czwartek, 5 grudnia 2019

O Duchu Świętym - Siostra Medarda (Zofia Wyskiel)

O Duchu Świętym

Siostra Medarda (Zofia Wyskiel) 1893-1973

Orędzia Trójcy Świętej, Poznań 1951 r.

O MAŁO ZNANYM, MAŁO KOCHANYM I WIELBIONYM BOGU

KTÓRY ZWIE SIĘ ŚWIATŁOŚCIĄ I MIŁOŚCIĄ

I JEST UŚWIĘCICIELEM DUSZ

Od Tego, w którego promieniach mieszkacie, a nie wiecie o tym.

8 kwietnia 1951 r.

„Azali nie wiecie, żeście Kościołem, a Duch Święty mieszka w was?” [1 Kor 3,16].

Każda dusza jest stworzona przez Ojca Mego, odkupiona przeze Mnie, ale uświęcona przez Ducha Świętego [Rz 15,16]. Duch Święty jest Trzecią Osobą całej Trójcy Naszej, On jest Duchem Uświęcicielem.

Wszystko, aby się stało miłe, aby stało się wykończone, aby stało się drogocenne, wartościowe, staje się przez Ducha Świętego. Jak ten obraz, który przez artystę jest namalowany. Ale nie jest wycieniowany, nie jest upiększony – mało daje uroku. Dopiero, gdy każdy rys jest pędzlem dobrego artysty wycieniowany, wtedy piękno ukazuje się w całej postaci i zachwyca oko patrzącego, tak samo i tu w tworzeniu wszystkiego dzieje się to samo. Wszystko, co się stało /np. niebo, człowiek/ było piękne, było dobre, ale uzupełnienie wszystkiego dokonało się przez Wielkiego Artystę – przez Ducha Świętego.

Ojciec Przedwieczny wypowiedział Słowo: „Niech się stanie ziemia”. I stała się ziemia.

Powiedział: „Niech się staną gwiazdy, przestworza, niech się staną wody i wszystkie inne twory!” [Rdz 1]. I nic nie stało się [samo] przez się, z przyrody, ale wszystko stało się z myśli i Woli Wielkiego Stwórcy i Pana wszelkich żywiołów. Żaden najmniejszy robaczek i żaden najdrobniejszy kwiat nie stał się sam ze siebie, ale to wszystko, co jest stworzone, jest wypowiedzią Myśli Największej Potęgi, która zwie się Bogiem – Bogiem Trójjedynym.

Wszystko było piękne i sam Stworzyciel był zadowolony, gdyż, „cokolwiek uczynił, dobre jest” [por. Rdz 1,31]. A jednak było to wszystko tak, aby ktoś dobrze zrozumiał – jak obraz, gdy wisi w pokoju, każdy go widzi, ale gdy wywieszony jest na zewnątrz, wtedy ten sam obraz staje się jakby piękniejszy i wtedy można podziwiać pracę artysty. I kto dobrze się na tym rozumie, każde pociągnięcie pędzla staje się większym podziwem dla znawcy i zachwytem dla zdolności odnośnego artysty. Otóż, tak samo jest z całą pięknością wszystkiego co jest dokonane. Podziwia się Wielkiego Artystę [Boga], ale Wykończycielem, który rozjaśnia, który nadaje urok godny wielkiego podziwu, jest właśnie Duch Święty. On jest właśnie jakby tym najdelikatniejszym pędzlem, który wszystko uzupełnił, wycieniował i nadał piękno, gdyż to jest Duch Piękności, Duch Światłości, Duch Miłości, Duch Artysta, Duch uzupełniający wszystko, co jest stworzone, Duch największej subtelności.

Bo, jakkolwiek cała Trójca Nasza jest jedno, ale każda Osoba jakoby ma odrębne Swoje działalności: Bóg Ojciec – Stworzyciel, Słowo [J 1,1] /tzn. Jezus/, które Ciałem się stało [J 1,14] – Odkupiciel, a Duch Święty – Uświęciciel.

O jakże cieszę się, że nadeszła chwila, aby wypowiedziane były te słowa, które od wieków były obmyślane, aby teraz były wypowiedziane.

(To mówi Jezus, bo to Pan Jezus mówi o Duchu Świętym.)

Dusza ludzka to jest wielkie arcydzieło Boże, którego nikt nie może dokonać. Bo są rzeczy, które geniusz wynajduje przez łaskę, daną mu od Boga. Wiele jest rzeczy, które podziwia świat. I starają się, aby coraz nowsze robić odkrycia. Ale duszy ludzkiej – choćby to był największy genialny człowiek – duszy ludzkiej nikt nie potrafi uczynić. Jest to dzieło Boskie, jest to odbicie Boga. Niech wszyscy mędrcy, ze swoją filozofią wystąpią ze swoimi wynalazkami, ale niech będzie ktoś taki, który by powiedział, że stworzył duszę ludzką, a na to najgłębszy filozof stanie się niemym. Nie będzie miał odpowiedzi, bo tego uczynić nie jest zdolny.

Może ktoś powiedzieć, że wszystko jest przyrodzone co istnieje. Ale niech powie kto daje ruch i czyn temu wszystkiemu, aby istniało? Musi przyznać, że jest to Potęga, która tym kieruje. Bo niechby tylko taka rzecz jak słońce: Niech słońce nie świeci – żadna roślina, żadne stworzenie nie rozwinie się. Staną się ciemności i wszystko, po niejakim czasie zacznie ginąć. Powie ktoś, że słońce jest rzeczą przyrodzoną. Ale jeśli jest przyrodzone, to kto mu daje moc tę, aby było uruchomione, aby świeciło i dawało promienie ożywcze, aby to, co istnieje, nie zginęło? Wszystko się dzieje tak samo. Gdyby nie było Potęgi Naszej, gdyby nie było wypowiedzianego Słowa!: „Niech się stanie. Niech się stanie ziemia, niech się stanie słońce, niech się staną wszystkie żywioły”, nic by nie istniało. Wszystko było obmyślane od wieków, wszystko stało się Mocą Wielką Wszechmocności, Potęgi i Wielkości Boga Trójjedynego. Całym ruchem, sprężyną tej wielkiej, Wszechpotężnej maszyny istnienia jest Bóg, a trwać będzie wszystko dotąd, dopóki On zechce.

27 kwietnia 1951 r.

Przy stworzeniu tych wszystkich dzieł i wspaniałości, Duch Święty się unosił i stwarzał, upiększał, modelizował. On jest największym Artystą Piękności. Ducha Świętego można nazwać Artystą Piękności. Jest to Jego największy przymiot, gdyż kocha wszystko, co jest piękne.

On gdy zobaczy duszę, która pragnie wyidealizować się, złączyć się z Nami, wtedy przychodzi do niej i przynosi wszystkie Dary, Swoje namaszczenia. Pomaga takiej duszy, by stała się piękna, podobna do Niego.

Przynosi te Dary jakoby piękne farby i tak upiększa Swoimi Darami, wykańcza artystycznie to wielkie dzieło, które stworzone jest na obraz i podobieństwo Nasze. Gdyż pragnie wlać wszystkie najpiękniejsze tchnienia w nią, wszystkie najwznioślejsze pomysły, wszystkie najświętsze porywy. I daje to wszystko stopniowo, łaska za łaską. Działa bezwiednie jak lekki powiew wiatru i tę duszę tak upiększa, mozaikuje ją. Każda łaska, to jakby mozaika, jakby tafelka do upiększania tego wielkiego przybytku, aby słowa nie były wypowiedziane daremnie, że „Jesteście Kościołem, a Duch Święty mieszka w was” [por. 1 Kor 3,16; 6,19].

Dusza niech się tylko odda Duchowi Świętemu. Im więcej na ślepo się odda, tym więcej łask otrzymuje na ślepo, bezwiednie. Bo to jest największa z łask dla duszy. Duszy się często zdaje, że jest oddalona, wie, że coś się dokonuje, ale nie może zdać sobie sprawy, co to jest.

Czuje się małą, czuje się niską, niegodną niczego. Wtedy są chwile największego działania Łaski Bożej, działania Ducha Świętego. Bo wszystkie wielkie arcydzieła pochodzą przeważnie z nicości. Wtedy podziwia się wielkiego artystę, gdy wytworzył wielkie arcydzieło na materii niewiele wartościowej. Wtedy jego geniusz i artyzm się uwydatnia. Takie dusze małe, niepozorne, w świecie prawie nic nie znaczące, to jest materiał, to jest właśnie to płótno, na którym można wymalować wspaniały obraz, podobieństwo Boga, można wyrzeźbić najpiękniejszy posąg i tam zobaczyć odbicie całej Trójcy Świętej.

Dusze maleńkie, oziębłe nawet, które nosicie w sobie jakoby jakąś zaporę, że nie możecie dotrzeć do Światła, do wyżyn, do wielkości, jesteście jakby przytłumione własną nicością, własną oziębłością, własnymi grzechami, nie bądźcie trwożliwe, ale idźcie po Światło, idźcie po Łaski. Odmawiajcie często hymn do Ducha Świętego i z każdego słowa uczyńcie sobie, jakoby akt miłości, akt skruchy. Wzywajcie pomocy, proście o Dary [1 Kor 14,1] Tego, Wielkiego Uświęciciela dusz waszych. Miejcie silną wiarę, nie dawajcie się załamać. Na wasze wątpliwości na waszą chęć cofnięcia się wstecz przypomnijcie sobie, że apostołowie w wieczerniku po Zmartwychwstaniu, byli również trwożliwi, lękali się wszystkiego, aby nie okazać się, że są uczniami Wielkiej Miłości. Byli zamknięci w wieczerniku, dla bojaźni. Trwożni byli, pomimo obecności Matki Najświętszej, o której wiedzieli, że była Pełnią Łask Bożych. Ale skoro Duch Święty zstąpił na nich, stali się mężnymi jak lwy. Wyznawali śmiało wiarę, chlubili się nawet, że są wyznawcami tej wiary, tak, że lękali się ich ci, co przedtem ich prześladowali. Wszystko to uczynił Duch Święty Mocą Swoją [Dz 1,8], Potęgą Swoją. Stał się, jako wielki szum wichru [Dz 2], aby okazać, że Moc Jego silniejsza jest, nad wszelkie podmuchy szatańskie, że może zniszczyć wszystko jednym Tchnieniem Swoim i znowu stworzyć jednym Tchnieniem Swoim.

Duch Święty jest to Miłość Wielka, jest to Światłość Wielka. Gdy dusza jest pogrążona w grzechu, On pierwszy idzie jej z pomocą i daje Światła, daje natchnienia, daje wyrzuty sumienia, że jest na złej drodze. Jego można nazwać „prześladowcą”, bo duszę taką prześladuje na każdym kroku. Przez Światło Swoje tak ją wstrząsa, że żaden grzesznik choćby największy, nie ujdzie Jego prześladowania. On będzie w największych grzechach rozkoszy zatruwał jej każdą chwilę przyjemności i dawał ciągle do zrozumienia, że czyni źle. On będzie zrzucał ślepotę z jej oczu, którą ma jako bielmo, że nic nie widzi, jak się pogrąża w przepaść i przez Światła Swoje będzie jej pokazywał piękności i rozkosze inne, które są w porównaniu do tego błota nieprawości, w którym leży, jak słońce wobec ciemności najbardziej ponurych. Będzie chodził za nią, jak ten myśliwy za zwierzyną, jak ten śledczy za złodziejem. Będzie chodził, jak ten jastrząb, aby chwycić zdobycz swoją i nie spocznie, aż ją posiądzie. Wyrwie ją z wszelkiego niebezpieczeństwa. Nic dla Niego nie jest niemożliwością. Choćby ta dusza była od lat pogrążona w takich nieprawościach, że nazwać by ją można jednym bagnem i błotem, jednym trzęsawiskiem, trujących wyziewów, którymi sama jest zatruta i zatruwała innych swoją trucizną i życiem, pełnym wstrętu, pełnym obrzydliwości. On z wszystkiego potrafi wyprowadzić, Światłością Swoją przeniknąć i jakby to słońce wysuszyć najwstrętniejsze bagnisko i z ziemi tej nieurodzajnej, z ziemi wyschniętej, niepodatnej na urodzaje. On Miłością Swoją potrafi założyć tam cudną i przepiękną oazę, pełną owoców, kwiatów, miłości i wielkiej świętości. I wtedy w takiej duszy rozkoszuje się i cieszy się, że to co zasadził rośnie. On daje Łaski Swoje, a przede wszystkim Łaskę Wody Ożywczej i zasila glebę, aby owocowała. On staje się Słońcem, On staje się Rosą, On staje się Deszczem Orzeźwiającym i jest jakoby Ogrodnikiem. Pielęgnuje każdą roślinkę, czuwa nad każdym jej wzrostem, aby żadna nie wyschła, ale obfitowała. A tym są przede wszystkim Jego natchnienia. Gdy potrzeba było, aby ją wykraść z paszczy piekielnego smoka, był jako Bojownik. Mieczem Swoim przecinał wszystkie węzły, które łączyły ją z grzechem i był niezwyciężony. Rąbał, palił…. Stał się jakby złodziejem. Wykradał ją, rzucał się w bój, aby zdobyć ją, oczyścić ją, obmyć w Łasce Swojej, zamazane podobieństwo Boga na nowo wyświetlić, odbić, a co było zepsute, naprawić. Tam, gdzie rysy Boże były niewidzialne, On pędzlem Swojej Miłości, jako Wielki Artysta wszystko wycieniował, wykończył i z Miłością przegląda się w niej i widzi obraz całej Trójcy Naszej, cieszy się i raduje i powtarza: „Oto jest dzieło, stworzone na obraz i podobieństwo Boże”.

2 maja 1951 r.

Dusza – to jest obraz i podobieństwo Boga. Ale to jeszcze jest za mało wypowiedziane, aby Nas kto zrozumiał w całej istocie, w całej myśli Trójcy Naszej, co to jest obraz i podobieństwo Boga [Rdz 1,27]. Obraz – to jeszcze za mało. Podobieństwo – jeszcze za mało! My pragniemy w duszy mieszkać tak, abyśmy mogli powiedzieć: „To Jesteśmy My!”. Tak złączeni, tak zjednoczeni, jak kropla wody w morzu, w które wpada, rozpływa się i staje się morzem. Dusza, to jest taka kropelka, ale jest tym samym co wielkie morze. Jest nie tylko kroplą, ale morzem bo pochodzi z tej samej wody. Jeżeli kropla wpadnie do morza, rozpływa się i ma wszystkie właściwości morza, tego oceanu, którego nie można objąć okiem, taka jest wielkość przestrzeni.

Nieraz ktoś myśli, że jest zbyt nędzny, aby myśleć o takiej wielkiej rzeczy, aby stać się świętym i stać się jednym z tak Wielkim i Potężnym Bogiem, że nigdy przez swoją własną nędzę nie dojdzie do tego, że to jest za wygórowane pragnienie, że to mogą być tylko dusze wyjątkowe, jedynie przeznaczone na taką świętość. Powiedz takim duszom, że tak nie jest! My jesteśmy Wielką Świętością, Nieograniczoną i Niepojętą – to prawda. Ale, jeżeli jesteśmy Tą Wielką Świętością, Wielką Potęgą i Wielką Miłością, to jest właśnie najlepszy dowód, że tylko ten, który jest wielki i możny, ten, który jest potężny, może dokonać swoim ruchem taki gest wspaniałomyślności, że właśnie nicość może obrócić w potęgę. Gdyby Bóg był kropelką wody, a człowiek byłby morzem, nie mógłby tego zrobić. Ale, że jest właśnie tym maleństwem, tym niczym, dlatego My możemy robić, wytwarzać co chcemy z tej istoty, którą sami stworzyliśmy. Możemy przez Swoją Wszechmoc zniszczyć, a możemy dokonać tak wielkich rzeczy, jak na przykład: zniszczyć świat i na nowo go stworzyć. Taki ruch wobec Naszej Wszechmocności, wobec Naszej Potęgi, nie jest to dokonanie żadnej niemożliwości, bo Potęga jest tak Wielka, że trzymamy ziemię, wszystkie przestworza, niebo – w Swoim Palcu. Jest to w Rękach Naszych jakby przedmiot tak minimalny, jak najmniejsze ziarenko maku, wobec najpotężniejszych wszystkich Dzieł Wszechmocności i Potęgi Naszej.

