widziałam Pana Jezusa i odbicie Ran Jego w ranach św. Franciszka.

Było to coś pięknego. Rany odbijały się jakby diamenty w wielkim blasku. Było zjednoczenie ze Swoim wybranym synem, który ma wielką chwałę, że ogromne łaski przez swoje stygmaty udziela tym wszystkim, którzy go wzywają w modlitwie.

Pytałam się o ojca Pio, czy to jest wszystko prawdziwe a św. Franciszek odpowiedział, że tak „Wiele łask ojciec Pio otrzymuje, że każda Jego Msza Święta to jest odbicie Męki Pańskiej w nim, działa bardzo wiele na Kościół. Każda jego Msza Święta jest łączeniem Nieba z ziemią i wiele czyni dla całego Kościoła.

Każdy kapłan, który odprawia Mszę Świętą powinien łączyć się z modlitwą i ofiarą ojca Pio gdyż wiele łask spływa na kapłanów dobrych i złych na całej kuli ziemskiej”.

Pytałam Matki Boskiej czy każdy z przychodzących otrzymał odpust zupełny? A Matka Boża odpowiedziała, że prawie każdy, bo każdy z przychodzących miał tę dobrą wolę, że odpust wyjednał.

Matka Boża mówiła: „Sąd każdej duszy nie jest taki straszny, jak my to sobie wyobrażamy. Bo Bóg patrzy na wolę człowieka i Miłosierdzie Boże jest tak wielkie, że przewyższa Sprawiedliwość, a Krew Syna Bożego ciągle zasłania dusze przed Sprawiedliwością, że nie będzie wiele potępionych dusz. Bo Bóg patrzy na serce, a ludzie patrzą na czyny. Jeżeli sąd ziemski czyni tyle starań aby uniewinnić oskarżoną osobę, wyszukuje jakoby wszystkich środków i przyczyn aby mu zmniejszyć karę lub uniewinnić, to cóż dopiero Sędzia pełen Miłości i Miłosierdzia, o jakże bardzo broni i zasłania Swoim Miłosierdziem każdą duszę. Dlatego nie będzie dużo potępionych, bo Miłosierdzie przewyższa Sprawiedliwość”.

/W dzień Matki Boskiej Anielskiej każdy może otrzymać odpust zupełny w kościołach OO Franciszkanów gdy spełni następujące warunki: spowiedź, Komunia Święta, intencja i pragnienie otrzymania odpustu zupełnego przy nawiedzeniu kościoła i odmówienie: 6 Ojcze Nasz, 6 Zdrowaś Mario, 6 Chwała Ojcu. Odpust zupełny daruje winy i kary czyśćcowe. Św. Franciszek uprosił te łaski u Matki Najświętszej i Pana Jezusa w kościele Porcjunkuli.

Odpust zupełny można otrzymać w tym dniu ilekroć razy nawiedzi się kościół OO Franciszkanów w stanie łaski/.

13. 2 października 1962 r.

Gdy rozpoczęła się na całym świecie Nowenna do Ducha Świętego w intencji mającego rozpocząć się Soboru [Watykańskiego II] w dniu 11 października br. rozmawiałam wieczorem o potocznych sprawach z dwiema paniami nauczycielkami. Była godzina 19:30. Zupełnie nieprzygotowana na to, co miało nastąpić, momentalnie widzę Ojca Świętego Leona XIII, który zjawia się, zaraz widzę Matkę Najświętszą Wspomożenie Wiernych z ognistym mieczem w ręku, a za Matką Najświętszą korowód Ojców Świętych [- Papieży] takich, których nawet nie znałam. Potem obok Matki Najświętszej stał Michał Archanioł i ogromne hufce aniołów i archaniołów, wiele świętych oraz dużo kardynałów. Wśród świętych widziałam św. Alfonsa, św. Tomasza z Akwinu, św. Wincentego a Paulo, św. Katarzynę Sieneńską, wiele świętych dziewic, jakby całe Niebo wyszło z Matką Najświętszą i szli w stronę południa na Watykan.

A w Watykanie i wokół Watykanu widziałam mnóstwo szatanów, że nie było kąta gdzie by nie było szatana. Była taka zajadliwość i taka wściekłość szatanów na Watykan jakby chcieli zniszczyć i spalić ale nie mieli mocy bo Matka Najświętsza trzymała miecz nad nimi a oni na widok Matki Najświętszej byli ogromnie przerażeni.

14. 11 października 1962 r.

W czasie otwarcia Soboru [Watykańskiego II] widziałam jak Ojciec Święty siedział na wielkim krześle i przemawiał. Niby to była postać Ojca Świętego ale jednocześnie był to św. Piotr. Jak zobaczyłam zamiast Ojca Świętego – Piotra miałam dowód jakby dogmat, że każdy Ojciec Święty to jest Piotr, opoka, skała, widziałam moc Kościoła i to, że bramy piekielne nie zmogą nigdy jego potęgi ani mocy. Nad głową Ojca Świętego było Oko Opatrzności Boskiej, duże śliczne, a pod tym Okiem Opatrzności rozpościerał się duży Krzyż i jakby żywy Pan Jezus przybity do Krzyża. Po prawej stronie Ojca Świętego stał Michał Archanioł z mieczem, a po lewej ręce Ojca Świętego stał św. Paweł z mieczem. Potem widziałam Matkę Boską wysoko nad głową Ojca Świętego oraz św. Józefa po prawej ręce Matki Najświętszej. Duch Święty unosił się nad Matką Boską w postaci Gołębicy i miał gałązkę oliwną tak jak gołąbek z arki Noego. Duch Święty dał Matce Najświętszej tą gałązkę a Ona podała ją Ojcu Świętemu do ręki. Widziałam dużo Ojców Świętych [- Papieży]. Widziałam Leona XIII, Piusa IX, X, XI, XII i innych oraz kardynała Hlonda.

Ojciec Święty był w postaci Piotra w wielkim blasku i jasności jakby w promieniach słońca i wszyscy byli w blasku. Ojciec Święty jakby cały spowity w Promieniach Ducha Świętego i co czynił – to z Ducha Świętego i był w wielkich Darach.

Potem Gołębica uniosła się i widziałam jak Gołębica nad każdym z kardynałów kładła gałązkę oliwną ale mniejszą.

Widziałam wszystkich kardynałów ich dusze rozmodlone przejęte, wielu bardzo świątobliwych tam było, pod natchnieniem działania Ducha Świętego.

Widziałam kardynała staruszka nad którym anioł śmierci rozpościerał swe skrzydła.

Procesję, którą widziałam w dzień rozpoczęcia nowenny, wciąż jeszcze widzę stojącą nad Watykanem. Tylko Matka Najświętsza rozłożyła płaszcz nad Watykanem, nad całym światem, Matka Boska Wspomożenie Wiernych. Widziałam to i widzę wciąż.

Św. Józef miał jakby różdżkę, która była kwitnąca i pytałam się św. Józefa – co to oznacza?

Św. Józef mówił, że jest opiekunem Soboru, a ta różdżka to symbol rozwoju i powiedział, że daje łaski rozkwitnięcia wiary w chrześcijaństwie i złączenia wszystkich i uznania prawdziwego Kościoła, którego Głową jest Chrystus a następcą św. Piotr, a wszyscy Papieże są widzialną głową Kościoła.

Miałam jasno przedstawione jako dogmat, że każdy Papież jest nieomylną głową Kościoła gdy mówi „ex Cathedra”. Widziałam w sobie taką silną wiarę w ten dogmat, że gdyby mi powiedziano, że mam iść na męczeństwo w tej chwili dałabym życie za wiarę w Boga, za nieomylność głowy Kościoła, każdego Papieża.

Widziałam, że Ojciec Święty otrzymał wielkie łaski gdy był w Loreto [Papieskie Sanktuarium Świętego Domku Madonny] prosić o błogosławieństwo Matki Najświętszej i w Asyżu św. Franciszka.

Dostał łaski dla swego uświęcenia. Dojdzie do wielkiej świętości przez miłość do Matki Najświętszej przez czystość i pokorę dziecka. Wiele jest u Ojca Świętego pokory i ufności dziecka do Boga jako Ojca i do Matki Najświętszej – jako Matki.

Widziałam Dary Ducha Świętego pomnażające się w nim z każdą chwilą i dniem. Przede wszystkim otrzymał wielki dar męstwa, siły, że szatan się go lęka i ciągłą opiekę Matki Niepokalanej, która [mi] daje wskazówki a jakie on wie. Matka Najświętsza jest jego Matką Dobrej Rady, a że Ona jest Oblubienicą Ducha Świętego to otrzymuje przez Nią wiele Łask Ducha Świętego, ukształca go i prowadzi do wielkiej świętości.

Bardzo wiele pomaga mu Ojciec Św. Pius X, który stale jest przy nim. Pius X nazywa go „Synem Serca Jezusowego, w którym nie ma zdrady”.

Potem widziałam szatanów, których nie było tak wiele, jak przed rozpoczęciem Soboru. Widocznie modlitwy Kościoła całego niszczyły moc szatańską. Widziałam ich jako nietoperzy – szczury, kryjące się z wielkim lękiem pomiędzy obecnymi.

Widziałam pomiędzy kardynałami, arcybiskupami i duchownymi wielu bardzo świątobliwych i zjednoczonych z Bogiem i również wielu obdarzonych Darami Ducha Świętego i opieką Matki Boskiej Niepokalanej. A w wielu widziałam jakiś bunt, nieufność. Święty Michał Archanioł ciągle stał nad nimi i hufce aniołów i trzymał miecz ognisty, jakby zwalczał mieczem szatana.

Widziałam św. Terenię unoszącą się ciągle nad wszystkimi zebranymi. Jest patronką kapłanów. Widziałam, jakby brała Łaski Ducha Świętego i roznosiła w postaci kwiatów, róż, gwiazd i roznosiła dużo wonności.

Dnia 2 grudnia 1965 r.

Siostra Zofia Medarda mówi – O godz 9-tej rano miałam wizję. Zwykle się budzę o godz 5:15 /gdyż mam radio i je nastawiam/. W tym czasie modlę się, odprawiam rozmyślania i łączę się ze wszystkimi Mszami Świętymi na całym świecie. I tak do godz 9-tej. Po tych modlitwach leżałam bezmyślnie. Zwykle mam wizje bez mego nastawiania. Momentalnie znajduję się w Watykanie i widzę jakby jakąś dużą salę. Zwykle, gdy miałam wizje, widziałam Ojca Świętego na tronie w szatach pontyfikalnych w pełnym przepychu. Obecnie widzę tu Pana Jezusa stojącego, jakby Dobry Pasterz, w ręku trzymał dużą laskę, po prawej ręce była Matka Boska – Niepokalana, bardzo piękna, po lewej stał św. Józef a obok św. Józefa stał obecny Ojciec Św. Paweł VI. Nie miał szat pontyfikalnych, ale był w zwykłej białej sutannie.