Dusze maleńkie, te ziarenka, przychodźcie po Łaski Ducha Świętego! Proście o wszystko, a przede wszystkim proście o Jego Dary [1 Kor 12]. Proście o Dar Światłości, proście o Dar Mądrości. Gdyby nie było słońca, gdyby nie było światła, to by nic nie istniało. Ciemność i jedna ciemność – i wszystko musiałoby zginąć. Podobnie jest, gdy w duszy nie ma Światła, tego najważniejszego Daru, który już dany jest na Chrzcie Świętym każdemu człowiekowi, tak, jak wszystkie inne dary. Jest to prezent największy, jaki Bóg może złożyć człowiekowi, w chwili gdy jest wypędzony grzech /w dzień Chrztu Świętego/, to znaczy: czart wypędzony jest ze swoją złością i nienawiścią i dusza staje się największym odbiciem, największym przeobrażeniem w Boga, po ludzku mówiąc staje się jakby samym Bogiem, samym Naszym Jestestwem.

Dusza, która idzie z natchnieniem Ducha Świętego /od Chrztu za Jego Darami/ przez całe życie i nie utraciła łaski poświęcającej, a gdy ją utraci stara się ją jak najszybciej odzyskać, wtedy staje się wielkim polem do działania Łaski Naszej w niej. Wchodzi z świętości w świętość i staje się jakby jedną światłością, w Światłości Przedwiecznej.

Duch Święty, gdy zstąpił na Apostołów, ukazał się w postaci języków [Dz 2,3], w Płomieniach, w Światłości. Płomień oświeca. Dusza, gdy posiada światłość – jest to największy Dar i pierwszy punkt, warunek do świętości. Bo, jeżeli ma światłość, ma wszystko. To tak, jak podróżny, gdy ma światło ze sobą, nie boi się niczego, bo, choćby szedł przez najciemniejsze miejsca, gdy oświeci sobie drogę, widzi gdzie idzie. Dlatego módlcie się, a nie ustawajcie w modlitwie, o ten Dar Ducha Świętego, o ten Dar Jego, nie tylko jako Dar, ale samego Jego, bo On sam jest Światłością [1 J 1,5].

3 maja 1951 r.

Proście, aby umysły wasze owiane były Darem Światła. Przy stworzeniu świata, wypowiedziane było słowo: „Niech się stanie światłość” [Rdz 1,3]. Ta światłość nie tylko była materialna wtedy, ale ta światłość była zapowiedzią, że każda dusza, która jest stworzona, aby była odbiciem Boga, już przewidziana w niej była Światłość Ducha Świętego. Dusza, gdyby nie miała tej Światłości, byłaby ciemna i nie mogłaby rozwinąć się, tak jak żadna roślina, nie rozwija się, gdy nie ma słońca, gdy nie ma światła. Gdy dusza posiada Światło, rozwija się, rośnie, wydaje plon, owocuje pod wpływem Promieni Ducha Świętego.

Światłość duszy potrzebna jest przez całe życie. Gdy wpadnie w niewolę grzechu, pierwsze potrzebne jest jej Światło, aby przejrzała. Gdy przejrzy, potrzebne jej Światło aby wiedziała, jak ma postąpić, jak ma unikać złego, aby nie upadła znowu w przepaść grzechową. Gdy stara się ściśle jednoczyć z całą Trójcą Naszą przez łaskę, to niech najwięcej prosi i błaga w swych szeptach modlitewnych o Światło. Dusza taka idzie potem z Światła w Światło. Ona poznaje Wielkość Trójcy Naszej, ona wgłębia się w największe tajemnice Nasze i ma uczestnictwo w Tajemnicach Naszych. Na to nie potrzeba filozofów, ani mędrców, ani nauk. Dusza, która pragnie dojść do świętości, może być najprostsza, bez wykształcenia, bez nauk, ale posiadająca Światłość. Ona przewyższy mędrców, przewyższy filozofów. Potrafi odkryć największy skarb świętości w najkrótszy sposób.

Taka dusza, pełna Światłości potrafi wykorzystać wszystko, zobaczy Nas we wszystkim. Dla niej każdy kwiat, każde drzewo, cała przyroda, każda gwiazdka jest dla niej serca mową, przez którą jednoczy się z Nami i uwielbia Nas, bo widzi w tym wszystkim Wszechmoc, widzi w tym wszystkim Żyjącego Boga, widzi w tym wszystkim pełnię Miłości Przedwiecznej. Ją wszystko raduje, ją wszystko cieszy, bo wie, że wszystko pochodzi od jej Ojca, od jej Stworzyciela, od Najdroższej Istoty, którą kocha. Jej zmysły są ogarnione wielką radością i chodzi, jakby w jednym zachwycie miłości.. Ona staje się pełnią świętości zanurzona w Pełnię Nieogarnionej Miłości i jest już w tych głębinach, w tym źródle niewyczerpanych łask, które przez światłość zlewają się na nią, jako zdroje niewyczerpane.

Błagajcie Ducha Świętego o ten Dar, aby się Światło stało nad wami, a ciemności grzechu nie ogarnęły was. Bądźcie tymi promieniami, nie tylko dla siebie, ale promieniujcie dalej [Mt 5,14]. Niech każdy, kto ma z wami styczność, z którymi obcujecie i z tymi, których nie znacie, a są w ciemnościach i z tymi, którzy odeszli, a nie są jeszcze w światłości wiecznej, ale oczyszczają się – wołajcie za wszystkich: „Niech Światłość Przedwieczna promieniuje w nich!”. A dla tych, co odeszli: „Niech Światłość Wieczna im przyświeca!”.

Kto posiada Światłość, posiada mądrość. Mówią często, że „nie jest oświecony”, to znaczy wiele rzeczy nie rozumie. A jeżeli ma Światłość, to jego rozum, pod wpływem Światłości Wielkiej rozwija się, dojrzewa. Proście o Dar mądrości, ale mądrości Naszej, mądrości która na pierwszym miejscu stawia zbawienie duszy swojej, uświęcenie jej, przelanie Nas w duszę, a duszy w Nas. Bo to jest największa mądrość – mądrość, którą poznała i pogłębia się w Mądrości Naszej [Mdr 8,21; 9,1-18]. Takiej mądrości potrzeba każdemu, aby poznał Tajemnice Nasze i posiadł je.

Dusza, która posiada Mądrość Naszą, przez intelekt tak szybko poznaje Jestestwo całej Trójcy Naszej, że dla niej to nie jest tajemnicą. Dla niej to jest jasne, bo ona wie, że jest Jeden Bóg w Trzech Osobach, a Trzy Osoby w Jednym Bogu.

Dusza, żyjąca pod promieniami Ducha Świętego, wyczuwa potrzebę swego serca, żeby mieć Ojca, którego pragnie kochać, jak dziecię. Ona wyczuwa potrzebę, aby mieć Tego Ojca tuż, blisko przy sobie, żeby stale była z Nim, żeby stale mogła z Nim rozmawiać, żeby mogła Go kochać, żeby mogła Mu wszystko powiedzieć, żeby mogła Go objąć, przytulić do serca. Otóż tak ma dotykalnie i odczuwalnie Drugą Osobę Boską, Syna Bożego, który stał się Człowiekiem i tym Człowiekiem jest w Eucharystii Świętej, tym Człowiekiem jest w niej. I Tego Człowieka ona pożywa, żyje Nim i z Nim [J 6,56]. Powierza Mu wszystkie troski, jest szczęśliwa, że może przyjść wypłakać duszą swoją przed Nim i wie, że ją rozumie, bo był Człowiekiem, Bogiem-Człowiekiem. Przeszedł wszystko na ziemi, co przechodzi każdy człowiek. Narodził się, jako Dziecię, pracował, cierpiał całą Mękę i śmierć swoją oddał dla niej, aby mógł jej powiedzieć: „Wszystko, co ty cierpisz, Ja już naprzód przeszedłem, aby zrozumieć cię w tej chwili, w której cierpisz, bo znam mowę serca twego już nie jako Bóg, Duch, Bóstwo, ale jako Człowiek, zupełnie podobny do ciebie, oprócz grzechu.

11 czerwca 1951 r.

Gdyby dusze wiedziały, co znaczą cierpienia złączone z Moimi cierpieniami [2 Kor 4,10] i jak wielką mają zasługę z zasług Moich cierpień – ubiegałyby się o nie, jako o skarb najdroższy, który jest niewyczerpaną skarbnicą tych cierpień. Jest to, jakoby kopalnia najdroższych klejnotów, w które każda dusza już tu na ziemi jest przyozdobiona i otrzymuje nadzwyczajne łaski, a przede wszystkim łaskę uświęcenia swojej duszy i łaskę uświęcenia innych dusz.

Każdy, kto chce mieć cząstkę ze Mną tu na ziemi i w Niebie, musi mieć cząstkę cierpień Moich [Mt 10,38]. Jeżeli chcą dusze apostołować, zbawiać dusze, zwłaszcza osoby duchowne, kapłani, jeżeli chcą mieć wielki połów ryb, to muszą nad tym pracować w pocie czoła, w cierpieniu. Dusze wielkich grzeszników zdobywa się tylko przez modlitwę i ofiarę. Ja poniosłem wszystkie cierpienia, przeważnie dla grzeszników. Dlatego chwałę tu mam dodatkową wielką, że przyszedłem na ziemię cierpieć i zbawić. Przyszedłem po owce zaginione /po dusze, które grzeszne/.

Dusze, które apostołują w dalszym ciągu przeze Mnie i cierpią, te są najdroższymi Moimi dziećmi [Mt 5,11]. Tymi się mogę chlubić, tych mogę nazywać synami Moimi, tych mogę nazywać strażą przyboczną Moją, hufcami Moimi. Tym mogę powiedzieć: „Przeznaczeni do Królestwa Mego, bo staczają bój o królowanie Moje”. A taki, który włada orężem Moim i trzyma sztandar w ręku swoim, choć miałby zginąć na polu bitwy, jest zwycięzcą samego siebie, zwycięzcą nad całym piekłem i nieprzyjacielem Moim, który walczy ciągle, aby zniszczyć Królestwo Moje w duszach, chce tryumfować na ziemi, przez kłamstwo, grzech i nieprawość.

Dusze cierpiące, dusze mężne, daję wam miecz w rękę waszą. Walczcie, to znaczy cierpcie! Nie zniechęcajcie się! Ufajcie Mi! Idźcie za Mną, bo Ja Jestem Tym, który zwyciężył świat. [J 16,33]. A wy tymi, którzy zwyciężą świat, to jest zło, wtedy nastąpi wielkie Zmartwychwstanie, wielki tryumf Królestwa Mego na ziemi i będą śpiewać pieśni pochwalne!: „Błogosławiony jest Bóg na Niebie i Ziemi, a królowanie Jego jest bez końca” [por. Ap 11,15].

/Wyjaśnienie: Bóg zwyciężył świat, że przyszedł jako Odkupiciel, wybawić nas z rąk szatana. Ale my musimy dalej rozszerzać Królestwo Chrystusowe i cierpieć za Niego, gdyż On już jako Człowiek nie może cierpieć. Więc dalej dokonuje się to w nas przez nasze cierpienia i ofiary i my przez Niego zwyciężamy, to jest nawracamy grzeszników i depczemy szatana./

Aby dusze zrozumiały wartość cierpienia, muszą się często modlić i prosić Ducha Świętego o łaskę zrozumienia tej wielkiej tajemnicy cierpienia. Nikt tak nie poznaje Nas w Trzech Osobach jak ten, który cierpi. Wtedy się zbliża, wtedy woła Nas o pomoc, wtedy zostawia wszystko co ziemskie, a szuka pomocy u Naszej Siły, która jest Wszechpotężną, aby wszystko zło naprawić przemienić w dobro. Wtedy pomnaża się wiara w duszach, która jest wielkim okrzykiem, błaganiem o Miłosierdzie. I ta wiara, ten okrzyk bólu, cierpień ludzkich, ta bezgraniczna ufność czyni cuda, które cała Trójca Święta daje za wiarę i ufność Naszego stworzenia. To Nasze stworzenie małe, ten utwór Naszej Miłości, jakoby sam czynił cuda przez wiarę w Naszą Miłość i Miłosierdzie.

/Wyjaśnienie: Cud przeważnie czyni człowiek sam, przez wielką wiarę w pomoc Bożą, gdyż każdy cud, który Jezus uczynił na ziemi, poprzedził pytaniem: „Czy wierzysz?”. Jeśli uwierzył – „Dla wiary twojej, niech ci się to stanie!” [Mt 9,28-29]./

W wielkich cierpieniach, niech dusze idą do Ducha Świętego i proszą Go o Jego Dary. W tych Darach jest umieszczona największa moc, światło, pomoc, pocieszenie, gdyż Duch Święty nazywa się Pocieszycielem [J 14,26].

Bardzo mało jest osób, które by czciły tę Trzecią Osobę Naszą i które by szukały ratunku i pomocy u Niego. A przecież On tak pragnie mieszkać w każdej duszy, bo każda dusza – to Kościół Jego [1 Kor 3,16]. W każdej duszy pragnie spoczywać, pragnie wylewać Miłość Swoją, bo to jest Duch Miłości. Pragnie przeistaczać, upiększać, uświęcać. Pragnie by dusze były tą jasną gołębicą, tą czystością. Jeśli dusze pragną się oderwać od ziemi, a dojść do szczytów najściślejszego zjednoczenia się z Nami, to niech ciągle wzywają pomocy Ducha Uświęciciela, który jest samą Świętością i Jego dziełem jest uświęcać dusze [Rz 15,16].

17 czerwca, 1951 r.

Każde cierpienie ma swoje zmartwychwstanie, czyli nie jest bez chwały, bez radości, bez uwieńczenia. Dusza, która cierpi, przechodzi Golgotę życia, jest bardzo wspierana przez Moc Ducha Świętego. On wylewa nad nią wszystkie Łaski, a przede wszystkim Dar Mocy i Męstwa [Dz 1,8]. Duch Święty prowadzi taką duszę, która ma uczestnictwo w Męce Mojej, ma uczestnictwo w radościach Ducha Świętego, bo On jest Pocieszycielem.

Ja przeszedłem Mękę śmierci i wszystkie cierpienia, których świat i dusze najwięcej zbliżone do Mnie, jeszcze nie poznały. Nie poznały wielkości ich. Dopiero w Niebie każdy pozna, jak wielką ofiarę poniosłem za tych, dla których przyszedłem z miłości, kochałem i kocham.

Dusze kochające Mnie, które cierpią i piją z kielicha Męki Mej. Niech zawsze się cieszą tą nadzieją, że po każdym cierpieniu, jest wielka radość – radość zmartwychwstania, radość tryumfu. Choćby im się zdawało, że konają pod naciskiem Krzyża, jakby wyzionęły ducha swego, z nadmiaru cierpień swoich i zdawało im się, że wszystko się skończyło, że wszystko już się nie da powetować, nie ma żadnej nadziei w cierpieniach takich, są jakoby obumarłe, nawet nie wiedzą, co się wkoło nich dzieje, a przede wszystkim, w cierpieniach duchowych, w duszach wybranych, na które takie cierpienia zsyłam.

Wprawdzie cierpienie jest tylko środkiem, a nie celem i można stać się świętym, udoskonalić się bez cierpienia. Mam takie dusze i prowadzę takie dusze przez radość i kocham je, ale jednak kocham najwięcej tych, tę małą garstkę, która mężnie trwa pod Krzyżem z Matką Moją, świętym Janem i Magdaleną.

Dusze, na które daję mniej cierpień, na które wylewam Łaski Miłości Mojej, Miłości Miłosiernej, Miłości Tkliwej, są to kwiaty jakby cieplarniane, piękne. One zachwycają Niebo całe. Nie daję na nie wielkich burz, zimna. Przeciwnie, hoduję je jakby pod szkłem, w cieplarni. Bo gdybym je dał na wichry, cierpienia, zachwiały by się. Gdyż każda dusza ma wolną wolę. One przez swoją wolę i Łaskę Moją mogą tak spotęgować Miłość Moją, że stają się ofiarami Miłości Mojej.

Takich dusz pragnę, dusz ofiarnych, dusz, które idą Mi naprzeciw Krzyża, nie lękają się, bo wiedzą, że idą tą drogą, którą Ja szedłem. Często żądam tylko zgodzenia się, przyjęcia Krzyża Mego i to Mi wystarcza. Przez to poddanie się Woli Mojej, mam, jakby zadośćuczynienie, satysfakcję, za zniewagi wyrządzone Mojej Miłości. Po tym, po poddaniu się takim daję wielkie radości ducha, które przewyższają wszelkie radości ziemskie.

Dusze ofiarne, nie lękajcie się! Wierzcie w Miłość Moją i Miłosierdzie i pocieszajcie się nie tylko, że dostaniecie radość w cierpieniu! Nie tylko jesteście zadośćuczynieniem za Moje zniewagi ale jesteście zadośćuczynieniem za wszystkich grzeszników, a przede wszystkim za tych, którzy bluźnią w cierpieniu.

Często dusze ranią Serce Moje tym ciągłym pytaniem: „Dlaczego dajesz Łaski, usuwasz jakoby cierpienia od nich, a przecież one /w mniemaniu ich/ niżej stoją, a mniej cierpią. A my idziemy za Tobą i chcemy być z Tobą, a ciągle cierpienia zlewasz na nas”. Nie mówcie tak, bo nie wiecie, czy te dusze, które w sądach waszych są mniej wartościowe, gdy im dawałem gorzki kielich do picia, nie przyjęły w duchu tej goryczy i przez to gorycz ta została albo usunięta, albo osłodzona słodyczą Mojej Miłości. Może czasem tylko przez wypowiedzenie słów mową serca swego: „Bądź Wola Twoja!”. To Mi wystarczyło, abym odjął kielich goryczy przygotowany dla nich.

Najwięcej kocham dusze – lilie okolone cierniem. Najwięcej kocham dusze – róże, które oprócz kwiatów i liści, mają także ciernie. Zapachem tych dusz, ich wonią upajam się i o nich mogę powiedzieć: „Jest to zdrój Mój i ogród zamknięty” [Pnp 4,12].

Takie dusze są zdrojem i ogrodem Moim zamkniętym, które są radością Moją, żyjąc we Mnie i radością dla tych, których są otoczeniem. Dusza, która jest zawsze uśmiechnięta, pełna miłości i równowagi ducha, ta jest wybranką Serca Mego. Jej daję uśmiechy i radości zewnętrzne nie tylko dla niej, ale przez nią dla innych. Takie dusze mogą śpiewać ciągłe „Magnificat” i „Rozradował się duch mój w Zbawicielu Moim” [Łk 1,47]. Taka dusza jest umiłowaniem Ducha Świętego, który jest Duchem radości.

Gdzie tylko Duch Święty spoczywa, tam jest radość i pokój [Ga 5,22]. Jest w postaci Gołębicy [Mt 3,16], która oznacza pokój, prostotę i miłość. Miłość, bo On jest Ogniem. Na apostołów zstąpił w postaci języków ognistych, to jest Ognia.

Dusze, przez poddanie się Woli Mojej są gołębicami pokoju. One roznoszą pokój. Wszędzie, trzeba pokoju: pokoju w duszach, pokoju w świecie. Więc każda dusza niech znosi wszystkie swoje ofiary, cierpienia, w duchu pokoju. Pokój w sercach, w domach, w rodzinach, pokój w Państwach, pokój Mój niech będzie z wami. Pokój i Światło. Bo, aby stał się pokój w sercach ludzkich, potrzeba Światła, bo przez Światło pomnaża się miłość, a miłość [to] nic nie jest jak ten cichy pokój, ten wietrzyk lekki Ducha Świętego.

Proście Trzecią Osobę Trójcy Naszej Świętej, aby wam dała poznać, na czym polega ten pokój. Pokój polega na zjednoczeniu się z Nami, a przede wszystkim, na ścisłym poznaniu Nas.

Wołajcie do Niego: „Duchu Święty Światłości Odwieczna, Pocieszenie, daj nam poznać Ojca Przedwiecznego i Syna Jego i Ciebie. Gołębico Jasna, Duchu Przenajświętszy, który pochodzisz od Ojca i Syna i Jesteś Jedno w całej Trójcy Świętej.

29 czerwca 1951 r.

/Teraz przemawia Duch Święty/:

„Pocałunkiem miłości i pokoju zwać was będą”. To znaczy – Ja wam dam ten pocałunek Miłości i Pokoju i będziemy jedno – to znaczy – Ja Duch Miłości, będę w was mieszkał, będę wam dawał całą pełnię Mojej Miłości. A miłość odznacza się przede wszystkim w największych uczuciach. Kto kogo kocha bardzo, to największym wyrazem miłości jest pocałunek. W pocałunku jest pewne namaszczenie, przez oddanie tego, co serce odczuwa. Oto pragnę od was takiej miłości, oblubieńczej, miłości w tak ścisłym związku, którego nic nie może rozerwać, ani cierpienie, ani ofiary, bo miłość wszystko przetrwa. Miłość gotowa jest do oddania wszystkiego. Miłość potrafi się palić wewnętrznie, spala się i nie spali się. Miłość potrafi dać życie, ostatnią kroplę krwi. Miłość jest większa od śmierci, bo dla niej niczym są stosy, gilotyny. Kto kocha, zdolny jest do szaleństwa miłości, do największego męczeństwa, do śmierci, a śmierć jest [to] za mało dla niej, bo odda życie, ale kochać nie przestanie. Bo miłość trwa wiecznie.

W piekle, gdyby była miłość, piekło nie byłoby piekłem. Szatan, gdyby umiał kochać, nie byłby szatanem. Piekło jest dlatego piekłem, bo tam się nie kocha, a szatan szatanem, bo nie umie kochać. A Niebo jest dlatego Niebem, bo tam jest miłość.

Jeżeli się ktoś pyta, co to jest Niebo, to niech sobie da odpowiedź: „Niebo – to Miłość”. Tam jest miłość – miłość, która nie umiera, bo trwa wiecznie, bez końca. Kto kocha, ten już jest w Niebie. Kto nienawidzi , ten już jest w piekle. Kto kocha, nosi niebo w sobie, kto nienawidzi, ten nosi piekło w sobie. Jeżeli zabiera się komuś miłość, ten pogrążony już jest w ciemnościach.

Jestem Ogniem. Pragnę dusz ognistych. Jestem duszy Światłością. Jestem Światłością dusz. Dusza, która jest ze Mną zjednoczona, otrzymuje taką potęgę świateł, taką potęgę miłości, że choćby przeszła wszystkie cierpienia ziemskie, a posiadała Ogień Mój, ta nie zginie, bo w całopaleniu cierpień pali się miłością.

Przychodźcie do Mnie wszyscy, bez wyjątku! Przychodźcie do Ognia Miłości Mojej, przychodźcie ognie grzeszne. I dla jednych i drugich jestem jednakowy. Dla tych, którzy goreją, dam jeszcze większe płomienie i większą światłość i wzniosą się do takich szczytów doskonałości, że będą to wulkany, które pod naciskiem silnego Ognia będą wybuchające i zalewające świat lawą Ognia.

Ognie grzeszne nie lękajcie się! Ufajcie i wierzcie całą potęgą wiary waszego serca, że wszystkie namiętności palące się w was Ja potrafię spalić, zniszczyć. Tak, jak słońce potrafi najobrzydliwsze błoto wysuszyć i tam, gdzie nie można było przejść, zrobi ścieżkę dogodną i suchą, że nikt idąc nie zbrudzi się, tak Ja słońcem Mojej Miłości wysuszę w was wszystkie bagna, wszystkie naleciałości, wszystkie brzydoty namiętności, że będziecie drogą czystą [Iz 35,8] i ścieżki waszego życia nie tylko będą dogodne, ale na ścieżkach życia waszego zasieję kwiaty i ze złych dróg, z pustyni serca waszego wyschniętego, uczynię oazę, gdzie z miłością będę mógł spoczywać i rozkoszować się arcydziełem, bo jestem Artystą – Duchem, który stwarza swe dzieła z nicości.

I będę się chlubił z takich dusz, wołając: „To jest dzieło artyzmu Mojego, które wielbić będzie całą Trójcę Naszą Świętą już tu na ziemi, będzie ogłaszać, że: „Wielki jest Bóg, Miłosierny, Trójjedyny – Wielki jest Bóg Stworzyciel, Wielki jest Bóg Odkupiciel, Wielki jest Bóg Uświęciciel dusz!”. I chwała ta będzie trwać po wszystkie wieki. W radościach rozpływać się będzie każda dusza, śpiewając hymn miłości: „Niech będzie uwielbiona, wysławiona, nigdy niegasnąca Miłość”, którą jestem Ja Niegasnący Ogień, przez którego stało się wszystko. Bo Bóstwo Moje nie ginie.

3 lipca 1951 r.

Dusze, kochające Mnie, dusze które rozszerzają kult Mój, otrzymują wielkie łaski, nadmiar łask. Ja przebóstwiam dusze, kształtuję. Jestem Ogniem i Bóstwem Niegasnącym. Dusze, które Mnie się oddają, stają się Mną, promieniują, biorąc Ogień ode Mnie. Mnie się oddają stając się ogniami wybuchowymi. Są to materiały zapalne, które pod naciskiem Mojej Miłości zapalają się i stają się jednym ogniskiem paląc się same i paląc drugich przez Ognie, które im dałem, zwłaszcza dusze kapłańskie, które wzywają Mojej pomocy. Im daję nadmiar łask, a w szczególności w chwili święceń kapłańskich. Gdy są dobrze przygotowani, otrzymują wszystkie Dary Moje, a zwłaszcza do pracy na niwie Mojej. Kapłani w łasce tej, stwarzają przybytki Moje w duszach. Wtedy Ja z rozkoszą mieszkam w tych duszach i spełniają się słowa: „A nie wiecie, żeście Kościołem Bożym, a Duch Święty mieszka w was” [1 Kor 3,16].

Każda dusza otrzymuje wiele łask już na Chrzcie Świętym, wiele łask otrzymuje przy pierwszej Komunii Świętej, ale wiele łask otrzymuje w Sakramencie Bierzmowania! Niech sobie tego Sakramentu nikt nie lekceważy, bo jest uzupełnieniem Moich Darów, a zwłaszcza Mocy [Dz 1,8]. Dusze, przy bierzmowaniu, otrzymują dar nadzwyczajnej odporności na walkę z szatanem, który ciągle krąży, aby je pochłonąć.

Wiele łask otrzymuje każdy, kto żegna się: „W Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego”. Krzyż, przeżegnanie dusze sobie lekceważą. Nie wiedzą, co to jest. Niech każdy zastanowi się, że mówiąc: „W Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego” wszystko czyni w Imię Nasze i to jest bardzo zasługujące. Niech każdy to czyni z wielką rozwagą, bo cokolwiek czyni w Imię Nasze, otrzyma. Krzyż taki jest bardzo pomocny we wszystkim, a zwłaszcza w pokusach. Wtedy szatan boi się tego krzyża i ucieka.

Niech często dusze żegnają samych siebie i świat cały. Szatan, jakkolwiek jest bardzo złośliwy, podstępny, ale jest tchórzem. Boi się Mocy Naszej, bo wie, że mimo wielkiego wysiłku swego, zawsze jest pobity, jeżeli kto z wielką wiarą i w Imię Krzyża Naszego zwalcza go.

Kapłani powinni często egzorcyzmować świat cały, gdzie nie mogą słowami nawracać, tam, gdzie nie mogą w spowiedziach. Niech zaraz egzorcyzmują duszę tam, gdzie szatan przeszkadza wyspowiadać się, albo ją opęta skrupułami aby marnowała czas i nie postępowała w wyżyny, albo ją gnębi, a nieraz doprowadza ją aż do zupełnego zejścia z drogi Bożej.

Kapłani niech rozszerzają bardzo nabożeństwo do Mnie, Ducha Świętego, bo mało jestem znany i mało kochany. Muszę się skarżyć na dusze, jakoby prosić, żeby przyszły do Mnie po wszystkie dary. A przecież jestem Światłością, Mądrością. Posiadam wszystko, aby uświęcić dusze, bo jestem Duchem Uświęcicielem. Mało jest świętych i mało kto rozumie świętość, bo nie przychodzą do Mnie po pomoc. Świętość pojmują tak, że dusze wielkie tylko mogą być świętymi, dusze pokutnicze, dusze pełne umartwień i pełne ostrości. Każdy mówi, że nie jest materiałem na świętego, że świętymi trzeba się urodzić. To nie prawda! Każdy może się uświęcić, jeżeli tylko chce, zwłaszcza, jeżeli przychodzi po Dary Moje, które czynią świętych.

Jestem Ogniem, gdyż zapalam i jestem Wichrem. Drzewo, aby rosło, musi być rozkołysane silnym wichrem, aby rozrosły się korzenie. Gdyby nie było wiatru, drzewo przestałoby rosnąć.

Tam, gdzie potrzeba wstrząsu, aby dusza opamiętała się z grzechów swoich, idę z silnym ogniem, wichrem, z burzą nawet. Czasem rzucam gromy dla silnego wstrząsu, ale jestem Płomieniem, abym przy blasku Swoich Darów odkrył największe ciemności. Dusza, gdy się modli do Mnie, poznaje samą siebie. W najskrytszych ciemnościach dusza dostrzega to, co ją szpeci i zasłania obraz całej Naszej Trójcy Świętej w niej.

Jestem również i rozkosznym Powiewem. To znaczy – dusza gdy idzie za Moim Głosem, doznaje uścisku Miłości Mojej, przytulenia Mego, jest podatna na najlżejsze natchnienie Moje. W takiej duszy czynią się rzeczy nadzwyczajne. Zrozumie to tylko dusza, która to przechodzi. Słowa są za nikłe, aby wyrazić, co w niej się dzieje. Dusza to odczuwa. Ona jest jakby woskiem, gdzie cała Trójca Święta odbija się w niej i staje się tak ścisłe zjednoczenie, że dusze, które doznają tej łaski, chodzą jakby w ciągłym zachwycie. Pomimo, że spełniają swoje obowiązki, są użyteczne dla ludzkości, a jednak z chwili na chwilę przemieniają się, przebóstwiają się. Świat o tym nie wie. Dusza sama nawet nie pojmuje, do czego dochodzi. Ona staje się jakby bezsilną. Wie, że pali się, że jest pochłonięta przez Ogień, że jest w takiej mocy, że już wyrwać się nie może z tego. Ona żyje miłością, ona umiera z miłości, a jednak żyje w miłości, ona daje miłość. Wtedy ona ginie z całym swoim jestestwem, zaprzepaszcza się w miłości, wpada, jakby w jakąś otchłań, z której sama się nie może wydostać. Jest bezwładna, pochłonięta przez Istotę wyższą, która ją pochłania. Żyje w jednym zachwycie miłości. /i dochodzi do szaleństwa miłości/

5 lipca 1951 r.

Pragnę, aby dusze śpiewały hymn ku czci Mej Miłości, a zwłaszcza dusze specjalnie poświęcone Mnie, jak dusze kapłańskie, dusze zakonne, dusze dążące do doskonałości. Kapłani, a zwłaszcza biskupi niech bardzo się modlą o Dary Moje dla samych siebie, o Dary dla powierzonych im dusz kapłańskich.

Gdyby każdy biskup modlił się o Moje Dary, świat by się zmienił. Sami biskupi mieliby o wiele mniej pracy nad duszami, bo Ja bym działał więcej w nich /w duszach kapłańskich/.

Osoby duchowne – gdyby modlili się wszyscy i rozszerzali Mój kult, otrzymaliby tak wielkie światła dla siebie! Wtedy zrozumieliby, czym Ja Jestem i poznaliby siebie, poznaliby dusze przez Dary Moje. Dałbym im dar przenikliwości. Intuicyjnie wyczuwaliby, co takiego duszy potrzeba, aby sprowadzić ją ze złej drogi na dobrą. A gdyby była dobra, aby doszła do najwyższej doskonałości i najściślejszego zjednoczenia z całą Trójcą Naszą.

Kapłani, gdy chrzczą dzieci, niech już modlą się i niech czynią ten akt z wielkim namaszczeniem, wzywając Mnie, gdy wypędzają złego ducha, niech wołają, abym wszedł w tę duszę i pozostał z tą duszą przez całe życie. Gdy kiedy taki kapłan przyjdzie do przybytków Naszych, niech cały szereg przyprowadzi tych dusz niewinnych, które przez jego ręce zostały oczyszczone z grzechu pierworodnego i takie były, jak wtedy, w chwili Chrztu Świętego. Gdy w czasie Chrztu Świętego zstępuję na taką duszę, daję wielką moc przeciwko wszystkim złym zakusom.