I słyszę, jak Pan Jezus oddaje św. Józefowi Kościół święty pod opiekę i czyni go głową Kościoła. Dziwię się temu bardzo, gdyż niedawno [w 1964 r.] Matka Boża została ogłoszona Matką Kościoła Świętego. A Pan Jezus mówi, że św. Józef od zarania życia, gdy [Jezus] był jeszcze w Łonie Matki Niepokalanej, opiekował się Nim, jako Najwyższą Głową Kościoła, strzegł Go i opiekował się Nim w każdej chwili. „Szukał mieszkania, gdy miałem się urodzić. Ponosił wszystkie trudy z Matką Niepokalaną. Współczuł z Matką Niepokalaną, że nie mógł uczynić Mnie – Boga Człowieka tak, jak pragnął w dostatku ale znalazł tylko ubogą stajenkę. Było to dla niego i dla Mojej Matki Niepokalanej wielką boleścią. Potem ucieczka do Egiptu, lęk aby nie zamordowano Mnie Boga – Człowieka. Troska na obczyźnie bez dachu nad głową. Św. Józef ciągle troszczył się o pracę, pożywienie dla całej rodziny Naszej Świętej. Potem był pierwszym wychowawcą i pedagogiem Boga w ziemskiej powłoce. On uczył Mnie Pisma Świętego, prowadził do świątyni. Zbolałym sercem szukał Mnie z Matką Moją przez trzy dni. Była to największa ich boleść gdyż jako Bóg Człowiek również cierpiałem nad ich boleścią. Ale trzeba było abym był w świątyni, nauczał i wypełniał Wolę Ojca Przedwiecznego. Nauczył Mnie pracować i pracował z wielką starannością, jako wzór pracujących. Przez całe trzydzieści lat był nieodzownym opiekunem Mnie, Boga Człowieka”.

I widziałam jak Pan Jezus oddawał wszystkich pod jego opiekę. Oddawał dzieci już w żywocie matek /zrozumiałam – dzieci, które matki w żywocie mordują/ potem dzieci małe, większe, szkolne, ministrantów, młodzież starszą, kapłanów, zgromadzenia zakonne, dzisiejszą całą hierarchię Kościoła, biskupów, małżeństwa, rozbite małżeństwa, rodziny, pedagogów, tych co nauczają, pracujących i całą Polskę. Polska była bardzo długa i szeroka tak jak kiedyś widziałam, gdy Matka Boska okryła ją płaszczem, który był bardzo długi, że Polska była okryta od Bałtyku aż do Czarnego Morza.

Po tym oddawał państwa różnej narodowości i wyznań. I widziałam wielkie zjednoczenie Kościoła świętego, jak Kościół prawosławny, ewangelicki, herezje wielu tych, którzy nie idą drogą prawdy, ale są w ciemnościach i brak im Światła Ducha Świętego. Później gdy to wszystko Pan Jezus oddał św. Józefowi widziałam jak się zjawił św. Michał Archanioł trzymając wielki miecz, który oddał w ręce św. Józefowi, że ten miecz ma wielką siłę i moc i jest pogromcą szatanów gdyż św. Michał wypowiedział te słowa: „Mich – A – ELL”.

Po tym św. Józef oddał ten miecz w ręce Ojcu Świętemu Pawłowi VI. Gdy Ojciec Święty otrzymał w dłonie ten miecz, stała się jasność tak wielka, tak silny, jak błyskawica i ujrzałam nad głową Ojca Świętego Białą Gołębicę, a Światłość była tak wielka, że byłam oślepiona i nie mogłam znieść tego blasku.

W czasie. gdy Pan Jezus oddawał Kościół święty pod opiekę św. Józefowi, pragnieniem Jego było, by Ojciec Święty uczynił św. Józefa głową Kościoła i oddał pod jego opiekę cały Kościół i cały świat tak, jak uczynił Matkę Najświętszą – Matką Kościoła Świętego.

27 października 1968 r. ŚWIĘTO CHRYSTUSA KRÓLA

Siostra Medarda nie była przygotowana na to, że Pan Jezus będzie dziś do niej mówił. Po śmierci ojca Pio [w 1968 r.] siostra bardzo cierpi i mało ma sił, więc nie chciała dużo mówić.

Zaczęłyśmy odmawiać Mszę Świętą, siostra po cichu, ja głośno. Po Sanctus siostra przerwała mi i powiedziała:

Widzę Pana Jezusa jako Króla w koronie na Głowie, szaty ma purpurowe i berło w Ręku. Obok Chrystusa Króla stoi Matka Boża też w koronie. Bóg Ojciec i Duch Święty też jest, a nad Nimi jakby się nagle otwarło Niebo, chóry aniołów i archaniołów wielu, wielu świętych – ogromne Królestwo Niebieskie.

Pan Jezus powiedział wtedy do siostry Medardy:

„Berła Mego nikt nie wyrwie mi z ręki. Jestem Królem Miłości, Królestwo Moje – to Królestwo Miłości. Otwórzcie serca wasze, aby Królestwo Moje było w was /do kapłanów/. Nie troszczcie się o jutro. Szukajcie zawsze Królestwa Mego a reszta będzie wam przydana. Jestem Królem Miłości i Wielkiego Miłosierdzia. Przychodźcie do Mnie z miłością a nie z trwogą, roznoście miłość, bo tam gdzie jest miłość tam Ja Jestem – tam Króluję.

Powtarzajcie często: „Najświętsze Serce Jezusa przyjdź Królestwo Twoje… Pokój Mój daję wam, pokój Mój zostawiam wam nie jako świat daje, ale jako Ja daję. Roznoście pokój. Świat nie ma pokoju, gdyż odszedł ode Mnie i nie szuka Mojego Królestwa, ale królestwa tej ziemi, a królestwo tej ziemi to w obecnych czasach królestwo szatana. Ale ufajcie! Jam zwyciężył świat! Nie zostawię was sierotami! Przyjdę do was i odrodzę świat przez was kapłanów. Wówczas nastanie jedna owczarnia i jeden pasterz. Szatan będzie pokonany stopą Niepokalanej Dziewicy – Matki Mojej. Nastąpi era Ducha Świętego, Ducha Pokoju, Radości, Świętości.

Świętymi bądźcie, jako Ojciec wasz Niebieski Świętym jest [por. Mt 5,48]. Trzymajcie sztandar hufca Mego Królestwa. Na tym sztandarze wypisane są imiona wasze. Przyprowadźcie Mi miliony dusz. Nie zniechęcajcie się. Ufajcie!

Ufajcie Miłosierdziu Memu, które jest bezgraniczne. Mówcie do dusz o Miłosierdziu Moim.

Tyle razy powtarzałem, prosiłem aby było zatwierdzone Święto Mojego Miłosierdzia.

Niech kardynał krakowski [Karol Wojtyła 1967-78 r.] uprzywilejowany syn Miłości Mojej i Wielkiego Miłosierdzia stara się wszystkimi siłami o zatwierdzenie Mojego Święta a Ojciec Święty niech się nie sprzeciwia, bo od MIŁOSIERDZIA MEGO zawisło Królestwo Moje na ziemi. Pragnę królować w duszach jako Bóg Miłości i Wielkiego Miłosierdzia.

Jeśli będzie zatwierdzone Święto Mego Miłosierdzia nastąpi pokój w duszach. Państwa pogodzą się, Kościół będzie zjednoczony. Ustanie prześladowanie wiary i Kościoła. Wrogowie dadzą sobie pocałunek miłości i pokoju. Szatan będzie spętany i spadnie w czeluście piekielne. Zabłyśnie tęcza pokoju, a słońce miłości świecić wam będzie, rozjaśni wam wszystkie wątpliwości, wysuszy wszelkie błoto grzechu.

Św. Michał Archanioł, wszystkie hufce anielskie i archanielskie strzec was będą i nosić na ręku, abyście o ostry kamień nie ugodzili nogę.

Nastanie jedna owczarnia i jeden Pasterz. Ufajcie!

Bo kto Mnie zaufał, ten Mnie zwyciężył. Wobec ufających jestem bezsilny. Ślepa, dziecięca ufność łamie wszelkie przeszkody. Stańcie się jako dzieci, gdyż [dla] takowych jest Królestwo Moje – Królestwo Niebieskie.

Stańcie się jako dzieci – to znaczy miejcie prostotę, ślepą ufność, nie filozofujcie. Wszelka filozofia niknie wobec prostoty.

Królestwo Moje jest dla maluczkich, bo zakryłem wszystko przed wielkimi, a objawiłem maluczkim.

Słuchajcie słów Moich a serca wasze pałać będą miłością, tak jak pałały u Moich uczniów, gdy szedłem z nimi do Emaus. I powiedzieli: „Azali serce nasze nie pałało, gdy mówił do nas w drodze?” [Łk 24,32].

Niech serca wasze będą podatne na Głos Mój, na Słowa Moje, abym nie musiał powiedzieć jak do uczniów: „O głupi i leniwego serca ku wierzeniu” [por. Łk 24,25]. O jakże wielu jest tych głupich i serca leniwego, a gdyby mieli wiarę i prostotę dziecka Królowałbym przez nich – Dusza w duszę, Serce w serce.

Jestem Bogiem Miłości, Królem Miłości. Pragnę miłości, pragnę ufności, ślepej ufności!

Nazwałem Siebie ślepym Bogiem na grzechy ludzkie, bo jestem ślepym Bogiem – ale Wielkiego Miłosierdzia.

Jam Jest, Który Jest bez początku i bez końca.

Powtarzajcie często: „Króluj nam Chryste zawsze i wszędzie!”

Gdy Pan Jezus przestał mówić siostra Medarda wyjaśnia niektóre zdania:

Pan Jezus powiedział: „W Domu Ojca jest mieszkań wiele” [J 14,2], widziałam olbrzymie Królestwo i niezliczone miliardowe hufce aniołów i archaniołów i wtedy zrozumiałam te słowa tzn., że tego Królestwa nie ma końca. I tak jak Bóg jest nieograniczony – nieograniczone jest Królestwo Niebieskie. Tam nie ma przestrzeni ani początku, ani końca. Dlatego Pan Jezus powiedział: „Jam Jest, Który Jest bez początku i bez końca”.

BOŻE CIAŁO

10 czerwca 1971 r.

/Wizja s. Medardy w tym dniu podczas procesji parafialnej św. Marcina o godz 11:30/.

Widzę Pana Jezusa jak wychodzi z kościoła św. Marcina w monstrancji. Jest bardzo groźny, w jednej ręce trzyma rózgę, a w drugiej miecz i mówi:

„Będę karał, bo ślepi i głupi są na wołanie Moje, uszy ich zamknięte – nie słyszą Mnie i nie chcą Mnie słyszeć – nie przychodzą abym mówił do ich serc. Lekceważą Mnie jako Boga Eucharystycznego, same świętokradztwa i tyle jest spustoszenia w duszach i gdyby nie Moja Matka Niepokalana, co ciągle powstrzymuje Mnie, rękę Moją karzącą, i dusze ofiarne z tego świata, zostałyby tylko zgliszcza. Ale czekają ich kary, bo ci co konsekrują sami są w grzechach śmiertelnych tak, że muszę płakać nad nimi jak nad Jerozolimą. Musi przyjść ogień i miecz, aby oczyścił się świat i aby zabłysnęła nowa jutrzenka, jutrzenka pokoju i zjednoczenia serc. Ufajcie bardzo, wzywajcie Miłosierdzie Moje, bo tylko Miłosierdzie Moje może wam przebaczyć i przyprowadzić owieczki do owczarni, a czekam na nich.

Kapłani! Weźcie oręż w rękę, w bój o dusze, nie myślcie o rzeczach doczesnych, bo nie dla was! Doczesne rzeczy was gubią. Oczyszczajcie dusze wasze przez ciągły żal za grzechy i pijcie Krew Moją, Krew Oczyszczenia, Mocy i Świętości.

Tyle razy wzywałem i wzywam: Świętymi bądźcie jako Ojciec wasz Niebieski Święty jest [por. Mt 5,48], myślcie o tym, że pragnę aby dusze były Moim Kościołem, świątynią i żebym mógł powiedzieć: „Azali nie wiecie żeście Kościołem Bożym i Duch Święty mieszka w was?” [1 Kor 3,16].