Gdy przygotowują dzieci do Komunii Świętej, niech się przede wszystkim modlą o Dary Moje i aby Druga Nasza Osoba Boska wstępując z Ciałem i Duszą w serce dziecka, uczyniła je prawdziwym Przybytkiem Naszym i Kościołem, abyśmy wtedy z takiej duszy nie odchodzili i aby taka dusza nie zasmuciła Mnie, abym nie musiał odchodzić smutny, aby spełniły się słowa: „Nie zasmucajcie Ducha Świętego!” [Ef 4,30].

Symbolem Moim jest gołębica. Gołębica oznacza przede wszystkim prostotę. Dziecko, przez niewinność jest prostotą. Gdy kapłani wykładają religię i uczą dzieci, niech przede wszystkim mówią o Mnie, aby serca dziecięce stały się proste, niewinne, aby były to serca gołębie. Gdy dziecko jest prowadzone i pouczane o Mnie, pomnaża się w prostocie i miłości. Jego wytyczną przez całe życie będzie ta prostota i ta dziecięcość, chociaż dojdzie do największej starości. Mało jest pouczać o prawdach Bożych! Trzeba wpajać już w zaraniu życia dziecka i zakładać jakoby ogniska w ich sercach i mówić im o Darach Moich, a Ja przyjdę z tymi Darami i dusza taka, gdy od młodości swej poznała Mnie, idzie za Mną przez całe życie. Ja nie opuszczę jej ani na chwilę. We wszystkich przygodach jej życia Ja stale jestem z nią. Wzrasta w łasce i daję jej ciągłe światłości dla poznania siebie i poznania Nas w całej Trójcy Świętej. Ja daję duszy łaskę poznania Ojca Niebieskiego i Syna Jego i Mnie, który pochodzę od Obu, a Jesteśmy Jedno.

Aby dusze były takie, jak pragnę, obowiązkiem jest kapłańskim, żeby dzieci tak prowadzili i pouczali rodziców, jak je mają prowadzić, aby coraz więcej wszyscy poznawali Mnie. Trzeba w kazaniach, w konfesjonałach, ciągle głosić Imię Moje /Ducha Świętego/, bo bez Darów Moich, bez Światła Mojego, jest jedna ciemność, wszelkie niepokoje, czy to w rodzinach, czy to w każdej duszy, czy w państwach, czy we wszystkich czynach, we wszystkich nauczaniach i prowadzeniach. Jeśli Mnie tam nie ma, jest jedna rozterka i jedno zagmatwanie. Są to nici splątane, które trudno rozwiązać, jak się nie ma Świateł Moich i Darów Moich.

Gołębica jest symbolem pokoju. Pokój wtedy nastąpi w duszach i w całym świecie, jeżeli uznają Mnie, jako Boga Pokoju, jako Gołębicę Pokoju, jeśli się zwrócą z wielką wiarą w Moc Moją, jeśli głosić wszędzie będą i rozszerzać Moje nabożeństwo, przyjdę z tak wielką Światłością na umysły ludzkie, że Duch Mój będzie się unosił, jak przy stworzeniu świata, jak powiedziane jest: „Duch Św. unosił się nad wodami” [Rdz 1,2]. Unosić się będę nad każdą duszą. Unosić się będę nad każdym państwem. Rządzącym dam Dary Swoje i dam im Moc i Łaskę w dzierżeniu władzy swojej, czy to będą władze świeckie, czy władze duchowne.

Biskupi przy Bierzmowaniu niech się modlą o Dary Moje nad duszami. Wtedy wielką obfitość łask wylewam na duszę, która jest dobrze przygotowana. I pragnę, aby w czasie Bierzmowania śpiewali hymn Mojej Miłości, hymn: „Przyjdź Duchu Święty, napełnij serca nasze Darami Swymi!”.

Gdy się nadaje godność – sakrę biskupią – /jeśli kiedy to wtedy/ trzeba bardzo a bardzo wiele modlitw, aby ten, który jest namaszczany na tak wielką godność, który zastępuje Nas Wszystkich tu na ziemi / Trójcę Świętą /, miał wszystkie Dary Moje. Bo, jeśli kto, to taki arcypasterz ma wielką odpowiedzialność nie tylko za dusze kapłańskie, ale za wszystkie dusze w jego archidiecezji jemu powierzone, ale i za wszystkie dusze na całym świecie. Bo jeśli biskup będzie swoje czynności sprawował razem ze Mną, to Ja będę z nim, a przez niego dokonam wielkich rzeczy w duszach. Każdy kapłan wyświęcony przez tego biskupa, będzie nosił Moje namaszczenie, a kapłan będzie to namaszczenie roznosił na inne dusze, a inne dusze w coraz większą dal. Wtedy wypuszczę Ducha Swego i będę stwarzał coraz piękniejsze i idealniejsze dusze i „odnowię oblicze ziemi” [Ps 104,30].

Ojciec Święty, ta Głowa Kościoła nieomylna, jest pod wielką władzą Moją. Bo cokolwiek on mówi „ex cathedra”, to mówi słowami Moimi. Wtedy przemawia przez niego Bóg Trójjedyny. A Bóg Trójjedyny, to jest Jedno, a to Jedno to jest Nas Trzech. Każdy, kto kocha Nas, niech prosi Nas o Dary dla Zastępcy Naszego na ziemi. Jeżeli stamtąd /tzn. od Głowy Kościoła/ pójdzie powiew Darów Moich, to wróg piekielny nigdy nie zwycięży, a choćby wysłał całe hufce swoje piekielne, Moc Moja zniszczy ich, bo Ja Jestem Duchem Światłości i Pogromcą ducha ciemności. /t.j. szatana/.

Jestem Bogiem i Duchem Radości, Duchem Miłości, Duchem Światłości, a często jestem smutny – i jeszcze raz powtarzam, jestem nieznany i nie kochany… A przecież jestem Miłością. Jakże pragnę, aby Mnie znano i kochano. Pragnę być w każdym sercu, pragnę, być w każdym domu, pragnę być w każdym otoczeniu. Pragnę, by ciągle mówiono o Mnie. Chcę się nazywać Przytuleniem serc ludzkich, serc znękanych, serc smutnych. Chcę ich pocieszać. Niech przychodzą do Mnie po radości, po Światło. Niech Mnie szukają.

Wyleję na nich wszystkie Dary, całą Miłość, od prostaczka do filozofa. Chcę dawać Dary Swoje. Ci, co są nieumiejętni, niech przyjdą po naukę, a znajdą oświecenie. Ci co uczą, niech również przychodzą po Światło, aby Światło mogli wlewać w drugich.

Najwięcej kocham dusze gołębie, te dusze proste. Daj Mi dużo takich dusz gołębich. Stań się ofiarą miłości i dąż do tego, aby dusze poświęcały się, jako ofiary Miłości Mojej. Każda, taka dusza, która odda się jako ofiara, nazwana będzie przeze Mnie „Wulkanem Miłości Mojej”.

26 lipca 1951 r.

A takich dusz potrzebuję bardzo wiele, bo przez Mój Płomień, przez Moją Miłość wszystko zrobię.. Oczyszczam, jednoczę, zapalam, goreję, palę się w nich, Sam ich przepalam, a przez nich zapalam innych. I pragnę, aby świat gorzał – jak już mówiłem. Gdyby dusze wiedziały co to jest miłość, i co przez miłość mogą dokonać, błagałyby Mnie i żebrałyby, zmuszałyby Mnie swoją modlitwą, abym ich zapalał. Byłyby to szaleństwa miłości, i szaleństwem swoim dokonywałyby cudów. Już ziemska miłość potrafi dokonać wiele rzeczy, gdy jest szlachetna. A jeśli się spotkają dwie istoty, jeśli jedna pogrążona jest w nieprawościach, a druga swą szlachetnością może ją przemienić, przeistoczyć – bo dla miłości potrafi się wszystko zrobić, miłość wszystko potrafi uczynić – to cóż dopiero, gdy Miłość Moja jest, który Sam w Sobie Jestem Ogniem. Symbol Mój to Płomień, to Ogień. Więc kto pragnie być Moim czcicielem, kto pragnie ode Mnie odbierać wszystkie Dary, niech najpierw zapragnie miłości, miłości świętej, która zaczyna się od małej rzeczy, choćby od darowania małej winy z miłości ku Mnie.

Jeśli ktoś przebacza, ten już jest ulubieńcem Moim, bo nic tak nie znoszę w sercu człowieka, a przybytku Moim, jak to, jeśli ma kto urazę do drugiego, a nie chce przebaczyć. Choćby dokonywał wielkich rzeczy, choćby to były dla oka ziemskiego cuda, pisałby księgi, wykładałby najskrytsze tajemnice, dzieła by jego były rozgłośne, zachwycaliby się mądrością jego, a miłości by nie miał i przebaczenia, wyrozumiałości dla drugich, choćby się szczycił swoim dokonaniem w czynach – niczym jest. Są to rzeczy czysto naturalne i na takich dziełach długo opierać się nie może.

Bo, czy wcześniej, czy później, pustka mu zostanie w duszy, bo Ja, jako Bóg – Duch Miłości, nie mogę tam działać, bo jest zasłona, która zaciemnia, bo jest brak prostoty.

Bo miłość zawsze idzie z prostotą w parze. Gołębica musi iść w parze z ogniem, to jest niewinnością, prostotą i miłością. W domach rodzinnych, jeżeli nie ma miłości, to znika szczęście i gaśnie ognisko domowe. Czego tam potrzeba? Ognia, aby był zapalon! [por. Łk 12,49]. W klasztorach, w duchowieństwie, u tych, którzy dążą do wyższej doskonałości, jeżeli ogień miłości tam nie goreje, to domy takie można nazwać kostnicami, trupiarnią. Bo tam nie ma życia, tam nie ma Ducha, tylko błąkają się trupy, przyobleczone w szaty. Jest to ziemia bez wody, bez słońca. Pochmurno tam. Ciężar życia i upalenia znosi się z niechęcią. Dlaczego? – bo zagasła miłość. Ja mieszkać tam nie mogę, nie mogę działać, bo przybytki Moje są dla Mnie za ciasne, ciemne. Nie mogę jasnych skrzydeł Moich rozpostrzeć i dać im lotu, aby wzbijały się w górę i wznosiły się coraz wyżej w przestrzeń nieskończoną i aby żyły w tym przestworzu, gdzie światłość nie znika, a gwiazdy nie gasną.

Co potrzeba takim duszom? Jednej rzeczy: aby stały się prostymi, utkwiły wzrok w Moje Źrenice, źrenice tej, jasnej Gołębicy, która jest Moim symbolem, błagały Mnie o miłość i prostotę, błagały Mnie o Ogień, choćby i iskierkę i miały trochę dobrej woli. A przy ich woli, Ja rozpalę ich, Ja im dam światło. Przybytki Moje będą rozjaśnione, wesele wielkie tam nastąpi i – nie tylko wesele, bo radości ich ducha. Bo Jam jest radością, Jam jest osłodą ich dusz, Jam Jest, Jam jest Światłością umysłów. Stopniowo im będę dawał wszystkie dary i wtedy z miłością będę mógł powiedzieć: „Tu jest przystań Moja, tu jest przystań całej Trójcy Naszej Świętej, tu jest niebo Nasze”. W tym niebie chodzić będę, w tym niebie odpoczywać będę, w tym Niebie nie tylko sami się będą rozkoszować, ale pociągną innych i stanie się na ziemi radość i pokój.

Pragnę przede wszystkim, aby dusze zakonne i dusze kapłańskie zrozumiały te słowa. Słowa te są specjalnie dla nich. Kapłan, który nie ma sam w sobie nieba, dusza zakonna, która nie nosi w sobie tego nieba, nie może stać się niebem dla innych.

Każdy kapłan w chwili święceń, gdy otrzymuje Moje Dary, musi z nimi współpracować, uważać, aby nie zamarły. Bo My dajemy, ale pragniemy też, aby Nam dawano. My dajemy, cała Trójca Nasza, rzeczy, które każdy dopiero wtedy zrozumie, gdy wejdzie w ten Wielki Przybytek Trójcy Naszej i tam Nas będzie chwalić przez wieczność, dopiero zrozumie, jaką wielkość otrzymała każda dusza, że nie będzie mógł powiedzieć: „zabrakło mi łaski”. Pragniemy tej okruszyny dobrej woli od człowieka, od stworzenia Naszego, uznania tej Naszej Potęgi, tej wiary, że Ta Potęga uczyni ich potężnymi, że dojdą do tak ścisłego zjednoczenia, że każdym oddechem i każdym wydechem, to Jesteśmy My, Trzech w Jedno, a Jedno w Trzech.

Kapłan każdy niech głosi to w kazaniach, przy konfesjonałach, że dusza, jeśli chce się zwrócić do Nas i pragnie żyć w Naszym zjednoczeniu, niech błaga o Ogień, błaga o Płomień, a dokona to wszystko, co jest wypowiedziane. Kapłani niech rozszerzają nabożeństwo, niech rozszerzają kult Mój, abym był znany, niech rozszerzają kult Mój, abym był kochany. Niech Mnie nie zasmucają, bo jakże często wchodzę do duszy, zastaję pustkę i odchodzę.

O kapłani, dzieci wybrane! Na was spoczywa wielki obowiązek, abyście szerzyli Chwałę Moją. Każdy kapłan, jeśli nie posiada Mnie, to jest narzędziem muzycznym, ale bez dźwięku. Ja nie mogę wygrać pieśni. Pieśni Mych Miłości na strunach serca ich, bo są to harfy bezużyteczne. Takie piękne nazwy im daję – „harfa”. O, jakie cudne melodie powinny iść z takiego serca w przybytki Nasze, aby rozweselały całe Niebo i aby echo tej ziemi łączyło się z najcudniejszą melodią pieśni nieznanej, która tu rozbrzmiewa bez końca.

Dusze zakonne! Wy w początkach waszego życia zakonnego, szłyście z taką wiarą, entuzjazmem, że gotoweście życie dać, przejść przez wszystkie męczeństwa dla Miłości Naszej. A po kilku latach są pustki w waszych sercach. Stajecie się głuche na natchnienia Moje, stajecie się głuche na cierpienia bliźnich. Bo jeśli nie macie same w sobie miłości, jak możecie dawać miłość? Otrząśnijcie się ze snu, w którym zasypiacie, a nie tylko zasypiacie, ale śpicie bezwiednie! Nic na was nie działa. Zadowolone jesteście z tej waszej grubej powłoki, którą was okryła. Idziecie z ciemni w ciemnię, zadowolone w tym, że nie popełniacie grzechów ciężkich, a nie wiecie, że każda niedelikatność, każde cierpkie słowo, każde spojrzenie i uśmiech ironiczny, są to wielkie zasłony, przez które nie mogę dotrzeć do was i założyć mieszkania Mego, abym mógł powiedzieć: „Tu jest miejsce odpocznienia Mego. Tu jest niebo Moje, tu jest ogród Moich Łask”, w którego zapachu pragnę rozkoszować się, „tu jest wulkan Mojej Miłości”, który pragnie wybuchnąć nie tylko w najbliższym otoczeniu swoim, ale na cały wszechświat, aby świat wiedział, że to są dusze poświęcone i namaszczone Miłością Moją i którymi mógłbym się chlubić i powiedzieć o nich: „Oto są oblubienice Moje [Iz 61,10], które związane są pierścieniem Miłości Mojej, a miłość w nich jest nierozerwalna” i o których mógłbym powiedzieć: „Oto są synowie Moi, synowie Miłości Mej, synowie Światłości Mojej, w których nie ma zdrady”.

Każda dusza, która się nie pali i nie pragnie się palić, jest zdrajczynią Moich najwyższych, najświętszych subtelności, jest zdrajczynią Mojej Świętości. Jest to dusza, która zdeptała Miłość Moją. Już w świecie, w życiu przyrodzonym można wszystko znieść i wszystko przecierpieć, ale najcięższą raną krwawiącą bez końca, to jest zdeptanie miłości.