Dusze ofiarne, wynagradzajcie – cierpcie, choćby wasze cierpienia doszły do zenitu i zdawało się, że konacie, a choćbyście wołali tak jak Ja na Krzyżu: „Boże Mój, Boże Mój czemuś Mnie opuścił?” [Mt 27,46] – to nie zrażajcie się, bo ofiary wasze przyjęte, jesteście tarczą, która zasłania Kościół od napaści i sideł szatańskich. Szatan krąży jak lew aby was wszystkich pożreć, a zwłaszcza kapłanów i dusze wybrane, ale nie bójcie się. Jam Jest Który Jest, bez początku i bez końca! Jam jest z wami!

Ty mów do kapłanów ciągle, aby stali się świętymi, aby wypędzali szatana z dusz, aby rzucali sieci w Imię Moje a połów będzie obfity, aż sieci się będą rwać. Ty Mi daj świętych kapłanów. Przez twoje ofiary, przez twoje konanie – życie twoje będzie jednym konaniem, ale za to zmartwychwstaną dusze – stanie się wielkie zmartwychwstanie i przyjdą od wschodu do zachodu posłańcy Moi i będą rozszerzać Królestwo Moje, Królestwo dusz, bo świat przeminie, ale Słowa Moje nie przeminą [por. Mt 24,35].

Dusze kapłańskie, zakonne, dusze wybrane. Ofiarujcie się jako ofiary. Niech dla was nie będzie żadne cierpienie wielkie, cierpienie dla Mnie, dla Królestwa Mojego. I dopiero w wieczności zobaczycie, jak najdrobniejsze cierpienie, ofiara, modlitwa zamienia się ciągle w wonność kadzideł, zamienia się w miłość a miłość to wszystko, kto kocha ten święty!

Dajcie Mi wasze całopalenie, a Ja wam dam Siebie Samego i będziecie mogli mówić ze św. Pawłem: „Nie żyję już ja, ale żyje we mnie Chrystus” [Ga 2,20].

Cieszcie się, radujcie się, gdy cierpicie, bo co nie dostawa Męce Mojej w was się dokonywa [por. Kol 1,24]. Już tu na ziemi będziecie tak złączeni, że życie wasze stanie się niebem. Cała Nasza Trójca Święta pokaże wam wspaniałości Swoje, cała Trójca Święta okaże wam niezbadane i wielkie rzeczy i objawi wam tajemnice tak wielkie i wskaże wam miejsce waszego mieszkania, że będziecie wołać już tu na ziemi, gdy zobaczycie te tajemnice, że: „ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, co zgotował Pan tym, którzy Go miłują” [por. 1 Kor 2,9].

Dusze ofiarne! Wyjmijcie z rąk Moich miecz, abym nie karał świata. A możecie to uczynić przez Niepokalane Serce Matki Mojej, Matki Boga Człowieka, Matki Eucharystii.

/Właśnie przechodzi Pan Jezus w monstrancji niedaleko od miejsca zamieszkania s. Medardy i mówi:

„Idę jako Bóg Wszechmocny. Proś Mnie o wszystko, a niczego ci nie odmówię, a zwłaszcza proś za Kościół, kapłanów, za cały grzeszny świat”. /i mimo, że wtedy Pan Jezus był zagniewany, radował się teraz, że jest jeszcze wielu dobrych kapłanów/

S. Medarda mówi: Widzę wielu aniołów jak klęczą w powietrzu przed samym ołtarzem, archaniołowie i cherubini, małe aniołki – a Pan Jezus na to: „To znak, że jestem Bogiem prawdziwym”/.

Dla Niej, dla Jej Serca nic nie mogę odmówić. Proście, aby nastąpił pokój w duszach, pokój w Kościele, pokój w poszczególnych państwach i pokój w całym świecie.

Błogosławię was w Imię całej Trójcy Świętej. Niech to błogosławieństwo będzie w was i przez was w duszach rodzin waszych, we wszystkich sercach na całej kuli ziemskiej. Mówcie często: „Niech będzie Bóg uwielbiony, niech będzie uwielbione Święte Imię Jego!” [por. Tb 8,5].

Odpisu dokonano 24.11.1971 r.

Za zgodność: KS

—————————————–

Komentarz: Treść przepisana ze starego maszynopisu. W nawiasach kwadratowych są przypisy z Biblii oraz nowe słowa uzupełniające niejasne zdania. Przepisywanie wszystkich pism s. Medardy na postać elektroniczną, ukończono w dniu Święta Ofiarowania Pańskiego – Matki Bożej Gromnicznej – dzień ten jest jednocześnie pierwszym piątkiem miesiąca ku czci Najświętszego Serca Jezusa i wigilią pierwszej soboty miesiąca ku czci Niepokalanego Serca Maryi – 2.2.2018 r.


Panie naucz nas modlić się (Ojcze nasz) - Siostra Medarda (Zofia Wyskiel)

„PANIE NAUCZ NAS MODLIĆ SIĘ”

[OJCZE NASZ]

Siostra Medarda (Zofia Wyskiel) 1893-1973

Orędzia Jezusa Chrystusa (Poznań, 1959-1961)

15.9.1958 r. „Mistrzu! Naucz nas modlić się”.

Gdy apostołowie przystąpili do Mnie z prośbą mówiąc: „Panie, naucz nas modlić się” [Łk 11,1], wtedy Serce Moje zabiło wielką radością – zabiło wielką radością Serce Moje, Boga-Człowieka.

Czekałem na tę chwilę z tęsknotą. Czekałem z upragnieniem wielkim, aby stworzenie Moje zapragnęło rozmowy z całą Trójcą Naszą Świętą, aby Duch Nasz złączył się z duszą ludzką, bo modlitwa to mowa duszy ludzkiej z Nami.

Modlitwa to potęga. Modlitwa, to zjednoczenie najściślejsze, jakie może być między Stwórcą a duszą ludzką. Nic tak nie złączy Nas, nic tak nie uświęci duszy ludzkiej, jak modlitwa. Kto modli się, ten znalazł wszystko, ten znalazł skarb nieoceniony, ten znalazł Nas, we własnej swojej duszy.

Modlitwa duszy ludzkiej zawsze wysłuchana bywa, bo jeśli nie otrzymuje tej łaski, o którą prosi w danej chwili, otrzyma ją później. Jeśli nie otrzyma jej dla siebie, otrzyma ją dla drugich.

Często dusze modlą się o rzeczy doczesne, które byłyby im zgubą, a My dajemy rzeczy wieczne. Dopiero, gdy dusze przyjdą do Królestwa Naszego, zobaczą wartość modlitw, zobaczą ile zdobyły dla siebie i dla innych przez swoje prośby.

Nieraz proszą natarczywie o jakąś rzecz, lecz gdyby ją otrzymały, było by to często dla nich zgubą doczesną i wieczną. Dlatego dajemy to, co czyni je szczęśliwymi i tu na ziemi i przez całą wieczność.

Kto się modli, ten zwycięża Nas, bo nie Jesteśmy w stanie odmówić prośbom ich.

Jesteśmy jakby pokonani, bo modlitwa pokornego i proszącego zawsze zwycięży. A My Jesteśmy, jakby wzięci w niewolę i bezsilni, wobec duszy modlącej.

Kto otrzymał łaskę modlitwy, [ten] otrzymał największą z łask, jaką może obdarzyć Bóg stworzenie Swoje.

Maria Magdalena, ta wielka miłośnica Miłości Przedwiecznej, najlepszą cząstkę obrała, która nie była jej odjęta, ani w tym, ani w przyszłym życiu.

Tą cząstką, była jej ciągła kontemplacja, która pogrążała Ją w ciągłej miłości i ciągłym zjednoczeniu kontemplacji uszczęśliwiającej, że była już tu, na ziemi w ciągłym Niebie,

A gdybyście wiedzieli, jak w wielkiej jest kontemplacji i w wielkim zjednoczeniu, oglądając Nas twarzą w Twarz!

Nagroda ta jest przeznaczona dla tych dusz, które już tu, na ziemi przez modlitwę, oglądają Nas.

„Ojcze nasz, który jesteś w Niebie”

15.II.1959 r.

A jeśli modlić się będziecie, to mówcie: „Ojcze nasz, który jesteś w Niebie” [Mt 6,9].

Tyle razy powtarzałem i tak pragnę, aby każdy nazywał Mnie Ojcem. Nie mówcie Mi „Boże”, ale „Abba” – to jest – „Ojcze”.

Pragnę być Ojcem pełnym Miłości i Miłosierdzia, pełnym tkliwości, pełnym Serca Ojcowskiego.

Gdy Mi kto mówi „Boże”, wtedy Jestem jako Bóg Stworzyciel, Bóg Potęga, który może stwarzać i zniszczyć i znowu stwarzać. Wtedy muszę być Sprawiedliwym i karać. Grzech, to wielka obraza Mojego Boskiego Majestatu. A Ja pragnę być Ojcem, pełnym Miłości i Miłosierdzia, Ojcem, który przebacza, Ojcem, który przyciska marnotrawnego syna do Serca. Ojcem, który troszczy się o dzieci Swoje, by nic im nie zabrakło.

Największą radość sprawiają Mi ci, którzy przychodzą do Mnie z prostotą dziecka i powtarzają Mi wszystkie swoje troski. A jaka to radość dla Potężnego Stwórcy, być równocześnie Ojcem!

Dusze, które Mnie obrały za Ojca, przychodzą jako dzieci do Ojca i otrzymują nadzwyczajne łaski.

Pragnę, by stworzenie Moje nie lękało się Mnie, że jestem Bogiem Mocnym, Bogiem Wszechmogącym, ale by tuliło się do Mojego Serca pełnego Miłości, Dobroci i Nieskończonego Miłosierdzia.

Mówcie Mi „Ojcze”. „Ojcze nasz, który jesteś w Niebie”.

Tak pragnę być waszym Ojcem. Ojcem, który mieszka w Niebie. To Niebo to mieszkanie Moje, ale i mieszkanie wasze, mieszkanie dzieci Moich. Bo mieszkanie Moje jest wielkie. Ale mam inne mieszkanie, które jest dla Mnie mieszkaniem radości i wesela: to jest mieszkanie dusz waszych, mieszkanie w duszach waszych.

Gdybyście zrozumieli co to znaczy słowo:

„Bóg mieszka w was!”, Bóg Potężny, Bóg, który posiada wszystko, ale równocześnie Ojciec, który pragnie mieszkać w sercu Swojego stworzenia, Swojego dziecięcia.

Dajcie Mi niebo waszych dusz. Mówcie Mi „Ojcze” i nie lękajcie się Mnie, jako Boga Stwórcy, jako Boga, który może stwarzać i niszczyć, ale kochajcie Mnie, jako Ojca.

Chociażby grzechy wasze były najcięższe, to wtedy módlcie się z wiarą i ufnością i powtarzajcie: „Ojcze nasz, który jesteś w Niebie”.

Gdy słyszę to słowo „Ojcze”, wtedy zapominam o wszystkich niewdzięcznościach człowieka. Wtedy staję się Ojcem Przebaczenia, Ojcem Litości i lituję się nad nędzą waszą. Nie widzę grzechu, tylko litość ogarnia Mnie, wtedy czuję się Ojcem Mego biednego stworzenia.

Jeżeli ojciec ziemski, gdy ma syna, choćby ten syn był łotrem, choćby widział, że syn popełnił wszystkie zbrodnie, jeśli przyjdzie upokorzyć się przed nim i żąda przebaczenia i żąda litości, czyż taki ojciec odrzuca dziecko swoje?

To cóż dopiero Ja, który jestem Bogiem, Panem, Stworzycielem i Ojcem, i mogę przebaczać i darować i ze stworzenia Mego, choćby było łotrem – jak wyżej wspomniałem – nie mogę uczynić ukochanego syna Mego, przytulić do Serca i powiedzieć to słowo: „przebaczam”?