Dusze, które żyjecie zamknięte w murach klasztornych, dusze kapłańskie, których powołaniem jest rozszerzać Ogień i nie pragnąć nic, tylko tego, aby miłość była nie gasnąca. Dusze, żyjące w świecie, których tak wiele was jest, które jesteście Moją oazą, gdzie z miłością mogę w was spoczywać. Wszystkie dusze kochające Mnie i pragnące Mnie kochać, przychodźcie do Mnie po Ogień, bierzcie, zabierajcie te Płomienie Mojej Miłości, palcie się same i rzucajcie iskry i płomienie w dal, bo nadchodzi czas, że szatan będzie zdeptany.

Nadchodzi czas, że Niepokalana Dziewica królować będzie. Nadchodzi czas, że Królestwo Miłości będzie od krańca do krańca ziemi. Nadchodzi czas, że Krew Drugiej Osoby Naszej zdeptana, a jednak przez miłość i odrodzenie dusz wielkich spadnie na syny człowiecze nie jako kara, ale jako Wielkie Miłosierdzie.

I wykąpane będą dusze w tej Krwi Miłości i Miłosierdzia i odrodzone przez łaskę, i stanie się, co stało się przy stworzeniu całego wszechświata, że będzie mógł Bóg Ojciec powiedzieć: „A to, co się stało – stało się wszystko dobre” [Rdz 1,31].

A Duch Mój, Duch Miłości, Uświęcenia, Duch Ognia Gorejącego, będzie się unosił nad całym wszechstworem i wypełnią się słowa: „A wypuścisz Ducha Swego i będą stworzone i odnowi się oblicze ziemi” [Ps 104,30]. To znaczy, że połączy się Niebo z ziemią i hufce anielskie i archanielskie zaśpiewają pieśń: „Chwała Bogu na wysokościach, a na ziemi pokój ludziom dobrej woli!” [Łk 2,14].

Amen.

26 lipca 1951 r. – dzień św. Anny.

—————————————————-

Komentarz: Treść przepisana ze starego maszynopisu, w oparciu o korektę z dwoma innymi starymi maszynopisami. W nawiasach kwadratowych są przypisy z Biblii oraz nowe słowa uzupełniające niejasne zdania.


JAM JEST KTÓRY JEST - Siostra Medarda (Zofia Wyskiel)

JAM JEST KTÓRY JEST

Siostra Medarda (Zofia Wyskiel) 1893-1973

Orędzia Trójcy Świętej i Matki Bożej (Poznań 1943-1971)

12 listopada 1950r.

JAM JEST, KTÓRY JEST [Wj 3,14]. Byłem, jestem i będę bez końca. Nie mam początku ani końca. Jestem Bogiem, żywym Bogiem, prawdziwym, który stał się Sam z Siebie, który nie ma początku i nie będzie miał końca.

Gdybym nie miał tych przymiotów, nie byłbym Bogiem. Byłbym czymś co staje się i ginie. Wszystko com stworzył, byłoby takie samo: stałoby się i zginęłoby. A jednak tak nie jest! Stworzyłem świat, ten świat, który istnieje tak, jak Ja istnieję, i istnieć tak będzie, jak Ja istnieję.

Wszystko, co jest stworzone, jest pięknem, bo Jam jest Bóg, który nazywa się: „Bóg Miłości”, „Bóg Piękna” – „Esteta”. Nazywaj Mnie często „Estetą”.

Lubię, gdy Mnie nazywają Bogiem Miłości, bo Jam jest Miłość. Kto chce bliżej zrozumieć słowa: „JAM JEST, KTÓRY JEST” – „Jestem Bogiem bez początku i końca”, niech się zastanowi nad miłością.

Miłość była, jest i będzie. Tak jak Ja nie mam początku, tak miłość nie ma początku. Ona bierze się jakoby sama z siebie. Dam ci przykład: Spotyka się dwoje ludzi nieznanych. Nigdy w życiu się nie widzieli. Przy pierwszym spotkaniu coś się skojarzy, skąd się wzięło, sami nie wiedzą. Jeżeli ta miłość jest czysta, szlachetna, piękna, zostanie i nie umiera. Ona żyje tu i nie gaśnie. Jej płomień i w wieczności nie zgaśnie.

Wszystko na ziemi jest miłością. Kto ma na celu miłość, to znaczy: kto żyje we Mnie, jeżeli ktoś jest złączony w wielkiej ścisłości ze Mną, ten jest miłością, ten będzie ze Mną przez całą wieczność, ten nie umrze, ten nie zgaśnie, bo miłość nie umiera.

Otóż jestem miłością. Dlatego „wziąłem” się, „stworzyłem” się Sam z Siebie. Więc nie ma początku i nie będę miał końca, bo miłość nie ginie.

(To mówi Bóg Ojciec. Przerywa Siostra M.: Boże Ojcze, ja tego nie rozumiem i drugi mnie nie zrozumie, mów mi przystępniej. Dalej mówi Bóg Ojciec: )

Słuchaj dalej: Dusza ludzka jest jakby drugim Ja. Wszystkie dusze, które są i będą, już są stworzone w umyśle całej Naszej Trójcy. Tak jak Ja pochodzę Sam z Siebie, tak dusza pochodzi z Nas. Przeze Mnie jest nieśmiertelna, nie ma końca. Jak Ja „stałem” się bez początku, tak dusza istniała, istnieje i istnieć będzie bez końca.

(Pan Bóg chce wyjaśnić, że dusza jest nieśmiertelna, że chce (…) istnieć będzie, a nie tak jak filozofowie sobie wyobrażają, że duszy nie ma, a człowiek ginie razem z ciałem.)

Dusza przyobleczona jest w ciało, ciało powstaje z nicości. Stwarzam z nicości, aby każdy wiedział o tym, że jest niczym. Gdyby nie grzech pierworodny, ciało byłoby inne. Byłyby to ciała astralne, przezrocze, nie byłyby grubą materią. Grzech to zrobił, że materia ta jest gruba i ciężka. Jest to jakoby wór pokutniczy, w którym dusza musi się ciągle oczyszczać i tak żyć w takim zjednoczeniu, aby dojść, do tego, aby już tu na ziemi ciało stało się takie, jakie będzie po zmartwychwstaniu.

Człowiek sam z siebie nic nie może, gdyby nie łaska nasza. Druga Osoba Naszej Trójcy stała się dlatego człowiekiem, aby człowiek stał się Nami. Potrzeba było cierpienia, ofiary, wynagrodzenia, aby stała się rehabilitacją. Przez tę nicość człowiek staje się wywyższony, jeżeli korzysta z tej łaski, i staje się jakoby żywym Bogiem: ma to synostwo, ma to uczestnictwo w doskonałościach Boga, w Jego Świętościach, staje się Nim i trwa bez końca.

Jestem Alfą i Omegą, Początkiem i Końcem, to znaczy Wszystko kończy się we Mnie. Jestem nieśmiertelny – nie umieram. I dusza nie umiera. Dusza w łasce poświęcającej – to My i cała Trójca Święta. Dusza – to niebo Nasze. Każda dusza jest osobnym niebem Naszym. „W domu Moim jest mieszkań wiele, to znaczy tych przybytków Naszych, tych świątyń jest tyle, że ilość ich jest niezliczona.

Niektórzy myślą, że niebo to jest gdzieś na jakichś wysokościach, że jest nieuchwytne i nieosiągalne i trudno tam się dostać…. Niebo – to łaska Nasza żyjąca w duszy człowieka, a raczej jaśniej wypowiedzieć, niebo – to My w Trójcy Świętej! Dusza żyjąca w łasce poświęcającej już tu na ziemi chodzi i żyje w tym niebie. Śmierć dla duszy zjednoczonej z Nami nie jest żadną śmiercią ani rozłąką, tylko jest przejściem, jest snem, w którym tu zasypia, a budzi się w wszechświetle Światłości Naszej, i ginie wiara, a zostaje miłość. Dusza żyje w miłości, poznaje swoją miłość, zatapia się w niej i ginie, zaprzepaszcza się, żyje w jednej radości, w jednej kontemplacji uszczęśliwiającej, która nie będzie miewtła końca, ale trwać będzie na wieki.

(Pytanie Siostry M.: Jeżeli dusza powstaje w grzechu, to znaczy z związków niesakramentalnych, czy dusza ta także była w umyśle Boga?)

Tak samo jest stworzona przez Boga. Bóg szanuje wolną wolę człowieka, którą mu dał, staje się posłuszny człowiekowi.

Aby dusze lepiej zrozumiały, co to jest niebo, powiedz im, że niebo to jest miejsce rozkoszy niesłychanych. „Ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani w serce człowiecze nie wstąpiło, co zgotował Pan tym którzy Go miłują.”

Niebo zgotowane jest dla tych, którzy miłują, ponieważ cała Trójca Nasza to jest Miłość. Miłość ziemska, jeżeli jest święta, czysta, jest odbiciem Miłości Bożej, echem nieba.

Kto kocha, ten jest szczęśliwy z tą osobą. Jedna osoba w drugiej widzi wszystkie doskonałości, chociaż inni, którzy nie miłują w osobach tych widzą różne wady. Serca skojarzone ziemską miłością nigdy nie widzą w sobie stron ujemnych, przeciwnie: Widzą same cnoty, same dobre strony. Nieraz mówi się o nich, że są zaślepieni w miłości. Są ślepi na wszystko inne – im wystarczy, że się kochają. Im nie potrzeba pałaców, majątków. Mogą być najbiedniejsi, a są najszczęśliwsi. To wszystko robi miłość.

Otóż i dusza – dusza, która kocha jest zatopiona w Naszej miłości ta już żyje w niebie. Ona wszystkie pragnienia, wszystkie swoje dążności skierowuje do Nas w Trójcy Świętej. W tej miłości odnajduje wszystko, czego pragnęła na ziemi. Jest szczęśliwa szczęśliwością Naszą i ta pewność, że nigdy się nie rozłączy z Nami, nigdy nie będzie od nas odrzucona, staje się jej pełnią wszelkiej szczęśliwości. I wszelkie jej pragnienie staje się nasycone, nigdy nie utraci Nas, ale trwać będzie przez wieczność, jest to rozkosz, szczęśliwość. I wtedy są również zaspokojone pragnienia Nasze, abyśmy stali się jedno.

(Dano mi do zrozumienia, że Bóg, który Sam jest szczęśliwością, staje się – wyrażając się po ludzku – szczęśliwym, że znalazł odbicie Swoje w Samym Sobie.)

JAM JEST, KTÓRY JEST. Jestem Bogiem Wszechmogącym, jestem Bogiem Wszechwidzącym, jestem Bogiem Wszechwiedzącym, jestem Bogiem miłości, Bogiem szczęścia wiecznego. Otóż dusza, która jest w niebie, a dusza taka już żyjąca tu na ziemi – jak już wyżej powiedziane – która żyje w tej uszczęśliwiającej kontemplacji, w ciągłym zjednoczeniu, która nosi już tu na ziemi niebo swoje, ta otrzymuje Nasze przymioty. Ona jest wszechmocna Naszą Wszechmocą, ona jest wszechwidząca i wszechwiedząca. Ona jest miłością w Miłości Naszej, ona jest szczęśliwa szczęśliwością Naszą.

Co to znaczy – dusza jest wszechmogąca Wszechmocą Bożą:

Dusza posiadająca łaskę poświęcającą otrzymuje przymiot Nasz zależnie od stopnia swej doskonałości, ma uczestnictwo w doskonałościach Naszych. Na przykład: ona modląc się, Naszą Wszechmocą obejmuje świat cały, w modlitwie ma lotność przeniesienia się choćby na całą kulę ziemską, w niebiosa w czyściec, przenosi się w piekło nawet, gdyż i tam jest Nasza obecność, więc jest wszędzie obecna.

Im więcej dusza pogłębia się w Naszych doskonałościach, tym więcej w tych doskonałościach uczestniczy i staje się potęgą potęgi Naszej i wyprasza przeobfite łaski dla całego świata, dla Kościoła Wojującego, dla Kościoła Cierpiącego. Wszędzie idzie z pomocą przez pomoc Naszą.

19 listopada 1950 r.

Modlitwa duszy czystej, duszy złączonej z Bogiem, duszy posiadającej przymiot Boga Wszechmogącego jest tak potężna jak sam Bóg potężny. Wtedy spełniają się słowa Moje wyrzeczone do dusz posiadających wielką wiarę, jak są wszechmocne w ufności, w wierze i łączności z Nami, że: „Ktoby miał wiarę taką jak ziarno gorczycy a nie zwątpiłby w sercu swoim, a wierzy i rzekłby tej górze: wstań i wznieś się i rzuć się w morze, dla ufności tej stałoby się” [Mt 17,20]. Przymiot tej Wszechmocności Bożej daję przeważnie duszom posiadającym wielką wiarę i wielką ufność. Aby posiąść tę wiarę i tę ufność, potrzeba, aby wierzyły, że jestem Bogiem wszechmogącym, że stworzenie Moje kocham, bo ono jest odbiciem Moim, ono jest drugim Ja, ono jest wyobrażeniem całej Trójcy Naszej. To stworzenie jest tak drogie Sercu Naszemu i tak kochane, jak My kochamy się w całej Trójcy Świętej, to jest: jako Ojciec kocham Syna, Syn kocha Mnie jako Ojca, Duch Święty jest jedną Miłością łączącą Nas. Jest Nas Trzech, a jesteśmy Jedno, gdyż Każda Osoba z całej Trójcy Naszej jest jest osobno Bogiem, a jednak jak jeden Bóg – to samo ta cała Trójca, to jest: ja o Sobie mogę powiedzieć: „JAM JEST, KTÓRY JEST”, bez początku i bez końca tak samo też My jesteśmy również bez początku i bez końca.

Dusze Miłujące Nas, dusze, które rozumieją te słowa, przyjmijcie Nas z wielką czcią, uwielbiajcie Nas za tych, którzy Nas nie rozumieją, nie chcą rozumieć i nie uwielbiają!

Dusze są tak drogie Nam, że dla każdej duszy pragnącej być w Naszym zjednoczeniu, pragnącej oddać się Nam bez zastrzeżeń, pragnącej posiąść Miłość Naszą, dla takich dusz jesteśmy Ogniem pożerającym, który pali wszystkie ich niedoskonałości, wszystkie ich grzechy. Wszystkie te niedoskonałości, to wszystko jest w oczach Naszych niczym wobec jednego aktu głębokiej skruchy, jednego aktu wielkiej miłości ku Nam. Stajemy się w takiej duszy jako strzała silna, która zabija wszelkie zło, rozpala płomień wyniszcza tak, że spełniają się w tej duszy słowa Drugiej Osoby Naszej: „Przyszedłem wyrzucić ogień na ziemię i czego chcę, jeno aby był zapalon?” [Łk 12,49]

(Siostra M.: Widzę Boga w Trójcy Świętej tak zniżającego się do człowieka i tak kochającego, że jak jest napisane, iż szatan krąży jako lew ryczący i krąży aby świat pochłonąć, tak widzę Boga, całą Trójcę Świętą w takiej potędze i taką jest siła, że chciałby świat cały w miłości Swojej jakoby spalić, jakoby pożreć, wyniszczyć grzech przez Miłość Swoją, aby świat cały gorzał tylko jedną miłością, że nic go nie przestraszy, że grzech nie ma żadnego znaczenia wobec tego, że pragnie, aby wszystkie niedoskonałości były zniszczone w tej miłości, aby stało się jedno z Bogiem zjednoczenie. Widzę, widzę, że tu jest ta wszechmoc Boga przez wiarę człowieka, że człowiek może dojść do największej doskonałości i świętości i stać się samym Bogiem przez miłość.)

Jestem miłością, jedną Miłością i pragnę miłości. Druga Osoba Nasza stała się człowiekiem i umarła za grzechy ludzkości, umarła z miłości. Wyrzeczone słowo: „wykonało się” [J 19,30], nad którym mało kto się zastanawia jest tak wielkie, Bóg-człowiek, umierając, wykonał wszystko – wykonał to czego człowiek nie dał Bogu, to jest miłość. Bóg dał Siebie, poniósł wszystkie cierpienia, całą Mękę, aby człowiek zrozumiał wielkość miłości, Boga Miłości. Jak potrzeba, aby Chrystus cierpiał i wszedł do chwały Swojej, tak potrzeba, aby człowiek przez mękę, cierpienie był oczyszczony i wszedł do chwały swojej.