O, wy wszyscy, którzy idziecie drogą bojaźni, którzy widzicie Mnie, jako Boga Sprawiedliwego, Boga, który karze, żyjecie w ciągłym lęku, czy grzechy wasze są przebaczone, czy grzechy wasze są zapomniane, zawołajcie tylko głosem dziecięcia, pełnego prostoty i wiary: „Ojcze!”.

Na słowo to Serce Moje się wzrusza i gdybym mógł płakać, płakałbym z radości, szczęścia i wesela, że stworzenie Moje zrozumiało pragnienie Moje, stało się Moim dziecięciem, a Ja jego Ojcem – Ojcem pełnym Litości, Miłości i Przebaczenia.

22.II.1959 r.

A Miłosierdzia Mego nie ma końca.

Dusze! Przychodźcie do Mnie, jako do Boga Miłości i Wielkiego Miłosierdzia, a nie, jak do Boga Sprawiedliwego, bo Miłosierdzie przewyższa Sprawiedliwość.

Gdybym był tylko Bogiem Sprawiedliwym, musiałbym wciąż karać, bo Majestat Mój jest tak Wielki i Potęga Moja, że stworzenie powinno ciągle oddawać Mi cześć, wysławiać i żyć ciągłym wypełnianiem Moich rozkazów pod lękiem, że za przełamanie Mego rozkazu będę je karał.

Ala Ja nie jestem takim, a właściwie, nie chcę być takim.

Jeszcze raz i po raz setny będę ci powtarzał, że chcę być Ojcem, Ojcem Przebaczenia i Miłosierdzia, i pragnę, aby czczono Moje Miłosierdzie więcej niż Sprawiedliwość. Bo lęk przed Majestatem, przed Wielkością, przed Siłą, nawet stworzeniem – boi się wyższości i raczej lęka się tej przemocy, aby nie być pokonanym, słabe stworzenie lęka się silniejszego stworzenia – to nie jest miłość, to jest niewolniczość przed swoim władcą. Ciągle myśli, że będzie pokonany, jeżeli nie spełni jego rozkazu.

Ja nie chcę być władcą niewolników. Ja chcę być Ojcem. Ja chcę być kochanym przez dzieci Swoje. Dlatego ten, który Mi służy z lękiem, ze strachem, abym go nie ukarał i nie odrzucił w ciemności piekielne, ten nie daje Mi chwały. Jestem Wielkim – to prawda – mogę rzucać gromy, mogę niszczyć. Ale Ja jestem Ojcem Dobrym, bom stworzył miłość. Chcę być kochanym. Chcę aby wierzyli we Mnie i służyli Mi z miłością. Pragnę, by stworzenie miało do Mnie zaufanie, by Mi ufało.

Ten kto Mi ufa, daje wielką radość Sercu Memu.

O z jaką Miłością słucham, gdy Mi powtarzają: „Jezu, ufam Tobie”.

Za to zaufanie daję im nadzwyczajne łaski.

Weźmy ziemską przyjaźń. Jeżeli przyjaciel przyjacielowi nie ufa, czy to może być przyjaźń, może być miłość. Dusze ufające, dusze ślepo wierzące w Miłość Moją, o jak jesteście drogocenne przed Obliczem Moim.

Dusza, która Mi ufa, ta posiadła Mnie, raczej pokonała Mnie, obezwładniła Mnie.

Choćby była pogrążona w grzechach, jak już powiedziałem i chodziła w błocie nałogów swoich, niech się nie lęka. Dopóki ufać Mi będzie, dopóki z miłością a nie ze strachem wołać będzie „Jezu, ufam Tobie”, niech będzie przekonana, że nie zginie.

Taką duszę ufającą mogę wyrwać nawet z piekła jej grzechów.

Choćby łódź jej życia rzucona była na fale wzburzone i zagrożona była zatonięciem, jeśli Mi zaufa i zwróci się do Mnie jako do Ojca, Ojca Przedwiecznej Miłości, Ojca, który nie przyszedł aby karać ale zbawiać z wszelkich przeciwności, wypłynie na toń spokojną i będzie szczęśliwa, bo w łodzi jej serca Ja Sam będę odpoczywał i tulił do Swego Serca jako Bóg Ojciec ukochane dziecię Swoje.

„Święć się Imię Twoje”

25.IV.1959 r.

„Święć się Imię Twoje” [Mt 6,9].Niech Imię Moje [Jezus] święci się w Niebie, na ziemi, pod ziemią, przez wszystkie stworzenia, które wyszły z rąk Moich. Pragnę, aby Mnie czczono, chwalono, wielbiono. Wielu Mnie prosi o łaski doczesne, ale bardzo mało jest takich, którzy by święcili Imię Moje. A Imię Moje jest wielkie. Przez Imię Moje otrzymacie wszystko, o cokolwiek prosić będziecie. Imię Moje jest tak potężne, że przed Imieniem Moim drży całe piekło. Na wezwanie Imienia Mego szatan ucieka, piekło się zamyka, bo ten, który wzywa Imienia Mego, wielbi Mnie. Przed tym bramy piekielne będą zamknięte. Pragnę, żeby Imię Moje było znane, kochane – i jak powiedziałem: pragnę, abyście cokolwiek czynicie, czynili w Imię Moje.

Ojciec Mój Przedwieczny obiecał wszystkim, którzy [o] cokolwiek będą prosić w Imię Moje, że niczego im nie odmówi [por J 15,16]. Zwracajcie się do Ojca Przedwiecznego, aby dał wam wszystko, [o] cokolwiek będziecie prosili przez Imię Moje i w Imię Moje [por. J 16,23]. Pragnę, aby Imię Moje było święcone w Niebie, aby Imię Moje obchodzone było na ziemi.Niech wszelkie kolano zgina się przed Imieniem Moim [por. Flp 2,10].

Mało prosicie, mało wielbicie Imię Moje! Dlatego świat dzisiaj jest jakby nad przepaścią, bo szatan wydziera z dusz Imię Moje, zaciera w duszach Imię Moje.

Dusze, które Mnie kochają, które pragną, aby Imię Moje było czczone i wielbione, niech rozszerzają Królestwo Mego Imienia.

Wielu jest, bardzo wielu, którzy z Imieniem Moim na ustach idą w bój – w bój w walce z szatanem.

Takie dusze, to dusze bojowe – Mojej armii, które nie lękają się wyznać Mego Imienia przed światem. Dlatego te dusze już tu na ziemi są naznaczone Moim orderem. Należą do hufca Mego, bo każdy wódz odznacza swoich walecznych odznaką swoją.

Takie bojowe dusze walczące stwórzcie Mi, wielką armię takich walczących, aby mogły bronić Imienia Mego. Bo tego, który Mnie wyzna przed ludźmi, Ja wyznam przed Ojcem Moim Przedwiecznym [por. Mt 10,32] i imię jego zapisane będzie w Księdze Żywota [por. Ap 3,5], to znaczy w Księdze Miłości.

Taka dusza chwalić Mnie będzie przez całą wieczność i taka dusza odznaczona będzie orderem walecznych. Świecić będzie jako gwiazda i święcić będzie Imię Moje w Niebie wraz ze wszystkimi świętymi.

Będą to dusze już tu na ziemi przeze Mnie specjalnie umiłowane, a w Niebie imiona ich będą naznaczone specjalnym przywilejem Mojego hufca, Mojej armii świętych.

Każdy, który wymawia Imię Moje, otrzymuje nadzwyczajne łaski tu na ziemi. Przede wszystkim kapłani powinni często wzywać Imienia Mego i wszystko czynić w Imię Moje.

Przecież powiedziane jest:

„W Imię Moje będziecie cuda czynić, będziecie czarty wypędzać” [por. Mr 16,17-18]. Dlatego tak mało kapłani czynią rzeczy nadzwyczajnych, bo nie mają wiary w Imię Moje. Czart ich się nie lęka, gdy chcą go wypędzić z dusz, bo jest mało, bardzo mało takich, przez których Imię Moje jest czczone i wielbione.

Szatan ich się nie boi, bo nie mają tej wiary, jaką mieli Moi pierwsi apostołowie, pierwsi uczniowie. Im powiedziałem: „Idźcie, nauczajcie, a będziecie czynić cuda. A jeszcze większe będziecie czynić cuda, gdy będziecie czynić wszystko w Imię Moje” [por. Mr 9,39 i J 14,12-13].

Uczniowie Moi, przyjaciele Mojego Serca! Gdzie wy jesteście? Ja was szukam, oglądam się, a tylko garstka mała jest przy Mnie. Bo wielu idzie za prądem tego świata.

Nauczyliście się mówić. To coście wzięli, to nauka, abyście wiedzieli, jak macie mówić, czynić. Ale to tylko nauka, jak każdy uczeń się uczy. Gdy ukończycie studia, jesteście nauczycielami, lecz to nie jest to, czego Ja pragnę. Ja pragnę, abyście nie byli tylko mówcami, abyście mówili to, co się nauczyliście. Ja pragnę, aby kapłan był Moim Piotrem, Moją Skałą „Petrus”, aby na tej Skale Mój Kościół był oparty, a bramy piekielne nie zmogą go. A wy, jak często jesteście tylko łupinami, rzuconymi na fale morskie, bo nie macie oparcia we Mnie, nie szukacie kotwicy, nie wzywacie Imienia Mego, nie czynicie w Imię Moje.

Dlatego łupina waszego powołania może być rozbita na falach waszego życia – życia, którego nie prowadzicie, jakie prowadzili pierwsi Moi uczniowie, że szatan ich się lękał i byli mocni Mocą Imienia Mego.

Odeszliście daleko ode Mnie i ze smutkiem muszę was pytać:

„Czyż już wszyscy chcecie odejść ode Mnie?”.

Dlatego pragnę: „Kto przyłożył rękę do pługa, niech się nie ogląda wstecz”.

20.IX.1959 r.

Imię Moje jest Wielkie! Wielkością słynie. Wzywajcie Imienia Mego.

Dlatego smutno jest w duszach i smutek jest na ziemi, bo Imię Moje jest nieznane. A pragnę, aby Imię Moje było znane, chwalone, czczone.

Mało kto się zastanawia, ile mógłby wyprosić [łask], ile dusz byłoby nawróconych. Wszak powiedziałem: „O cokolwiek prosić będziecie, otrzymacie” [por. J 14,13]. Mało otrzymujecie, bo mało prosicie. Przyjdźcie do Mnie i proście w Imię Moje. Przyjdźcie dusze skołatane życiem, przyjdźcie dusze obciążone grzechem. Przyjdźcie dusze, pragnące świętości, a uświęcę was.

„Święć się Imię Twoje”.

Jeżeli wy uświęcicie Imię Moje, uświęcę was.

Doprowadzę was do wyżyn. Dusze wasze unosić się będą na skrzydłach Miłości Mojej i pójdziecie wzwyż. Będziecie tak zjednoczone ze Mną, że nikt nie odłączy was od Miłości Mojej. Życie stanie wam się pieśnią – radością.

Cierpienia wasze obrócą się w słodycz.

Dusze, szarpane jakąś tęsknotą, szukające miłości, przyjaźni – nie szukajcie wielkich rzeczy u ludzi, na ziemi. Przyjdźcie do Mnie.

Świat, szatan – chce was porwać w sidła, w niewolę. Przyjdźcie do Mnie i powiedzcie: „Panie! przychodzimy w Imię Twoje. Daj nam siłę i moc”.

A Imię Moje ma moc nad szatanem. Wszak powiedziałem uczniom Moim: „W Imię Moje będziecie wypędzać czarty” [Mr 16,17]. „W Imię Moje będziecie czynić cuda, większe jeszcze, niż Ja uczyniłem” [por. J 14,12-13].