Co to znaczy: „Wszedł do chwały swojej”? Wszedł do chwały swojej to znaczy, że dusza ludzka była od wieków w umyśle całej Naszej Trójcy i była w chwale Naszej. Już miała uczestnictwo jakoby w Nas, uczestnictwo w chwale Naszej. Jeżeli dusza przez wiarę, miłość, zasługi Męki Chrystusowej ciągle złączona i zjednoczona jest tu na ziemi z Nami, ona wchodzi do chwały swojej tej, w której była, bo była od początku, jest i będzie bez końca, tak jak My. Ona chodzi w chwale swojej już tu na ziemi, jeśli jest z Nami zjednoczona. Jak już powiedziano – dla niej nie ma śmierci. Jest tylko zaśnięcie i przejście do chwały swojej, to znaczy przejście do Nas, a właściwie wejście w Nas. I to jest niebo, to jest ten odpoczynek wieczny, ten pokój wieczny, ta światłość wieczna i ta radość wieczna i ta ciągła kontemplacja uszczęśliwiająca, która trwać będzie w Nas, z Nami, po wszystkie wieki wieków.

Kto pragnie zrozumieć co jest niebo: – to niebo, to jest Królestwo Nasze.!

Teraz masz jeszcze lekkie wyjaśnienie tego słowa „JAM JEST, KTÓRY JEST”. W dalszych słowach objaśnię jeszcze głębsze tajemnice, które przejdą wszystkich filozofów i uczonych, a będą nazwane: „Tajemnice nad tajemnicami.” Słowa te zrozumieją przede wszystkim dusze proste i wypowiedziane będą dla dusz małych, maluczkich, cichych i pokornego serca. Jeśli będą to umysły wielkie, umysły szukające Mnie tylko przez wiedzę, a nie mające prostoty, i nie będą małymi dziatkami, słów tych nie zrozumieją. Natomiast dusze nie posiadające żadnych umiejętności świata tego a będące dziećmi posiadającymi prostotę i miłość, szukające Nas tylko, szukające wielkiej miłości, to zrozumieją te pisma i spełnią się słowa: „Zakryłeś to przed wielkimi, a okazałeś maluczkim.” [Mt 11,25]

Jestem Wszechmogącym Bogiem, jestem Mądrością. Stworzyłem wszystko z nicości. Pragnę dawać Swoje światła, Swoje łaski i Swoje przymioty. – Dawać tylko nicości, która w oczach swoich staje się niczym a w oczach Moich staje się potęgą… bo pragnę wszystkie Swoje przymioty wlać i dać tym, którzy nie rozumieją, ale wierzą i kochają.

26 listopada 1950 r.

Dusza, która wierzy i kocha, ta już posiadła Mnie. Jestem dla wielu tajemniczym Bogiem. Często Mnie nie rozumieją i nie mogą pojąć wielkości Mojej. Dla nich jest to jakby niezrozumiałe i niedostępne. A dlaczego? Bo nie mają wiary! Dusza, która Mnie nie widzi ale wierzy, ta jest jasnowidząca, bo poprzez zasłonę wiary widzi wszystko. Widzi takiego Mnie, jakim jestem, tajemniczym i jakby się zdawało nieosiągalnym… a jednak jestem tak bliski i tak zrozumiały, że dziecko Mnie zrozumie, które posiada tę świadomość, że jestem Bogiem Odwiecznym, który nie ma początku i końca. I w tajemnicy tej wiary tak jasno Mnie widzą i wierzą, że jestem Bogiem-wielkim, Bogiem wszechmogącym, Bogiem jakoby nie do pojęcia ludzkiego… ale gdzie jest prostota, gdzie jest dziecięctwo, to dusza taka wie przez wiarę, że jestem jej Ojcem, jej Przyjacielem, jej Oblubieńcem.

Miłość Nasza jest tak wielka jak miłość Ojca, jak miłość Oblubieńca, że dusza woła w zachwycie: „O Boże mój wielki, o Ojcze mój najukochańszy, o Oblubieńcze mój! Ty zapełniasz duszę moją, Ty zapełniasz serce moje, Ty zapełniasz serce moje i wszystkie pragnienia moje, Tyś Bóg mój i moje wszystko!” A Ja do takiej duszy mogę z miłością powiedzieć i nazwać ją „Sponsa mea”.

„Sponsa mea” – to znaczy oblubienica Moja, więcej jak oblubienica: to jest jakby poślubiona Moja ślubem miłości nierozerwalnej, który (ślub) trwać będzie przez całe życie jej i przez całą wieczność, bo dusza ludzka jest nieśmiertelna i jak Ja nie ma końca, gdyż związek tej miłości trwa wiecznie.

(W chwili gdy Bóg wypowiedział: „sponsa mea” widziałam Boga, który odbił się w duszy ludzkiej przez miłość, że stało się jedno. Wypowiedzieć tego nie umiem, ale było to coś tak pięknego i tak wzniosłego, i stało się jakoby jedno światło, jedna miłość, stała się jakoby jakaś konsekracja. Tak jak kapłan wymawia: „To jest Ciało Moje, to jest Krew Moja” – i z chleba staje się Bóg żywy, tak tu Bóg żywy jakoby odrzucił postać ludzką, to jest ciało ludzkie – i jak chleb w konsekracji znika, tak znikła powłoka człowieka i stał się jeden Bóg żywy, jedna miłość i jedno zjednoczenie.

Jezus wytłumacza mi, że do tego dochodzą przeważnie dusze proste, dusze gołębie, dusze czyste o śnieżności lilii i niepokalaności baranka, gdyż powiedziane: „Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądają!” [Mt 5,8]

Dalej mówi Pan Jezus:)

Takich dusz mam bardzo wiele. Cieszcie się i radujcie i wychwalajcie Mnie w Miłosierdziu Moim i powtarzajcie często: „Niech będzie Bóg uwielbiony w Swoich Aniołach Swoich Świętych!” Dusze te osiągają tę śnieżność i to wielkie złączenie przez wielką wiarę, miłość, prostotę, i przede wszystkim przez wielkie nabożeństwa do Niepokalanego Serca Mojej Matki, Matki Pięknej Miłości.

Najwięcej podobają mi się dusze proste. O jakże pragnę mieć takie dusze o gołębich sercach i pragnę ciągle wołać: „Jeżeli nie staniecie się jako dziatki, nie wnijdziecie do Królestwa Bożego?” [Mt 18,3]

Dusza pragnąca iść za Mną, dusze, które chcecie zjednoczyć się jak najściślej ze Mną, stać się oblubienicami Moimi, szukajcie Mnie w prostocie dziecka i bądźcie małymi! Pragnę nie tylko, abyście byli dziećmi, które już coś rozumieją, ale stańcie się jako niemowlę, które nic nie rozumieją. Nie mówi ono nic, spokojnie spoczywa na ręku matki i nie troszczy się o nic, bo wie, że matka – kochając je – nie dopuści, aby jakakolwiek krzywda mu się stała. Takimi niemowlętami bądźcie i spoczywajcie na Sercu Moim na ręku Moim… i pieścić was będę i otoczę takimi łaskami, że żadna matka nie może dać tego swemu niemowlęciu, gdyż jestem Ojcem i zarazem Bogiem Wszechmogącym, który wszystko może uczynić i wszystko dać. I gdyby potrzeba było, to stworzyłbym dla nich jeszcze inne światy, i cuda dla nich uczynię, jeśli tylko z wiarą i miłością rzuca się w objęcia Moje, w objęcia jako Ojca pełnego miłości i miłosierdzia.

W dusze takie niemowlęce wleję moc i potęgę Swoją, że staną się potęgą potęgi Mojej, staną się wszechmocne wszechmocą Moją, że czynić będą rzeczy tak wielkie, że wszechmocą Moją niejako obejmą świat cały (nie materialny, ale świat ducha), że będą rozszerzać Królestwo Moje bezwiednie, tam, gdzie była pustynia wyschnięta od skwaru grzechu, zepsucia i zgnilizny moralnej, stanie się oaza przecudna, stanie się wiosna pełna zieleni, pełna kwiatów o zapachu i woni nieznanej światu, ale znanej Mnie. I tam, gdzie obfitowała nieprawość, tam będzie obfitować miłosierdzie i Miłość Moja. Tam, gdzie była pustynia bezowocna, stanie się gleba urodzajna, owoc wyda wielki, plon obfity i stokrotny. Stanie się raj, że będzie można powiedzieć „felix culpa” – „szczęśliwa wina” bo wszechmoc Miłosierdzia Mego zmazała wszystko i stało się wielkie wesele albowiem co było zginęło żyje, a co było nieprawością stało się miłością i wszechmoc Moja jako Boga bez początku i końca złączyła się z nicością i stało się jedno. Troisty Bóg osiągnął to, co pragnął przed wiekami, abyśmy byli jedni i nierozdzielni, tak jak Trójca Nasza jest jedna i nierozdzielna.

17 grudnia 1950 r.

I wzejdzie słońce, i stanie się jako południe, i blask jego rozleje się w duszach, które idą za słońcem, to jest za Mną. Chociażby te dusze były jedną ciemnością, chociażby się błąkały i stały się ślepymi, lecąc w przepaść swojego własnego piekła, jeśli uznają Mnie jako Boga żywego, jeśli uznają Mnie, że „JAM JEST, KTÓRY JEST” bez początku i bez końca, niech się niczego nie lękają! Niech pamiętają, że grzech dla Mnie nie istnieje, chociaż grzech jest wielką obrazą Mojego Majestatu, obrazą całego Dworu Mojego, jest to policzek dany Mi przez żołdaka w twarz Moją Boską. Ale tym się nie zrażam, bo Miłosierdzie Moje jest większe niż sprawiedliwość Moja, która ma w ręku swoim piekło dla złych, ale i to piekło Miłość Moja i Miłosierdzie przewyższa, bo jestem Bogiem – a zarazem jestem Ojcem. Tam, gdzie sprawiedliwość Moja zmusza do karania, tam Ojcostwo Moje zmusza Mnie do przebaczenia.

Przebaczać – to jest jakby Moja rola. Przebaczać – to jest jakby cel Ojcowskiej miłości. Przebaczać – to jest Moja największa satysfakcja. Bo przebaczać może tylko Bóg i matka, a Jam jest więcej jak matka! Bo choćby ojciec i matka zapomnieli o niemowlęciu swoim, Ja nie zapomnę, bo ono jest Moim stworzeniem, ono jest Moim Ja!

Dusze trwożliwe, tyle razy nawoływałem was i nawołuję: nie lękajcie się Mnie! Nie myślcie o grzechach waszych! Wyznajcie je ze skruchą i płaczcie w duszach waszych, żeście się odwrócili od Miłości, ale rzućcie się w objęcia Moje z taką bezgraniczną miłością, miłością dziecięcą, z miłością oblubieńczą, której tak bardzo pragnę. Pragnę Miłości takiej wyjątkowej, abyśmy byli jedno, abyśmy się stali tak ściśle złączeni z sobą, że mógłbym o was powiedzieć: „to jest krew Krwi Mojej i kość Kości Mojej”.

Dusze, odarte ze wszystkich łask przez swoje grzechy, nazywam was: „Dusze oblubieńcze, najukochańsze”. Zdziwi was to, jak można w ten sposób odzywać się do was, jak może Bóg, Pan nieba i ziemi, Król, zniżyć się tak bardzo do stworzenia swego…. Ale powiedziałem: „nie będę was nazywał sługami, ale przyjaciółmi Swymi” [J 15,15], bowiem będziecie więcej jeszcze – Będziecie Mną, będziemy jedno! Jestem Bogiem i posiadam wszystko: Posiadam pełnię miłości w niebie, w którym Mi składają ciągłe hołdy jako Bogu w Trójcy Jedynemu, śpiewając nieustannie „Hosanna”. Jestem szczęśliwy jako Bóg Sam w Sobie, w całej Trójcy Naszej, a jednak nie jestem szczęśliwy… Mam zaspokojone wszystkie pragnienia miłości, a jednak pragnę miłości…. Pragnę miłości – i od kogo? – Od Mego małego stworzenia! Nie tylko od takiego, które przez łaskę Moją jest zjednoczone ze Mną, i tej łaski nie utraci, ale pragnę miłości od takiego stworzenia, który Mnie odrzucił, który Mnie nie chce znać, który deptał miłość Moją i poszedł za miłością wroga Mego, który to wróg nie da mu nigdy zaspokojenia miłości jego, ale po wszelkich rozkoszach tej ziemi, pozostawi mu pustkę w duszy, zostawi mu piekło w duszy, zostawi mu robaka, który nie umiera, ale go pożera i wyniszcza. A Ja jednak pragnę miłości tego stworzenia, bo miłość Moja pożera Mnie, i pragnę rzucić ogień, zapalić dusze, przepalać i spalać je.

Dusze, które pragniecie być Moimi pochodniami miłości, przyjdźcie do Mnie, – przyjdźcie, bo nadchodzi czas wielkiego Miłosierdzia i Wielkiej Miłości Mojej. Pragnę, żebyście się paliły i zapalały drugich, aby stał się wielki pożar na ziemi i aby wszelkie stworzenie mogło powiedzieć, iż wielki jest Bóg, straszny jest Bóg – straszny, ale w miłości Swojej, i to co duszy potrzeba, aby wykorzystała te przymioty Moje, aby wykorzystała poniekąd Boga, aby Go obdarła ze wszystkich łask i te porwała dla siebie i stała się Bogiem, przemieniła się i aby mogła powiedzieć o sobie: „JAM JEST, KTÓRY JEST”, jam jest dusza, która istniała odwiecznie, która istnieje i istnieć będzie.”

28 stycznia 1951 r.

W mądrościach Moich jestem nieskończony. Mądrości udzielam tym, którzy do Mnie przychodzą i proszą o mądrość. Dusza, która modli się o mądrość Moją, jest Mi bardzo miła. Wtedy daję jej z Mądrości Swojej, udzielam jej takiej wszechwiedzy i dawałbym jej takie łaski, że stałaby się w mądrościach Moich jakoby jedno. Mądrość tę daję zwykle duszom małym i głupim, aby sprawdziły się słowa: „Objawiłem to maluczkim i głupim, zakryłem przed mądrymi”. [Mt 11,25]

Dusza, która przychodzi i szuka tych łask Moich, staje się wszechwiedzącą. Jest to przymiot Mój. Jeśli znajdę duszę, która pragnie tego, jest w moich oczach drogocenną perłą i cieszę się niezmiernie, jeżeli mogę duszom udzielić wszystkich przymiotów Swoich.

Tak jak uczony: Nie po to się uczy, aby mieć wiedzę dla siebie, ale po to, aby drugim tej wiedzy udzielić. I w tej jego pracy, którą wkładał iż stał się wielowiedzącym, największą jego przyjemnością jest, aby mógł się udzielić innym i to co posiada, aby tylko nie pozostawało na pewien czas, ale przez wieki. Bo chociaż taki uczony umiera, geniusz jego zostaje i on żyje wśród drugich przez swój, czy to wynalazek, czy to swoją wiedzę i jest jakoby nieśmiertelny, jego wiedza nie umiera. Tak jak Ja, aby wytłumaczyć i aby lepiej zrozumieć kto Ja jestem: że „JAM JEST, KTÓRY JEST”, który posiada przymioty Swoje, które nie mają początku i nie będą mieć końca, bo żyłem, żyję i żyć będę przez całą wieczność w której nie zatrą się Moje przymioty, bo jestem Bogiem nieśmiertelnym, wiecznym, wszechwiedzącym, wszechmogącym i wszechwidzącym.

Dusze, które idą za łaską Moją, stają się tym samym co Ja, to znaczy nie umierają, ale trwają przez wieczność, tak jak Ja trwam i trwać będę.

Pragnę, aby Mnie dusze wielbiły jako Boga Nieśmiertelnego, a staną się nieśmiertelnym już za życia, to znaczy, że nie wpadną w grzech, ale będą wzrastać z łaski w łaskę. Dojdą do takiego zjednoczenia ze Mną, że będą tym co Ja jestem, to znaczy „JAM JEST, KTÓRY JEST”. Dusza będzie mogła powiedzieć: „JAM JEST, KTÓRY JEST”, w umyśle Stwórcy stworzona odkąd Stwórca jest, a będzie przez całe wieki tak wieczna, jak Stwórca wiecznym jest.