Bo Imię Moje jest Wielkie. Jest to Imię Boga Wszechmogącego, Boga Wszechwiedzącego, Boga, który może zniweczyć świat, w proch go obrócić i znowu może powstać, bo u Mnie nie ma nic niepodobnego. Kto ma wiarę w Imię Moje, niech się cieszy i raduje, bo Królestwo jego już tu za życia [na ziemi], jest w Moim Imieniu. Królestwo Moje mogę założyć w duszy, choćby najwięcej pogrążonej w grzechach.

Przez taką duszę, która się zwróci do Imienia Mego, mogę Królestwo [Moje] rozszerzać, gdyż mogę ją oczyścić, wybielić i stanie się jako kryształ. Tam, gdzie obfitowała nieprawość, Łaska Moja obfitować będzie. Wszystko to mogę uczynić dla dusz, które modlą się w Imię Moje. Wołajcie i proście tylko: „Święć się Imię Twoje”.

Imię Moje to Moc, to Potęga. Na Imię Moje piekło drży.

Żegnajcie się z miłością i wielką wiarą!

W Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.

Tak bardzo lekceważy się te wyrazy – tak wielkie i święte.

Każdy, kto wymawia te słowa z pobożnością i wiarą, otrzymuje odpuszczenie grzechów powszednich, jeżeli wzbudzi w sobie żal za te grzechy.

Pragnę, byście czynili wszystko w Imię Ojca, w Imię Moje i w Imię Ducha Świętego.

Niech ta modlitwa będzie powtarzana z pobożnością dziecka. Niech matka z pobożnością powtarza te słowa, ucząc dziecko tej modlitwy. Szatan ucieka od takiego dziecka, lęka się i nie ma dostępu, tak samo i do dusz waszych.

W Imię Moje zaczęta niech będzie każda praca wasza. W Imię Moje niech będzie każda wasza czynność; każdy wasz ruch, niech będzie nacechowany Imieniem Moim.

Cokolwiek czynicie, czyńcie w Imię Moje, a błogosławić wam będę.

Tam, gdzie cierpienie zdaje się nie do zniesienia, każdy krzyż /znak Krzyża Św./ osładza cierpienia, osładza ten krzyż, który nosicie idąc za Mną.

„Przyjdź Królestwo Twoje”

25.X.1959 r. Dzień Chrystusa Króla.

„Przyjdź Królestwo Twoje” [Mt 6,10] -Jestem Królem. Królem Miłości, Miłosierdzia, Przebaczenia. Królestwo Moje nie jest z tego świata.

Moje Królestwo to każda dusza. Daj Mi dusze, w których bym mógł mieszkać, jak w Królestwie Moim. Nie tylko mieszkać, ale działać przez takie dusze.

Gdy zasiadam na tronie miłości dusz, to pragnę, by nie tylko one były synami Królestwa Mojego, ale by rozszerzały Królestwo Moje,

Każdy może to uczynić. Dusza posiadająca Mnie, dusza w której przybytku jest mieszkanie całej Naszej Trójcy Świętej, nie może być samolubna, nie może być bezczynna, nie może się cieszyć tylko tym, że sama jest dzieckiem Naszym wybranym. Ona musi rozszerzać Królestwo Moje w dal.

Co to znaczy: rozszerzać Królestwo w dal? To znaczy, że dusza posiadająca Nas, musi być jakby matka, rodzicielka, musi wydawać ze siebie to wszystko, aby zdobywać inne dusze. Musi dawać swoje cierpienia, ofiary, modlitwy, poświęcenia, przebaczenia, musi kochać, przebaczać, musi być jakby ofiarą miłości, bo tylko przez ofiarę, przez cierpienie, przez modlitwę, można zdobywać dusze, to jest, rozszerzać Królestwo Moje. Dusza musi tak czynić, jak Ja: cierpieć, kochać, przebaczać, i musi wiedzieć, że Królestwo jej nie jest z tej ziemi. Szukajcie najpierw Królestwa Mego, a to wszystko będzie wam przydane.

Dusze szukające Mego Królestwa muszą być oderwane od ziemi, nie zakładając tu namiotów, bo ziemia przeminie. To chwila!

Ziemia jest na to, aby pomagała do uświęcenia, a nie przywiązywała.

Dusze przyziemne nigdy nie będą mogły rozszerzać Mego Królestwa, bo ziemia, jak magnes przyciąga do siebie ze swoją złośliwością. Szatan krąży, ciągnie do królestwa swego, królestwa niewoli, kajdan i śmierci. Dusza, która szuka Królestwa Mego, jest wolna, ma orle skrzydła, wznosi się jak orzeł wysoko, coraz wyżej i wyżej w świętości.

Orle dusze, żebyście wiedziały, jakie to szczęście jest wielkie, szukać [Mego Królestwa] i żyć w Królestwie Moim, w Królestwie Mego Ducha, w Królestwie oderwania [się] od wszystkiego co ziemskie.

Dusze, które pragniecie Mnie kochać, dusze, które chcecie, abym królował w was, w waszych sercach – wznieście się ponad ziemię, idźcie w ślady Moje, nieście Krzyż Mój z miłością, tak jak Ja, idźcie ze sztandarem Moim. Daję wam w rękę sztandar królowania, sztandar królewski, sztandar zwycięstwa.

Ten, który trzyma Mój sztandar, ten jest [tym], który zwyciężył siebie, zwyciężył ciało, które ciągnie do królestwa i sztandaru Mego nieprzyjaciela.

Kto ma Mój sztandar, zwycięży wszystko. Szatana zdepcze, ciało swoje ujarzmi, które wojenną ryczy wrzawą – stłumi wszystko zło, wzniesie się ponad rzeczy doczesne i jak ten orzeł, o którym już powiedziałem, wzbije się w świętość. Nie tylko sama dusza, ale pociągnie za sobą rzesze dusz, tysiące dusz.

Kapłan szukający tylko Królestwa Mego, a nie królestwa ziemi, o gdyby wiedział, jakby zdobywał dusze przez swoją świętość, przez swoje ofiary, przez swoje duszpasterstwo i sam stałby się świętym i uświęciłby nie tylko swoją parafię, ale świat cały.

Daj Mi jednego kapłana, szukającego Królestwa Mego, a odnowię oblicze ziemi.

Daj Mi jedną duszę, choćby najuboższą w wiedzę, ale świętą, szukającą we wszystkim Mnie, a podbiję świat.

Królestwo Moje nie jest z tej ziemi. Królestwo Moje nie ma końca.

Nie myśl, że królestwo dusz kończy się. Królestwo dusz nigdy się nie kończy. Bo dusze królewskie, które królują tu na ziemi są jakby wszechwładne, bo królestwo ich polega na tym, że są mocą Mocy Mojej. Dusze, które królują mają moc Mocy Mojej, mają Moją Świętość i mają Moją Wszechmoc. Są wszechwiedzące i wszechwidzące – Wszechmocą Moją – widzą Mnie. Takim duszom przeważnie się objawiam i daję im te dary, bo jestem Królem niezwyciężonym, Królem, który może cuda w duszach czynić.

Nieraz dusza mała, zapomniana, nieznana, ale szukająca Mego Królestwa, o jakże ona jest wszechmocna, ile ona działa, jakie hufce idą za nią, to ona sama o tym nie wie na tej ziemi. Dopiero w Królestwie Moim zobaczy, że była dziełem Rąk Moich, narzędziem rozszerzania Królestwa Mego na ziemi.

„Bądź Wola Twoja”

2.X.1960 r.

„Bądź Wola Twoja” [Mt 6,10]. „Ale nie jako Ja, ale jako Ty Ojcze” [por. Mt 26,39]. Są to Moje Słowa w Ogrójcu, gdy byłem opuszczony przez Mego Ojca.

Byłem tylko Człowiekiem.

Bóstwo Moje jakoby odłączyło się od Ciebie [Ojcze]. W ogrójcowej modlitwie i przez całą Mękę, aż do słowa: „Ojcze w Ręce Twoje oddaję Ducha Mego” [Łk 23,46], „Wykonało się” [J 19,30] – byłem Człowiekiem i opuszczonym przez Samego Boga [Ojca].

Cierpienie Moje w Ogrójcu było tak straszne, że na myśl całej Mojej Męki – krwawy pot wystąpił na Moim Ciele. Nie doznałem żadnej pociechy. Cierpienie, widok Męki całej, poniżenie Moje, przygniatało Mnie tak strasznie! Żadnego światła, tylko widok strasznych Mąk. Byłem tak przygnieciony w tych strasznych Mękach bez promyka światła, bez pociechy, bez żadnej ludzkiej pomocy. Szukałem pociechy u ludzi. Poszedłem do apostołów i zastałem ich śpiących.

Gdy wołałem do Ojca mówiłem: „Jeśli można, oddal ode Mnie ten kielich” [Mt 26,39] – ale równocześnie powiedziałem: „Nie Moja, ale Twoja Wola niech się stanie” [Łk 22,42].

Wtedy przyszedł Anioł pociechy [por. Łk 22,43].

Z jednej strony przygniatała Mnie myśl, że Krew Moja wylana będzie daremnie, lecz z drugiej strony była Mi dana pociecha, że Krew nie będzie daremnie przelana i pójdą za Mną hufce – tysiące. Było to pociechą Anioła.

Stworzenie Moje przyszło pocieszać Boga.

Radość ta, że tyle dusz będzie odkupionych Krwią Moją, że trony będą w Niebie zapełnione po upadłych aniołach – o, ile radości ta myśl dawała Mi, jako Człowiekowi – Bogu!

Było również wielką radością to, że choćby była przeze Mnie tylko jedna dusza odkupiona, byłoby to dla Mnie wielką chwałą.

Te Słowa, wypowiedziane: „Bądź Wola Twoja”, są dla wszystkich dusz.

Gdy duszom się wydaje, że są opuszczone, że Bóg jakoby odszedł od nich, że opuszczone są przez przyjaciół – takie opuszczenie dla każdej duszy, która to przechodzi, jest straszne.

Gdy przyjdą jeszcze cierpienia fizyczne, stanie się samotna, jak Ja byłem osamotniony w Ogrójcu. Wtedy niech powie z wielką miłością i oddaniem: „Ojcze, nie jako ja, ale jako Ty chcesz”.

Wtedy przyjdzie dla niej pocieszenie. Przyjdę Ja, Bóg, Pan, Ojciec [Iz 9,5], Oblubieniec tej duszy, Bóg Wszechmocny, który może wszystko przemienić w jednej chwili, Bóg, Ojciec, który [wam mówi :] „nie zostawię was sierotami” [por. J 14,18], ale [w] każdej chwili przyjdę wam z pomocą i „jestem z wami po wszystkie dni, aż do skończenia świata” [Mt 28,20].

Dusze takie, które poddają się Woli Mojej, nie widzą nawet, jak oddają chwałę Mnie i wszystkim świętym. Dusza, gdy oddaje się Woli Mojej, wtedy Ja jej daję Wolę Moją, daję wszystko czego pragnie – a że Jestem Bogiem Wszechmocnym, mogę zmienić wszystkie smutki w radość, wszystkie cierpienia w pociechy. Wtedy odbieram jej krzyż i dusze takie, które się podają Woli Mojej nie cierpią. Bo co to jest krzyż? Krzyż – to są dwa kawałki drzewa. Jeśli kto położy jedno drzewo obok drugiego, to znaczy odda wolę swoją Woli Mojej – to nie ma krzyża. A jeśli sprzeciwia się Woli Mojej, wtedy kładzie drzewo w poprzek i powstaje krzyż.

Dusze cierpiące, dusze którym zdaje się, że was Bóg opuścił, to jest niepodobne. Bo zawsze cała Trójca Nasza pamięta nie tylko o was, jeżeli włosy wasze są policzone na głowie [Mt 10,30] i jeden nie spadnie bez Woli Mojej.

To Bóg, który was stworzył na obraz i podobieństwo Swoje i cała Nasza Trójca Święta pragnie, abyście były odbiciem Naszym. Mało! Abyście się stali Nami, zjednoczeni, nigdy nie rozdzieleni, pragnę abyście się stali jedno, jakoMy [por. J 17,21]. Abyście byli świętymi, jako Ojciec wasz Niebieski Świętym jest. Abyście zawsze widzieli siebie w Nas. Abyśmy mieszkali w was. Abyście Nas kochali, bo jeżeli Nas miłować będziecie, przyjdziemy i mieszkanie uczynimy w was [por. J 14,23].

Bo „czyż nie wiecie, żeście Kościołem Bożym, a Duch Pański mieszka w was?” [1 Kor 3,16].

„Jako w Niebie, tak i na ziemi”

16.VII.1961 r.

Jako w Niebie, tak i na ziemi [Mt 6,10]. W Niebie wypełniana jest Wola Moja na każde skinienie. Tam nie ma tego, żeby ktoś nie wypełnił Woli Mojej. Całe Niebo uwielbia Nas Wszystkich /Trójcę Świętą/.

Dusza powinna uwielbiać Naszą Wolę w Niebie, to znaczy Nasze rozporządzenia i iść za Naszą Wolą, a nie sprzeciwiać się Naszej Woli. Jesteśmy Wszechmocni, wszechwładni, możemy stwarzać, niszczyć i na nowo stwarzać. Możemy rzucać gromy, przemieniać dusze, przemieniać dusze w Nas, abyśmy byli jednomyślni wielkimi pragnieniami, abyśmy byli zjednoczeni w woli waszej w Nas. Pragniemy aby dusze wołały: „bądź Wola Twoja, jako w Niebie, tak i na ziemi”, ale daliśmy człowiekowi wolną wolę. Może Nas kochać albo nienawidzić. Dusze są na ziemi, ziemia ich ciągnie, skutki grzechu pierworodnego żyją. Ciągła walka. Bo My pragniemy Naszej Woli, a wola ludzka pragnie pełnić wolę swoją. Co czynić? Daliśmy człowiekowi wolną wolę po to, żeby Nas kochał, uwielbiał, miłował z własnej woli. Miłość z przymusu nie daje Nam żadnej chwały. Żeby dusze wiedziały, jak drogocenny mają skarb w wolnej woli i jaką Nam oddać mogą chwałę przez wolną wolę, starałyby się wyniszczyć swój rozum, swoje „ja”. Dusza taka, która oddaje swój rozum Naszej Woli i pracuje z Naszą Łaską, wyniszczona przez ciągłe zwalczanie siebie, wszystkich swoich skłonności, wszystkich swoich wad. W takiej duszy na gruzach jej wyniszczenia budujemy dzieła największej Naszej Miłości i Świętości. Dusza, choćby – jak Mój uczeń mówił – porwana była do trzeciego Nieba, w zachwycie Naszej Miłości, a nie deptałaby siebie, nie byłaby niszczeniem siebie, mało daje Nam chwały.

Ale niech się dusze nie lękają, bo człowiek stworzony z ziemi, jest ziemią i do ziemi ciągnie. Ziemia jest ziemią i każdemu jest dany bodziec, który go policzkuje. Ale właśnie na tym polega świętość, aby mimo wszystkich rozkoszy ziemi, dusza starała się z Łaską Naszą wyniszczać te osty na ugorze jej duszy.

O, jak wielką chwałę oddaje Nam taka dusza, mimo największych wad, mimo sprzeczności. Tu Łaska Boża porywa ją i chciałaby dojść do najwyższej świętości, a ziemia ciągnie ją swoją doczesnością, materializmem, mamoną, która zaślepia jej oczy duszy, zabrania jej czynić Nam z wszystkiego chwałę, staje się przyziemną – jak powiedziałem: ziemia ciągnie do ziemi.

Ale najdroższym skarbem jaki dałem duszy, jest wolna wola. Jest ona tak drogocenna, że to właśnie czyni świętych i takie dusze są najdroższymi skarbami. Takie dusze chociaż walczą i są przyziemne, im więcej mają walki ze złamaniem swojej woli, tym większa ich świętość, większa Nasza Chwała i radość tej duszy, bo staje się zjednoczeniem Woli Naszej z jej wolą. Wtedy możemy powiedzieć o takiej duszy, że jest odbiciem Naszym, świątynią Naszą – mało – jest jakby całą Naszą Świętą Trójcą. Bo cóż [to] jest Trójca Święta? Zjednoczeniem Ojca z Synem i Duchem Świętym.

Tak samo zjednoczenie duszy z Bogiem na tym polega, że jest w niej już jedna Wola Boża, jeden Bóg, a w Trzech Osobach.

Duszy, która daje Mi wolę swoją, daję Wolę Moją. Wtedy czynię jej wolę, daję wszystko o co prosi.

Piękną modlitwą kościelną jest modlitwa:

„Przyjm Panie wolę moją, weź rozum, pamięć, wszystko co posiadam. Tobie to oddaję. Miłością i łaską obdarz mnie, a dosyć będę bogatym i więcej niczego nie pragnę”.

Jest to modlitwa, która bardzo jest miła Sercu Mojemu. Wtedy dusza oddaje Mi wszystko, co ma najdroższego, bo oddaje swoją wolę. Wtedy Ja Jestem Panem jej woli i mogę czynić co zechcę i jestem jakby Królem i Władcą jej duszy.

Dusze, które oddały Mi wolę swoją, stają się Mną, bo gdy stałem się Człowiekiem, powiedziałem Ojcu Memu:

„Idę, aby czynić Wolę Twoją”.

Moja modlitwa na ziemi, jako Boga-Człowieka była modlitwą: „Ojcze nie jako Ja, ale jako Ty chcesz”. Niech dusze powtarzają tę modlitwę, a wtedy wszystkie jej trudności w drodze uświęcenia znikną, bo nie dopuszczę, aby dusza, która oddała swoją wolę Naszej Woli, mogłaby nie być wysłuchana i nigdy taka dusza nie będzie potępiona, która oddała swoją wolę Woli Naszej.

„Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj”

20.VII.1961 r.

„Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj” [Mt 6,11]. Proście, abym wam dał tego Chleba Żywota, Chleba Ciała i Krwi Mojej. Bo kto pije Krew Moją i pożywa Ciało Moje – Ja mieszkam w nim, a on we Mnie [por. J 6,56]. Ten Chleb Żywota, to przemienienie, przeistoczenie duszy człowieka we Mnie. Wtedy Ja żyję w duszach, a one żyją we Mnie i jesteśmy jedno, tak jedno, jak jesteśmy w Trójcy Przenajświętszej jedno.

Każda Komunia Święta, to Pokarm dla duszy.

Dusze pragnące żyć we Mnie, dusze, które pragną świętości, zjednoczenia, niech przychodzą codziennie po ten Chleb powszedni znaczy codzienny, bo codziennie każdej duszy potrzeba tej Mocy i Siły – tego Chleba.

Jest to Pokarm, jest to Napój, to „Wino, które rodzi dziewice” [Za 9,17], które przeistacza dusze, czyni je świętymi.

Beze Mnie nic nie możecie [J 15,5]. Dusze spragnione miłości, spragnione świętości, przyjdźcie de Mnie, pijcie Krew Moją, pożywajcie Ciało Moje, a przemienię was w Siebie i będziemy jedno.

Jest to pokarm nie tylko dla tych, którzy się dobrze mają, żyją zawsze we Mnie, ale jest to pokarm dla tych, którzy pragną się oderwać od swego ciała, od swoich namiętności, od swoich złośliwości, które są jakby wpętane w więzy swojego ciała. Są to dusze, które są najdroższymi w Moich Oczach, w Oczach Boskich, bo pragną iść za Mną, a jakże często są w niewoli swojego ja, w niewoli swojego ciała. Duch wyrywa się, ale ciało ich jest mdłe, nie mają siły woli, upadają. Świat, szatan, wszystko jakby wrzawa wojenna zagłusza ich.

Są to dusze, za które Ja wylałem Krew Moją. Są to dusze, za które Ciało Swoje dałem na całopalenie. Poniosłem Mękę, śmierć, aby właśnie te dusze zbawić. Bo przyszedłem nie do zdrowych, ale do chorych i źle się mających.

Niech te dusze przyjdą do Mnie po to lekarstwo, pomoc, siłę. Niech przyjdą i pożywają Mego Ciała, piją Krew Moją. Niech idą po ten Chleb Mocy, po to Wino Zdrowia, a będą uleczone. Im więcej są chore, więcej słabe, właśnie wtedy niech idą do Trybunału Pokuty, a potem niech przyjdą na ucztę Eucharystyczną. Niech Mi uścielą wieczernik, abym mógł spożywać z nimi, abym mógł ich przemienić, jak przemieniłem chleb w Ciało, a wino w Krew Moją.

Niech się nie lękają, niech mają tylko dobrą wolę, niech Mnie pragną, a to jest najważniejsze.

Kto pragnie, niech przyjdzie do Mnie i pije [por. J 7,37]. Dam mu zdrój łaski, chleb żywota.

Przyjdźcie do Mnie wszyscy [por. Mt 11,28], nie tylko ci, którzy macie szatę godową i radośni jesteście. Wy możecie przyjść na ucztę Mojej Miłości, aby Mi radość sprawić, przez ciągłe zjednoczenie się ze Mną, przez ciągłe odbicie was we Mnie. Cieszę się z takich dusz. To są właśnie kielichy białych lilii, to są śnieżne kwiaty, wyhodowane w ogrodzie Miłości Mojej, pielęgnowane ręką Matki Mojej, która tak bardzo kocha dusze śnieżne.

Ale Ja pragnę tych dusz, które są jak kłosy złamane, które są jak lilie ale w bagnie. Właśnie te dusze są Moimi synami, bo to są te zgubione owieczki, dla których ranię sobie stopy i idę ich szukać, a gdy znajdę, rzucam dziewięćdziesiąt dziewięć, a tą biorę na ramiona, przynoszę ją do owczarni Mojej, do Trybunału Pokuty, a wtedy z jaką miłością spoczywam w tej duszy, bo to jest właśnie ta owieczka zgubiona, której tak szukałem.

23.VII.1961 r.

Pójdźcie do Mnie wszyscy pożywać ten chleb powszedni. Pójdźcie grzesznicy! bo kto pożywa Ciało Moje i pije Krew Moją, ten żyje Życiem Moim [por. J 6,57]. Jestem jako Chleb, jako Lekarstwo, jako Odtrutka na grzechy. Im więcej dusza ma ułomności, że trudno jej iść przez życie aby nie upaść, tym więcej powinna przychodzić do Mnie po tę Moc, po tę Siłę, po Zdrowie duszy. Jest to lekarstwo, które leczy rany duszy.

Jeżeli nie będziecie pożywać Tego Chleba i pić Krwi Mojej, nie będziecie mieli w sobie żywota [J 6,53]. Pożywanie Ciała Mego to życie, to życie dusz, które będzie trwać wiecznie.

Kosztujcie i zobaczcie, jak słodki jest Pan [por. Ps 34,9]. Jak życie duszy złączonej w Komunii Świętej jest piękne! To niebo na ziemi. Bo dusza, to świątynia Nasza [por. 1 Kor 3,16]. Z jaką Miłością biegnę do takiej duszy, jak ognista strzała, jak ogień, aby rozpalił jej serce, bo Jestem Ogniem, Płomieniem.

Pragnę aby dusze paliły się ogniem i rozpalały innych. Aby były pochodniami i świeciły. Tam gdzie jest ciemno, aby świeciło się światło, tam gdzie zimno, aby palił się ogień. Tam gdzie śmierć, aby stało się zmartwychwstanie. Abyśmy byli jedno, tak jedno jak jedno jest Nasza Trójca Święta.