Będą się ciebie pytać dusze: „a jak do tego dojść:?” i będą ci zawsze mówić: „to może zrozumieć tylko święty i najściślej zjednoczony z Stwórcą ale dusza grzeszna, dusza która chora, a czasem już umarła /chwilowo przez grzech śmiertelny/, dusza, która żyje w kalectwie, dusza która po drodze swego życia chodzi na szczudłach, bo nie zna drogi, a często nie chce jej znać, odrzuca wszystko – co ma czynić?

(Pan Jezus odpowiada na to:)

Powiedz tym duszom, że widzisz Mnie teraz jako Boga-człowieka, który odkrywa serce Swoje – żywe całe, mięsiste, otoczone cierniową koroną, ale w ogromnej światłości – i tysiące promieni, a raczej jakby ognia wybuchającego jak z wielkiego wulkanu i rzucanego na ziemię.

(I słyszę słowa:)

Patrz, to jest Serce pełne miłości i wielkiego miłosierdzia! Ten ogień wlewam nie tylko na dusze święte i wielkie, ale przede wszystkim wylewam na dusze grzeszne. I pragnę, aby stał się jeden pożar wielkiej miłości między sercem człowieka a Sercem Boga. Dusze, chociażby były tak grzeszne i tak pogrążone w nieprawościach i w których by gorzał jeden ogień piekielny, niech zwrócą tylko wzrok swój w stronę Serca Mego! Zobaczą tam cierniową koronę. To jest godło mego odkupienia, to Mój najdroższy klejnot, to mój tryumf, że stałem się człowiekiem, aby zbawić dusze. Chociażby tylko jedna była, zniósłbym wszystkie męki dla tej jednej duszy, aby się zbawiła.

Niech swoją duszę odartą z wszelkiej świętości swej (po Chrzcie św. każda dusza jest tak święta i drogocenna wobec Boga, że Bóg może powiedzieć „oto „JAM JEST, w niej, KTÓRY JEST”) złoży w Serce Moje! Niech się zanurzy w tej krynicy przez serdeczny żal za grzechy i dobrą spowiedź, a będzie obmyta i śnieżna, gdyż okryje ją szata-szaty Mojej, to jest niewinności Mojej! Zapalę ją ogniem Miłości Mojej. Zniszczę i spalę w niej wszystko, co jest w niej nieprawością, a stanie się piękna jako zorza powstająca i dam jej łaskę, że przejdzie przez życie w nieskazitelności. Będę królował w jej sercu i pragnę przez nią królować w innych duszach, bo dam jej tę moc, że stanie się przykładem dla innych. I ona wskrzeszać będzie Łazarzów. Ona ich będzie pochodnią tam, gdzie będą ciemności. Gdzie będzie ciemność – będzie tam światłem. Pociągnie za sobą hufce dusz i stanie się chwałą chwały Mojej już tu na ziemi, a w wieczności królować będzie ze Mną, Bogiem Nieśmiertelnym, w nieśmiertelności swojej przez całą wieczność.

(Muszę najpierw opisać wizję Pana Jezusa w szczegółach: Pan Jezus był prześliczny: twarz miał koloru pszenicy, oczy zupełnie jak płomienie, jak ognie, że nie zdołałam zobaczyć koloru oczu, tylko jakby brylant, diament, a właściwie jak jeden blask. Był uśmiechnięty i z oczu biła wielka miłość i gwałtowność, jakby chciał wylać ze Siebie jakiś pożerający ogień, który był jakby już wypełniony po brzegi, bo było go nadmiar, jakby Bóg już nie mógł go w Sobie pomieścić. Włosy miał falujące koloru ciemnej miedzi: jakby ciemne, ale jakby przebijała się miedź-złoto i miedź. Był w białej szacie, długiej, i płaszcz miał czerwony. Szata – ta biała – tak jaśniała, że od oczu i od śnieżności szaty bił taki blask, że Pan Jezus stał w światłości. Szaty nie rozchylił – jak tam napisano – lecz rozdarł szaty i wtedy ukazało się Serce prześliczne, mięsiste przepięknego kształtu żywe człowiecze Serce. Widziałam, jak falowało tętnem. U góry Serca wychodził wielki płomień, taki jak jest płomień na kaganku, ale duży. U góry była cierniowa korona jakby złota. Potem Serce stało się drgające a z Serca wybuchał ogień i iskry ognia jak z wulkanu. I wtedy Pan Jezus powiedział te słowa: „Patrz to jest Serce pełne miłości i wielkiego miłosierdzia”

Stopy miał w sandałach, prawa stopa wysunięta, cała postać przepiękna, szlachetna, pełna dystynkcji, wielkiej świętości i majestatu. Nie był groźny, lecz uśmiechnięty, ale w twarzy widać było ogromną siłę, która chciała zniszczyć wszelkie zło – ale miłością. Spalić chciałaby, zniszczyć wszelkie zło miłością. Wyczuwałam z całej tej postaci, że Jezus miał na celu nic, jak tylko jedną miłość. Zło i grzech nie istnieją dla Niego wobec tej miłości.

To co ja opisuję, jest tylko słabym i lekkim odbiciem tego, co widziałam. Nie można tego wypowiedzieć – i słów na to nie ma, aby wypowiedzieć wielkość Miłości Boga, wielkie Miłosierdzie Jego i pragnienie zbawienia dusz, które przychodzą do Niego ze skruchą i żalem za grzechy swoje.)

Pragnę, abyś teraz mówiła o Niepokalanie Poczętej Córce Ojca Przedwiecznego, o Niepokalanej Matce Mojej i Oblubienicy Ducha Świętego.

JAM JEST, KTÓRY JEST i Matka Moja JEST, KTÓRA JEST. Niepokalana Matka Moja w umyśle całej Trójcy Naszej jest stworzona od wieków. Zanim się ziemia stała, zanim się słońce stało i cały wszechświat, Ona już była [Prz 8,22-31] – Niepokalana, Ona jest i Ona będzie na wieki!

Gdyby nie było Matki Mojej, Niebo by nie było prawdziwym Niebem. Chociaż w jedności całej Trójcy Naszej byliśmy, jesteśmy i będziemy zawsze szczęśliwi, ale do uzupełnienia tej wielkiej szczęśliwości brakłoby tej jasnej gwiazdy, tego słońca miłości, jaką przepełniona jest Niepokalana Matka Moja w Nas, a My w Niej. Tak jak w domu – chociażby wszyscy byli, jeśli nie ma matki, ten dom jest smutny, bo nie ma tego słońca, tego ciepła, tej wielkiej miłości, jaką daje matka.

Gdy wcieliłem się w Niepokalaną Dziewicę, żyłem w Niej jako człowiek. Przy samym wcieleniu była tak wielka rozkosz Moja, że mogłem mieszkać w pierwszym Moim Tabernakulum, w dziewiczym Sercu Matki, która podniesiona była do godności Bóstwa Naszego – a była człowiekiem. Słowo stało się ciałem, a ciało stało się Słowem.

Dlatego każdy, który przyjmuje Mnie pod postacią chleba i wina, to znaczy przyjmuje Mnie z Ciałem i Krwią, jako Boga-człowieka równocześnie, przyjmuje do serca Matkę Moją, bo z Jej krwi i ciała Jej Ja stałem się człowiekiem. Dusze, jeżeli przyjmują Mnie w tej myśli, że przyjmują Matkę Moją, korzystają z przywilejów Niepokalanej Matki Mojej, a zwłaszcza z Jej Niepokalanego Poczęcia. Dusze takie są Mi stokroć milsze od innych i otrzymują więcej łask, bo korzystają z wszystkich łask jako Córki Boga Ojca, Matki Mojej i Oblubienicy Ducha Świętego.

Teraz będę mówił, wychwalał Matkę Moją jako Córkę Ojca Przedwiecznego, jako Niepokalaną Matkę Moją i Oblubienicę Ducha Świętego.

11 lutego 1951 r.

„Bądź pozdrowiona, Córko Boga Ojca!” – Takie hymny śpiewają pienia archanielskie i całe niebo świętej Pani, Królowej nieba i ziemi, która zwie się: NIEPOKALANE POCZĘCIE. Ojciec Przedwieczny tak kocha Swoją Córkę, która jest odwieczna, tak jak On jest odwieczny!

Każdy, który tu jest na ziemi i wielbi Moją Matkę jako NIEPOKALANE POCZĘCIE, czyni tak wielką radość całej Trójcy Naszej i całemu Niebu, że ktokolwiek wymówi: „O Maryjo bez grzechu poczęta, módl się za nami!” zawsze jest wysłuchany. Choćby był to grzesznik ciężki – i choćby to była dusza czysta, każdy w swoim rodzaju otrzymuje łaski.

Grzesznicy, gdyby wiedzieli, jak szybko Moja Matka spieszy z pomocą aby wyrwać ich z więzów grzechowych, gdy wielbią Ją tym wezwaniem, mówiliby to bez przerwy! I pragnąłbym, aby każdy jak najczęściej mówił tę modlitwę: „O Maryjo bez grzechu poczęta, módl się za nami!” „Pomnij, o najdobrotliwsza Panno Maryjo, że od wieków nie słyszano….”. Modlitwa ta jest przeważnie dla grzeszników zdrojem, wodą ożywczą, sadzawką w Siloe, w której chorzy otrzymywali uzdrowienie, gdy byli w niej zanurzeni.

Tak! dusze grzeszne, modląc się do Przeczystej, Niepokalanej Córki Ojca Przedwiecznego, która jest Czystością i Śnieżnością, Kryształem, Zwierciadłem, w którym odbija się cała Trójca Nasza – więcej jak odbija się, bo Niepokalana Matka Moja a My, to jedno! – oczyszczają się i stają się uzdrowione.

(Przychodzi Matka Boska i mówi:)

Każdy, który będzie czytał te słowa i pogłębi jak wielce uprzywilejowana jestem i jak wielką łaskę uczyniła Mi Trójca Święta, niech zaśpiewa Mi pieśń: „Wielbi dusza moja Pana i rozradował się duch mój w Bogu, Zbawicielu moim, bo uczynił mi wielkie rzeczy, który możny jest, bo oto odtąd błogosławioną zwać mię będą wszystkie narody!” [Łk 1,46-49]

(Dziś 11 lutego, jest dzień objawienia się Matki Boskiej w Lourdes, Matka Boska zjawia się jako Niepokalanie Poczęta, tak jak objawiła się w Lourdes i mówi:)

Słysząc pochwały Syna Mego, przepełniona jestem wielkim szczęściem, które posiadam na wieki. Ale aby dać upust tego szczęścia, chcę wypowiedzieć wielkość i miłość Boga Ojca i całej Trójcy Świętej, a zwłaszcza Ducha Świętego, przez którego zostałam Córką Boga Ojca, Matką Syna Bożego i Jego Oblubienicą.

Tę pieśń: „Magnifikat” [Łk 1,46-55] śpiewałam w Duchu Świętym. Duch Święty dyktował mi te słowa… Była w jednym zachwycie, gdy Syn Mój wcielił się we Mnie, którego Duch Święty ukształtował. I z krwi i ciała Mego Druga Osoba stała się człowiekiem, abym Ja, stworzenie Boga, stała się Bogiem.

(Siostra M. dodaje od siebie: Niech się nie dziwią ci, co to czytać będą, bo już św. Augustyn powiedział, że „Bóg zstąpił na ziemię i stał się człowiekiem, aby człowiek stał się Bogiem”, człowiek jako stworzenie grzeszne, a cóż dopiero mówiąc o Niepokalanie Poczętej, która nigdy żadnej nie miała zmazy grzechowej.

Słyszę głosy całego nieba, a przeważnie Chóry Anielskie. Cherubini, Serafini otaczają Niepokalaną Dziewicę, która jest przepiękna. Ma postać smukłą, gibką, elastyczną. Wygląd Jej ciała, jakby to była Hostia Święta, którą by można spożyć, jak opłatek albo coś takiego przezroczystego, a jednak kształty ciała zachowuje. Teraz rozumiem Pana Jezusa, gdy powiedział, przemieniając wino w krew a chleb w ciało Swoje. „Jedzcie ciało Moje i pijcie krew Moją” [Mt 26,26-28] – a przecież to był Chleb i Wino, a tym Chlebem i Winem był Bóg. Jasno mi się to przedstawia i nie mam najmniejszej wątpliwości, że oddałabym życie swoje za tę prawdę, że w Hostii jest żywy Bóg z ciałem i krwią i Bóstwem Swoim. Teraz dobrze rozumiem, że spożywając Pana Jezusa, równocześnie pożywa się Matkę Boską Niepokalaną, bo to jest tak ścisłe złączenie Boga z Nią, że jest to jedno.

Opis dalszy dokładny Matki Boskiej:

Twarz ma bardzo proporcjonalną: ani dużą ani małą, twarz semitka. Cera ciemna, ogorzała. Oczy ciemne, ale błyszczące wielkim ogniem, jakby całe niebo odbijało się w tych oczach: jak brylanty, jak ognie, jak diamenty, a przy tym o wyrazie wielkiej dobroci – i w oczach jest uśmiech i na ustach uśmiech. Usta ma małe, lekko otwarte jakby coś mówiła, tak, że gdy słyszę te słowa, widzę jak usta się poruszają. Włosy ma ciemne, okryte białą zasłoną, rodzajem jedwabnej, lekkiej tkaniny. Ręce ma małe, złożone, ale o długich, wąskich palcach. Założony na ręce ma różaniec, tak jak Matka Boska z Lourdes. Suknia biała, płaszcz niebieski, górą obramowany złotem. Nogi drobne, na stopach róże. Jest bardzo powiewna. Cała postać w wielkim blasku, w wielkiej światłości, a najwięcej promieni nad głową.

Pytam się: dlaczego tak dużo jest promieni nad głową?

Matka Boska powiada:)

Bo Ja jestem Światłością Światłości Przedwiecznej [Ap 12,1]. Pragnęłabym aby tak Mnie nazywano. Kto pragnie mądrości, niech przychodzi do Mnie, bo jestem Światłością Światłości Ojca Przedwiecznego jako Jego Córka, jestem Światłością Światłości Syna Mojego jako Matka Syna Bożego. Jestem Światłością Światłości Ducha Świętego jako Jego Oblubienica.

(Gdy to widzę i mówię, wciąż słyszę śpiew. Wsłuchuję się, co to za pieśń. Jest to pieśń: „Witaj, święta i Niepokalana! Tyś jaśniejsza Łaską Bożą niż jutrzenka, gdy przed zorzą zajaśniała….” [Pnp 6,10] )

18 lutego 1951 r.

(Dalej widzę Matkę Boską i słyszę głosy śpiewu. Mówi Matka Boska:)

Tak lubię, gdy ziemia z niebem się łączy i śpiewają Mi pieśni….

(Słyszę jak Matka Boska mówi przy tym śpiewie:)

Bo jestem Śpiewną Dziewicą, bo pierwsza wyśpiewałam hymn „Magnifikat” przy wcieleniu Syna Bożego we Mnie.

Pieśni tej nikt nie śpiewał i nikt inny by tak nie uwielbił Boga. W tej chwili, gdy samą tę pieśń dyktował Mi Duch Święty, duch Mój był rozradowany w Zbawicielu Moim i był radością w Duchu Świętym.

Niech często śpiewają Mi tę pieśń, ale rozmyślając każde słowo i niech wielbią Boga wraz ze Mną za wielką łaskę wcielenia. Gdyby ludzie wiedzieli jak wielki cud się stał przy wcieleniu, jak wiele łask otrzymałam – dlatego stałam się łaski pełna [Łk 1,28-35] – i jak można jestem w rozradowaniu, to dusze swoje wyśpiewałyby przede Mną! Bo tak pragnę, aby wielbili wcielonego Boga we Mnie……

Ten kto wielbi Słowo wcielone, wielbi całą Trójcę Świętą i otrzymuje tak wielkie łaski zjednoczenia z Bogiem, jak Ja otrzymałem przez najściślejsze zjednoczenie – przez wcielenie! Gdy Bóg wcielił się we Mnie, wpadłam w zachwyt tak wielkiej miłości i chodziłam w tym zachwycie, w tej najściślejszej kontemplacji przez całe życie moje na ziemi. W tym zachwycie miłości wszelkie cierpienia znosiłam z miłością, w tym zachwycie miłości zasnęłam, w tym zachwycie miłości byłam wzięta do nieba przez Aniołów i w tym zachwycie stałam się Królową.