Dusze! Pragniemy miłości! Przyjdźcie po Miłość!

Pijcie słodycz Moją, a życie wasze stanie się radością.

Smutki wasze przemienią się w radość.

Słabości wasze w moc.

Przyjdźcie bo jestem Bogiem Miłości i spragniony jak wy, spragniony miłości waszej. Na Łonie Ojca Mego miałem wszystkie rozkosze Nieba.

Rozkosz, całej Trójcy Naszej Świętej jest tak wielka, że wystarczająca za wszystko. A jednak stałem się Człowiekiem, aby stać się Chlebem – aby łączyć się z wami, abyście Mnie pożywali, bo pragnąłem miłości i pragnę miłości człowieka. Miałem wszystko, a tęskniłem za miłością człowieka.

Przyjdźcie do Mnie! Ugaście Moje pragnienie, pragnienie pożywania Paschy. Ugaście pragnienia Serca Mego, złączenia się z sercami waszymi. Pragnę, aby tętno Mego Serca tętniło w waszym sercu. Pragnę, aby Krew Moja tętniła w waszej krwi. Pragnę, aby oddech Mój był waszym oddechem. Pragnę miłości! Bóg Wielki, Przedwieczny, Bóg Miłości, Bóg, który wszystko trzyma w Swoim Ręku, Bóg Wszechmocny, który może wszystko zniszczyć i wszystko stworzyć, ten Bóg jest żebrakiem waszej miłości. Ten Bóg pragnie waszej miłości. Pragnie żyć z wami, jak Ojciec, jak Przyjaciel, jak Oblubieniec. Nie lękajcie się Mnie. Jestem Bogiem Miłości. Nie lękajcie się Mnie! Pragnę być kochanym. Jak wiecie, stałem się Dziecięciem, bo pragnąłem spoczywać na Łonie Mojej Matki, być przez Nią kochanym i pieszczonym. Nic się nie zmieniło. Jestem Ten Sam. Ten Sam, jak gdy chodziłem po ziemi, żyłem z Moją Matką Niepokalaną, z Moim opiekunem świętym Józefem, z Moimi przyjaciółmi apostołami, z Marią Magdaleną, Martą, Łazarzem. Wszędzie szukałem serca. Tam, gdzie Mi dawali serce, gdzie przytulili Mnie, ugościli Mnie, o jakże hojnym byłem dla tych, którzy Mnie kochali. Czyniłem cuda, uzdrawiałem, nawracałem. Każda dusza była Mi i jest tak droga, jak źrenica Oka Mego. Śmierć poniosłem z miłości. Ostatnią kroplę Krwi wylałem za grzeszników.

Nic się nie zmieniło! Jak byłem dwa tysiące lat temu, takim jestem dzisiaj. Każda Ofiara Mszy Świętej, to ponowienie Ofiary, Mojej Męki, to Krew Moja przelana, to Ciało Moje. I zostałem tu na tej ziemi, bo ziemia Moją jest ojczyzną. Czy na to zostałem zamknięty w Tabernakulum, abym był zamknięty i opuszczony przez tych, których tak ukochałem i za których przelałem ostatnią kroplę Krwi, za dusze, za was?

Czy będziecie tak zimni, obojętni jako to zimne Tabernakulum, w którym mieszkam?

A przecież w tym Tabernakulum Ja Jestem Żywy, z Ciałem i Krwią, z Bóstwem i Człowieczeństwem, z Duszą Moją.

Dusze! Dusze kapłańskie! Czemu tak mało mówicie o Bogu żebraku, o smutnym Bogu zamkniętym w Tabernakulum?! Mówcie ciągle o tym zjednoczeniu Moim w Komunii Świętej! To powinno być tak wielkie wezwanie! Wy powinniście być głosem na puszczy i wołać:

„Gotujcie drogę Pańską!”.

Przygotowujcie drogę serc waszych na przyjęcie Boga – Boga, który jest smutny, bo przyszedł do swoich, a swoi Go nie przyjęli [por. J 1,11].

Mówcie o tym duszom w konfesjonale, przygotowujcie dusze do tej drogi złączenia dusz z Bogiem-Człowiekiem, Bogiem Miłości.

Gdy przygotowujecie dzieci do pierwszej Komunii Świętej, do tego pierwszego pocałunku Boga – Miłości z sercem dziecięcia, to mówcie im ciągle: aby się nie rozłączały ze Mną, bo nie po to zstępuję do serca dziecięcia, abym potem był zapomniany. Pilnujcie jak ogrodnicy w ogrodzie dusz tych białych kwiatów, aby trucizna grzechu, ten powiew szatański, nie owionął i nie zatruł tych kielichów zwracających się ku Mnie, bo Ja pragnę w liliach ich dusz mieszkać i nigdy nie rozłączyć się z nimi. Wasz to obowiązek jest!

Nie myślcie, że gdy dziecię jest już złączone z Miłością Moją, w tym pierwszym pocałunku Miłości Mojej, to koniec waszej pracy. Wy musicie czuwać i wszystko dać z siebie. Wołać do tych dusz, aby wszyscy przyszli, aby ten chleb powszedni był ich mocą, siłą na walkę ich życia młodocianego, aby pili tę Krew Moją, to Wino, które rodzi dziewice i czyni świętych.

1.X.1961 r.

Dusze! pijcie Krew Moją. Pijcie i wylewajcie na cały świat. W Krwi Mojej Zbawienie. Krew Moja odkupiła świat. Dzisiaj świat jakby potrzebował na nowo odkupienia Mojej Męki i Mojej Krwi. Dziś na świecie dzieją się rzeczy takie, jakie się nie działy przed potopem. /Przy tych słowach siostra powiedziała, że Pan Jezus [jest] jakiś zagniewany, że nie widziała jeszcze takiego Pana Jezusa./

Błagajcie Miłosierdzia Mego, pijcie Krew Moją i rzucajcie Ją w świat cały, w dusze, abym nie musiał karać świata.

Bo Krew Moja, to wstrzymanie Mojej Ręki karzącej, bo Jestem Bogiem Miłosierdzia.

Jestem Bogiem odrzuconym. Wyrzucają Mnie z serc ludzkich, z rodzin. Jestem odrzucony z serc dziecięcych. Szatan robi wszystkie wysiłki i toczy walkę z Bogiem, walkę ze Mną.

Wzywajcie wszystkie chóry anielskie i archanielskie, wzywajcie świętego Michała, aby mocą Mocy Mojej zdeptał szatana.

Kościół niech się modli do Miłosierdzia Mego! Niech będzie zatwierdzone święto Mego Miłosierdzia, bo w tym wasza ostoja, w tym wasza siła, w tym [jest] pokój w całym Kościele i całym świecie. Wzywajcie Moją Matkę Niepokalaną. Ofiarujcie przez Jej ręce Krew Moją – Ona jest Matką Zbawiciela i Matką Odkupiciela – aby przez Swą Niepokalaność wybłagała pokój w duszach, pokój w świecie, aby Swoją stopą Niepokalaną zdeptała węża piekielnego.

Powtarzajcie często, powtarzajcie ciągle:

„Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj”.

To jest błaganie, abym wam dał Samego Siebie jako Napój i Chleb Mocy, Chleb Żywota, bo kto nie będzie pożywał Ciała Mego i pił Krwi Mojej, ten nie ma żywota w sobie [por. J 6,53].

„I odpuść nam nasze winy jako i my odpuszczamy naszym winowajcom”

29.X.1961 r.

„I odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom” [Mt 6,12]. Przebaczać, odpuścić może tylko Bóg i matka. Przebaczać jest rzeczą bardzo trudną. Najwięcej zła i grzechu jest przez brak przebaczenia. Dlatego odpuszczam grzechy wtedy, gdy widzę w duszy przebaczenie i pojednanie się z bliźnim.

Jeśli dar przyniesiesz przed ołtarz Mój, a bliźni ma coś przeciwko tobie, to zostaw dar, a idź się pojednaj.

Wielu przebacza ale zewnętrznie – dla formy. To nie jest jeszcze przebaczeniem. To jest oszukiwanie samego siebie. Przebaczać, to jest w głębi duszy nie pamiętać.

Wielu przebacza, ale na dnie duszy zostaje ten żal do bliźniego swego. Wielu jest, którzy idą do ołtarza Mego, przyjmują Mnie w Komunii Świętej, a w sercu ich jest nienawiść, gorycz – w sercu nie ma pojednania.

Jakże Ja mogę mieszkać w takiej duszy, w której nie ma przebaczenia!, nie ma pokoju i nie ma pamięci na te słowa: „i odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom”?

Jak mogę mieszkać w takiej duszy? Przychodzę jak gość i odchodzę, bo nie mogę zostać tam, gdzie nie ma miłości, a miłość bliźniego to wszystko.

Dusze, które chcą dojść do wielkiej doskonałości, muszą przebaczać.

Niech pamiętają na Moje pierwsze Słowa na Krzyżu – „Ojcze! odpuść im, bo nie wiedzą co czynią!”.

Niech uczą się ode Mnie, niech pomną, jak strasznie cierpiałem wtedy, gdy złość ludzka dochodziła do zenitu – do złości szatańskiej. Wśród największych męczarni, Moje Usta spalone wypowiedziały te Słowa: „Ojcze! odpuść im, bo nie wiedzą co czynią!”.

Te słowa były wypowiedziane dla wszystkich dusz, które znajdą się w takiej sytuacji, gdzie będą opuszczone, prześladowane, kiedy ich serca będą zranione i ze siebie nic nie mogą uczynić, bo są bezradne.

Niech wspomną na te Słowa: „Przebaczam!”.

Będą to może cierpienia od najbliższych, najukochańszych. Będą to cierpienia tych, którzy najwięcej chcieliby czynić dobrego i czynią. Ich serca będą przepełnione boleścią i trudno im będzie powiedzieć: „Przebaczam”.

Niech westchną do Miłosierdzia Bożego Mego, bo Miłosierdzie przebaczyło na Krzyżu wszystkim.

Miłosierdzie Moje przebacza tysiące razy.

Gdziekolwiek tylko widzę skruchę i błaganie Miłosierdzia Mego, tam śpieszę, przebaczam, zapominam – i duszy, która by w najcięższym była grzechu, która przyjdzie do Trybunału Pokuty i Miłosierdzia Mego – przebaczam po królewsku. Mówię tylko: „Przebaczam i proszę, nie grzesz więcej”.

Przebaczam wszystkim bez wyjątku. Może przyjść najcięższy zbrodniarz do Mnie – nie pytam, jak nie pytałem dobrego łotra o jego uczynki dobre, abym miał podstawę do przebaczenia. Ale przebaczam i tak, jak mówiłem do łotra: „Dziś ze Mną będziesz w Raju” [Łk 23,43]tak tu mówię: „będziesz w Raju Mojej Miłości, będziesz w Raju Królewskiego Serca Mego”, bo dając mu Siebie w Komunii Świętej, daję mu Pocałunek Miłości i pokoju, pocałunek przebaczenia.

Dusze, które pragniecie zjednoczyć się ze Mną, które pragniecie być w Królestwie Moim, w Królestwie Miłości, w Królestwie uścisku Miłości Mojej tu na ziemi i pragniecie być w Królestwie Moim, którego nie ma końca, bo jestem Królem Miłości, bo gdzie jest Miłość, tam jest Królowanie, jeżeli pragniecie zasiąść na stolicy Królestwa Mego i wychwalać Mnie po wszystkie czasy, to przebaczajcie, tak jak Ja przebaczam.

Gdy serca wasze zranione i w sercach waszych ból już się nie pomieści przez uczynione wam krzywdy przez bliźnich, to spójrzcie w Moje Oczy, zalane Krwią i Łzami na Krzyżu, spójrzcie na Serce zranione, spójrzcie i wspomnijcie o tym, że cierpienia Moje były ponad wszelkie cierpienia ziemskie. Bo jestem Bogiem, Królem, a na Krzyżu byłem zelżony, znieważony, zbezczeszczony – wasz Bóg, Stworzyciel, Miłość!

Przyszedłem, aby was zbawić, przeszedłem wszystkie Męki, aby was podnieść do synostwa, Mojego synostwa Bożego, i z przebitego Serca wylałem ostatnią kroplę Krwi. Była to Krew i Woda Miłosierdzia Mego, była to Krew i Woda Przebaczenia!

Wszystko dałem, ostatnią kroplę Krwi wylałem za was, aby was nauczyć przebaczenia, aby was nauczyć, jak trzeba przebaczać, aby się stać umiłowanym synem Moim, aby się stać umiłowaną córką Moją, abyście się stali świętym przez przebaczenie.

Powiecie: „Panie, Ty byłeś Bogiem, a my jesteśmy tak mali, tak słabi i tak trudni do przebaczania”. Ale niech dusze Mnie zrozumieją. Że na Krzyżu byłem Bogiem, to prawda, bo Bóstwo zawsze było we Mnie, ale w czasie wszystkich Moich cierpień, byłem tylko Człowiekiem.

Dlatego przybrałem waszą naturę, abym mógł więcej jeszcze przebaczać – i w całej Mojej Męce było wielkie opuszczenie. Czy nie słyszeliście Mojego Słowa:

„Boże Mój, Boże Mój, czemuś Mnie opuścił?” [Mt 27,46].

Przeszedłem wszystko, aby zrozumieć mowę waszych serc, aby was umocnić, gdy będziecie przechodzić tę samą Golgotę, gdy będziecie prześladowani przez bliźnich, gdy będziecie pokrzywdzeni, abyście mogli w waszych, bolesnych chwilach powiedzieć tak, jak Ja mówiłem:

„Ojcze, odpuść im, bo nie wiedzą, co czynią” [Łk 23,34]

i abyście się zwrócili do Mnie, abym wam przebaczył wasze winy, tak jak wy przebaczacie waszym winowajcom.

„I nie wódź nas na pokuszenie”

5.XI.1961 r.

„I nie wódź nas na pokuszenie” [Mt 6,13]. Módlcie się, abym nie dał wam cierpień, aby nie dał wam rzeczy takich, których nie moglibyście znieść. Módlcie się, abym był zawsze z wami we wszystkich cierpieniach, we wszystkich przeżyciach, [abym] pokonał trudności ciała, abym był Bogiem Mocy, Bogiem Pocieszenia, Bogiem Ojcem. Módlcie się, abym nie rzucał gromów na was, nie patrzył na grzechy wasze jako Bóg Sprawiedliwy, ale Bóg Dobroci, bo [nie] pragnę, abyście Mnie wielbili, jako Potęgę, bo mam Moc rzucać gromy, mam Moc – i Sprawiedliwość wymaga kary. [W orędziu z 22.II.1959 r. Bóg mówi: „Przychodźcie do Mnie, jako do Boga Miłości i Wielkiego Miłosierdzia, a nie, jak do Boga Sprawiedliwego…” oraz „ten, który Mi służy z lękiem, ze strachem, abym go nie ukarał i nie odrzucił w ciemności piekielne, ten nie daje Mi chwały…”]

Módlcie się, abym nie był Bogiem karzącym, ale Bogiem Wielkiej Dobroci i Wielkiego Miłosierdzia.

Wołajcie tak, jak apostołowie, gdy łódź ich była rzucona na falach morza:

„Panie – ratuj, bo giniemy!” [Mt 8,25].

Ale pamiętajcie, że wśród burz waszego życia Ja pragnę mieszkać i gdy wam się zdaje, że łódź tonie, i wam się wydaje, że śpię – dopóki spoczywam w waszych sercach, Ja czuwam! Bo Serce Moje, to Serce Ojca – więcej: Serce Matki.

Czuwam nad wami i wiedzcie, że jedno Moje Słowo, jak powiedziałem, ongiś do morza rozhuczanego „ucisz się” [Mr 4,39], tak jedno Słowo Moje uciszy wszystkie gromy, nawały wszystkich nieszczęść, uciszy burze waszego życia i stanie się cisza wielka w duszach waszych. Nastąpi pokój w sercach waszych, nastąpi pokój we wszystkich waszych walkach, cierpieniach i usunę karzącą Rękę Moją, a otworzę Serce pełne Miłosierdzia, bo jestem Bogiem Miłości i Wielkiego Miłosierdzia, Bogiem Dobroci, bo stworzyłem miłość i pragnę miłości.

Przyjdźcie do Mnie po miłość, przyjdźcie do Mnie po łaski! Nie miejcie Mnie jako Boga gromów, nie miejcie Mnie za Boga, który by dał cierpienia ponad siły wasze, bo zawsze jestem z wami, jako Bóg Miłości, Bóg Dobroci.

Dusze, które cierpią, [które] słabe są. Dusze bezradne, dusze beznadziejne przyjdźcie do Mnie i powiedzcie: „Nie możemy cierpień znosić z miłością. Bądź nam Bogiem Miłości i Miłosierdzia i nie wódź nas na pokuszenie – to znaczy: nie dawaj nam cierpień tyle, abyśmy ich nie mogli znieść. Bądź nam Miłością, bądź nam Ojcem i przyjdź nam z pomocą we wszystkich pokusach, we wszystkich załamaniach naszych.

Ufajcie i wiedzcie, że nigdy nie dam cierpień ponad siły wasze, ale pragnę, abyście Mnie o to prosili, abyście przez modlitwę silniej się ze Mną łączyli, abyśmy byli jedno – tak jedno jak Jesteśmy w Jedności Trójcy Przenajświętszej.

Bo niczego nie pragnę od was tak bardzo, jak pragnę, abyście wcielili się [*] we Mnie, aby miłość nasza była nierozerwalna, miłość, która umie być miłością, Miłością Ojca, a miłość wasza, aby była miłością dziecka. Pragnę waszej miłości dziecięcej, ślepej ufności, abyście we wszystkich waszych walkach rzucali się w objęcia Moje, który nie pragnie karać dzieci swoich, chociaż Jestem Bogiem Sprawiedliwości i Mocy – ale pragnę was tulić do Mojego Serca, jako dzieci umiłowane, abyście były bezpieczne i spokojne, bo pragnę was strzec, jako źrenicy Oka Mego. [* „wcielili się” – znaczenie tego słowa wyjaśnia Jezus w orędziu z 30 września 1951 r. „O Dziecięctwie Duchowym” mówiąc: „Tak, jak w Maryję wcieliłem się i żyłem w Niej, tak pragnę wcielić się w dusze i żyć w duszach.”]

I gdy przyjdziecie z taką miłością do Mnie, z miłością dziecka, to będziecie zawsze wysłuchane, i nie dam wam nigdy takich cierpień, bo ufność wasza, wiara wasza, miłość wasza cofnie Moją Rękę karzącą, i ta sama Ręka obejmie was i przyciśnie do Swojego Boga Miłości i Wielkiego Miłosierdzia.

„Ale nas zbaw ode złego – Amen”

19.XI.1961 r.

„Ale nas zbaw ode złego – Amen” [por. Mt 6,13]. Módlcie się, abym nie był dla was Bogiem Sprawiedliwości, ale Bogiem Miłosierdzia. Co dzień wołajcie:

„Ale zbaw nas ode złego”.

Wybaw nas od złego potwora, od złego ducha, od wszelkich sideł szatańskich. Módlcie się, aby dusze wasze były zawsze gotowe stanąć przed sądem Bożym, abym was nie sądził jako Bóg Sprawiedliwy, ale jako Bóg Miłosierdzia. Módlcie się, abym was zachował od klęsk, od wszelkich cierpień doczesnych. Módlcie się, gdy przyjdą na was cierpienia:

„Wybaw nas Panie od chorób, bądź nam Mocą i Ostoją, zachowaj nas od wszelkich nieszczęść, od niepowodzenia”, abym we wszelkich cierpieniach był waszą Mocą, waszym Ojcem, Pocieszycielem, Ojcem Przebaczenia, Ojcem Wybawienia od wszelkiego złego. Módlcie się, abym was wybawił, abym ochronił was od napaści złego ducha, od napaści ludzkiej, abym rozkazał aniołom Swoim, aby was strzegli przed wszelkim złem.

Módlcie się nie tylko za samych siebie. Módlcie się za braci waszych, módlcie się za grzeszników. Módlcie się przede wszystkim za Kościół cały święty, aby łódź Piotrowa na falach wzburzonego morza, na falach życia doczesnego nie zatonęła.

Módlcie się za zastępcę Mego /Ojca Świętego/, głowę Kościoła, abym go strzegł, jako źrenicy Oka Mego, aby Duch Święty oświecał go, aby mógł rządzić Królestwem Moim, bo Królestwo Moje to Kościół, to Królestwo dusz.

Módlcie się aby szatan, piekielny wróg Mój, we wszystkich duszach nie zarzucał sideł swoich, abym pogromił wszelkie jego zakusy i zdeptał, i zniszczył panowanie jego.

Módlcie się do Matki Mojej Niepokalanej. Oddawajcie Jej wszystkie wasze cierpienia, wszystkie wasze troski, oddawajcie Jej cały Kościół święty, bo Ona jest Oblubienicą Ducha Świętego, aby Duch Święty, Duch Pokoju, Duch Świętości panował nad wami, nad Kościołem, nad całym światem. Módlcie się do Mojej Matki, aby Swoją stopą zdeptała węża piekielnego, aby cała Trójca Nasza Święta zatryumfowała nad duszami waszymi, nad Kościołem i nad całym światem.

Aby zatryumfował Pokój Mój. Mój Pokój, a nie ten, który świat daje.

Módlcie się, abym został z wami po wszystkie dni, aż do skończenia świata.

Módlcie się, aby w Kościele było jedno wielkie zjednoczenie, aby nastała jedna Owczarnia i jeden Pasterz.

Módlcie się i nie ustawajcie – ufajcie!

Jestem Bogiem Dobroci, jestem Ojcem, Jestem Bogiem Pocieszenia.

Nasłuchuję na każdy wasz szept modlitwy waszej.

Módlcie się przede wszystkim we wszystkich waszych smutkach, cierpieniach, lękach waszych.

Wołajcie jak apostołowie, gdy łódź ich tonęła:

„Panie ratuj nas. Miej nas w Swojej opiece na każdy dzień, na każdą chwilę”.

Módlcie się do Mojej Matki Niepokalanej. Oddajcie się pod Jej opiekę, pod Jej obronę i powtarzajcie modlitwę, która jest bardzo miłą Matce Mojej:

„Pod Twoją obronę uciekamy się, Święta Boża Rodzicielko”.

Ona jest waszą Matką Pocieszycielką.

Jej pośrednictwo wybawi was od wszelkiego złego.

Amen.

19.XI.1961 r. Niedziela w oktawie Matki Boskiej Ostrobramskiej.

——————————-

Komentarz: Treść przepisana ze starego maszynopisu. W nawiasach kwadratowych są przypisy z Biblii oraz nowe słowa uzupełniające niejasne zdania.


WIDZENIA - Siostra Medarda (Zofia Wyskiel)

WIDZENIA SIOSTRY MEDARDY Siostra Medarda (Zofia Wyskiel) 1893-1973 Rozmowy z Jezusem Chrystusem, Duchem Świętym i Maryją Matką Najświętszą (...