Nie!

(Matka Boska przerywa i każe poprawić:)

…. w tym zachwycie miłości stałam się Córką Przedwiecznej Miłości, Matką Słowa Przedwiecznego, oblubienicą Ducha Świętego, Królową nieba i ziemi [Ap 12,1], jednym Zjednoczeniem w całej Trójcy Świętej! Zrodzona przed wiekami przez Ojca Przedwiecznego [Prz 8,22-31], przebóstwiona przez wcielenie Słowa, to jest Syna Bożego, stałam się Świętością Świętości Ducha Świętego, stałam się rozradowaniem całej Trójcy Świętej! Dlatego niech Mi śpiewają wszyscy: „Uczynił mi wielkie rzeczy, bo możny jest – uczynił Mnie możną w możnościach Moich, dlatego błogosławioną zwą Mnie i błogosławioną nazywać Mnie będą po wszystkie wieki!” [Łk 1,48-49]

Lud nazywa Mnie – które ich słowa napełniają Mnie wielką radością – nazywają Mnie Matką Boską Gromiczną, nazywają mnie Matką Boską Zielną, nazywają mnie Matką Boską Słowną, a pragnę bardzo, aby w święto Zwiastowania nazywali Mnie Matką Boską Śpiewną, bo śpiewałam hymn miłości i hymn zachwytu, w którym trwać będę po wszystkie wieki.

(Mówi Pan Jezus:)

Słyszałaś i widziałaś Matkę Moją śpiewającą i w zachwycie wielkiej miłości, w której trwała przez całe życie i trwa na wieki. (W radości tej i miłości trwa) każda dusza czysta a choćby i zmazana grzechem, ale czysta przez pokutę. Bo jak cenimy czystość duszy pragnącej być czystą, jak również cenimy duszę czystą przez żal. Dla pociechy dusz grzesznych powiedz im, że żal za grzechy ma tak wielkie znaczenie, że przez jeden akt skruchy dusza stojąca nad przepaścią piekła wznosi się do najwyższej miłości, te niektóre dusze przez ból serca, przez ból duszy potrafiły umierać [1 Kor 15,31] i stały się nieraz na równi z duszami, które nigdy nie utraciły śnieżności swojej! która jest droższa, piękniejsza w oczach całej Trójcy Naszej, zobaczą wtedy, gdy będą w przybytku miłości.

25 lutego 1951 r.

Moja Matka jest Matką Miłości i Nadziei świętej [Syr 24,18]. Nadzieja to jest coś czego się człowiek spodziewa – ufność. Wie, że to otrzyma, że to dostanie: bo w najcięższych chwilach, gdy wszystko utraci, przecież ma nadzieję, że otrzyma – czy to będzie powrót ukochanych, że otrzyma coś co stracił, że przecież mogą nadejść chwile radości, że wszystko zmieni się w jednej chwili, a tam gdzie była beznadziejność, nastąpi radość i wesele.

Dusze, które mają nadzieję i ufność we Mnie i Matce Mojej, niech się cieszą wielce, bo to jest łaska nieoceniona, którą daję duszom, aby nie chwiały się, nie poddały, aby były mocą mocne i pełne, że kogo raz wezmę pod Swoją opiekę, ten nie może zginąć, że kogo raz wezmę pod Swoją opiekę ten jest, kogo miłuje!

Moja Matka jest zwana Córką Boga Ojca, Matką Moją [Łk 1,43] i Oblubienicą Ducha Świętego [Łk 1,35]. Ona posiada wszystkie przymioty całej Naszej Trójcy i przez Nią jest przelew Naszych łask.

Niech dusze będą szczęśliwe na myśl, że posiadają taką Matkę pełną łaski [Łk 1,28], gdyż przez Nią każda dusza staje się córką Boga Ojca, staje się matką Moją. Jak Matka Moja stała się przez wcielenie Moją Matką, tak dusze poniekąd stają się matkami przez Komunię świętą, to jest przez zjednoczenie się ze Mną. Również wcielam się w nich i stajemy się jedno.

Niech się nie dziwi ten, który to będzie czytał. Bo gdy byłem na ziemi, gdy powiedziano Mi, że Matka Moja przyszła i krewni Moi, a ja wskazując na tłum słuchaczy, który Mnie otaczał, powiedziałem: „Oto jest Matka Moja, oto są krewni Moi!” [Mt 12,49], nie powiedziałem tego aby ubliżyć Matce Mojej ani krewnym Moim, ale miały te słowa wielkie znaczenie nad którymi świat może dotąd nie zastanawiał się. Ten, który idzie za Mną, ten, który Mnie naśladuje, ten, który Mnie kocha, ten, który pragnie żyć życiem Moim, iść śladem Moim, żyć Moją miłością, ten Mi jest tak kochany jak Matka Moja i jak najbliżsi Moi. Ten tekst niech księża w swoich kazaniach rozwijają: niech ukazują światu, jak każda dusza droga Mi jest tak jak najukochańsza Matka Moja, że w każdej duszy mogę też żyć, jak żyłem wcielając się w Nią, jak żyłem obcując z Nią, jak żyje w Królestwie Moim królując w Niej, królując przez Nią.

Wytłumaczę ci, co znaczy królować W Niej i przez Nią.:

Gdy Matka Moja była na ziemi, cała Trójca Nasza mieszkała w Niej. Tam było Nasze niebo. Gdy Matka Moja jest w Królestwie Moim, wszelka władza Moja królewska jest również w Niej, gdyż rozszerzam Królestwo Moje w Niej, króluję przez Nią, to znaczy działam w duszach razem z Nią.

W duszach to samo mogę czynić, gdy mieszkam w niej i cała Nasza Trójca króluje w Niej i przez Nią króluje w innych dusza w dusze. Jedna dobra dusza rozszerza miłość Moją, dając przez łaskę Moją drugiej duszy tę miłość – i ta miłość jest jako nierozerwalny łańcuch, ogniwo z ogniem, że miłość Moja może przejść dusza w duszę, serce w serce i ciągnąć się i ciągnąć się przez wszystkie dni aż do skończenia świata. Są to słowa wytłumaczone, które wypowiedziałem: „Oto jestem z wami po wszystkie dni, aż do skończenia świata.” [Mt 28,20]

4 marca 1951 r.

„Oto jestem z wami po wszystkie dni, aż do skończenia świata” – to znaczy, że przez łaskę nie rozstaję się z duszą. W nią jakby się wcielam, w niej się rodzę, w niej odbijam całe życie Moje, w niej cierpię, w niej zmartwychwstaję – i tak dusza w duszę, serce w serce. Jedna dusza jest w stanie łaski, udziela się drugiej… i tak aż do skończenia świata, dusza w duszę. Jest to nieprzerwany łańcuch, który łączy niebo z ziemią, i dopiero kiedyś w wieczności zrozumieją, jak wielką łaskę daję duszom, które przychodzą do Mnie, obmywają się i stają się coraz ściślej zjednoczone ze Mną, bo przez to zjednoczenie one dalej apostołują.

Nie rozstaję się z tymi duszami… Jakże szczęśliwy jestem, że mogę być w nich, przez nich działać! Jest to szerzenie Królestwa Mego, o którym często dusze same, które tak apostołują nie wiedzą, a często i świat nie rozumie tej doniosłości – co znaczy łaska poświęcająca, którą daję duszom, aby żyły ze Mną, żyły we Mnie i przeze Mnie. Wtedy mogę powiedzieć: „Rozkoszą Moją jest być z synami człowieczymi.”

Jest to rozkosz Moja być z synami człowieczymi, bo jestem Bogiem a również człowiekiem. Ustanowiłem na to Najświętszy Sakrament i to pod postaciami, które się spożywa. Zostawiłem Siebie, aby Mnie pożywali aby się zjednoczyli ze Mną [J 6,56] tak ściśle jak pokarm, który potrzebny jest człowiekowi, a jeżeli go nie ma, to ginie. Więc pragnę, aby dusze jak najczęściej przychodziły do Mnie i pożywały Mnie, aby się przeistaczały. Abym mógł w nich żyć z Ciałem i Krwią Moją [J 6,53], aby się nie rozłączali ani na chwilę.

Dlatego wielką radość sprawiają Mi dusze, gdy często przyjmują Mnie w komunii świętej duchowej, gdy nie mogą przyjąć Mnie Sakramentalnie. Niech często pożywają Ciało i piją Krew Moją! Niech będą upojone! Gdy ktoś jest upojony, ten zatraca pamięć i nie wie, co się z nim dzieje… Pragnę takich dusz, które byłyby upojone Moją miłością, i zatraciły pamięć na wszystko, co ziemskie. Im więcej zatracą to wszystko co ziemia daje, tym więcej zatracą się we Mnie… zatracą się, zginą, zaprzepaszczą się, w sercu Moim skryją się, wpadną w bezdenną przepaść miłości Mojej i będą to ognie, będą to płomienie, które same palić się będą, zapalać drugich, palić się i nie spalą się, a płomień tej miłości, męczeństwo tej miłości tak ich wyniszczy, że umierając – nie będą to oni, ale będę Ja w nich, będzie to miłość Moja! Przejdą przez życie i ujdą ognia czyśćcowego, gdyż Ja zabiorę Swój płomień, Swoją miłość, to znaczy zabiorę Sam Siebie.

Dusze kochające Mnie! Przyjdźcie do Mnie, przyjdźcie do Mnie z miłością, a jeżeli jej nie macie, to przyjdźcie z waszą oziębłością, przyjdźcie z waszą nicością, przyjdźcie z tym uznaniem, że jesteście nic i nic nie możecie. Nie lękajcie się, żeście małe, żeście nędzne, żeście brudne. Przyjdźcie z niczym i wiedzcie o tym, że gdy nie możecie nic wtedyście potężne potęgą Moją! Bo kocham dusze wielkie, dusze pełne miłości i ognia, dusze poświęcające się dla Mnie, dusze ofiarne, heroiczne, ale jak bardzo kocham dusze małe, dusze pokorne, które uznają, że są jedno nic, które przychodzą po łaskę Moją z całą miłością… i szukam takich dusz, szukam takich owieczek, choćby była w wszystkich cierniach grzechowych zawikłana. Ja idę za nią, Ja śledzę każdy jej krok… Ja idę i ranię Sobie stopy, to znaczy od takich dusz nieraz doznaję zniewag, a to krwawi nie tylko stopy, ale i Serce Moje! Ale się nie zrażam, bo właśnie za takie dusze przelałem Krew Moją, za takie dusze pozostałem w Tabernakulum, często narażony na zniewagi, aby dusze przychodziły do Mnie, obmywały się w tym Zdroju miłości Mojej i miłosierdzia.

Bo wielki mam zaszczyt, gdy Mnie nazywają Bogiem Miłości: „Deus Caritas” – „Bóg Miłości” wielce się cieszę, gdy Mnie nazywają Bogiem Miłosierdzia, gdy Mnie nazywają Ojcem Miłosierdzia, gdy Mnie nazywają Przyjacielem.

Pragnę aby akt: „Najświętsze Serce Jezusa pełne miłości i miłosierdzia, zmiłuj się nad nami.” kościół często powtarzał i wszyscy wierni, a przez to wezwanie świat dostąpi wielkiego miłosierdzia. Niech wszędzie rozszerzają MIŁOSIERDZIE Moje, niech w kościołach będą zawieszone obrazy MIŁOSIERDZIA Mego. Przez Miłosierdzie Moje cuda będę czynił…. przez Miłosierdzie Moje dam pokój każdej duszy…. przez Miłosierdzie Moje dam pokój w całym świecie. Niech rozszerzają kult MIŁOSIERDZIA Mego! Niech Ojciec święty stara się zatwierdzić ŚWIĘTO MIŁOSIERDZIA (w białą niedzielę), a otrzyma wielkie łaski w rządach świata. Dam mu światło i Duch Święty nie odejdzie od głowy jego. Cokolwiek pocznie, będzie to poczęte z Ducha Świętego. Przez niego pragnę odnowić oblicze ziemi! Proszę go, aby się nie ociągał, bo czas ma krótki. I niech pomni, że jeżeli uczyni to, o co proszę, to w godzinę śmierci jego przyjdę z wielkim Miłosierdziem. Potrzeba światu Miłosierdzia Mego. Potrzeba, by jasna GOŁĘBICA POKOJU rozniosła oliwną gałązkę, a nie będę świata karał już więcej, bo może być „potop” bardzo wielki.

(Dziś 4 marca 1951 r. jest to dwunastolecie pontyfikatu Ojca świętego. Siostra M. wnioskuję z wyżej wymienionych słów: „bo czas ma krótki”, że Ojciec święty już długo żyć nie będzie.)

11 marca 1951 r.

O jakże pragnę być z wami „po wszystkie dni, aż do skończenia świata” [Mt 28,20]. Pragnę być z wami przez całą wieczność, bo JAM JEST, KTÓRY JEST, i pragnę abyście byli też tym co Ja. Chcę żyć w duszach waszych, bo są nieśmiertelne, tak jak Ja jestem Bóg wieczny, bez początku i bez końca, Bóg nieśmiertelny. Pragnę żyć z wami tu na ziemi jak Bóg-człowiek. Przyjdźcie do Mnie! Jestem tak podobny wam… ten sam! Chcę łączyć się z waszymi sercami i stać się jedno.

Gdy będzie kto czytał te pisma, może będzie zarzucał, że ciągle powtarzam jedno i to samo… Powtarzam, aby dać nacisk, aby niejako przypieczętować to co mówię, aby w umysł was i w serce wasze weszło słowo Moje i nie zostało bez echa! Prostaczkowie zrozumieją to i już się cieszą naprzód, z jaką miłością przyjmą wezwanie Moje. Mędrcy tego świata, umysły filozofujące i pragnące analizować, często odpowiedzą: „Twarda jest Jego mowa” – i może nie będą chcieli słuchać i odejdą. Ale każdy, który uniży się jako to dziecię [Mt 18,4] , wtedy rozjaśni mu się umysł, bo dam mu światłość Moją i zrozumienie. I oni chwalić Mnie będą, i spełnią się na nich słowa: „Błogosławieni”! którzy słuchają słowa Bożego i strzegą go” [Łk 11,28]. I cieszę się, że będą i tacy przyjaciele Moi, apostołowie Moi, najmilsi Moi. Gdy ich się zapytam: „czy i wy odejść chcecie?” [J 6,67] – oni z miłością odpowiedzą słowa: „Panie Ty masz słowa żywota, do kogoż pójdziemy?” [J 6,68] – i zostaną przy Mnie. Będą to może ludzie prości, rybacy, ale dam im wtedy moc, że będą łowić dusze. Będą to opoki, na których „zbuduję Kościół Mój, a bramy piekielne nie zwyciężą go”. [Mt 16,18]

Dusze kochające Mnie, przyjdźcie do Mnie! jakże pragnę waszych serc, jakże pragnę miłości waszej! Często jestem w Tabernakulum ogołocony z wszystkiego. Zamiast miłości dają Mi zniewagi, zamiast serca i ciepłoty – szyderstwa. I siedzę pochylony tak jak nad Jerozolimą i płaczę… i mówię do nich: „Jeruzalem, Jeruzalem! o jakże pragnę przygarnąć cię jako kokosz pisklęta swoje, a wzgardziłaś Mną…” [Mt 23,36] Nikt nie chce ze Mną współcierpieć. Cierpienie dla nich – to zgroza. Gdy włożę na nich krzyż, już Mnie nie znają. Złorzeczą Mi, że jestem Bogiem-tyranem, a jestem Bogiem Miłości! Jeżeli daję cierpienie, to po to, aby ich zbliżyć do Siebie, aby ich ściślej złączyć z Sobą, bo gdyby mieli wszystkie rozkosze, świat by ich pochłonął i zaprzepaścił w czeluści piekielne. Cierpienie – to jest największy mur, największa zapora od ognia piekielnego i od ognia czyśćcowego. Bo kto cierpi, ten się oczyszcza jak złoto w ogniu, a kto jest oczyszczony, ten staje się tym diamentem, tym odbiciem Moim, że w nim się przeglądam i widzę Sam Siebie i żyję w nim a on we Mnie i tak żyć będziemy po wszystkie wieki.

Mało mam uczestników cierpienia… Tak jak za życia Mego, gdym rozdawał chleb, rzesza szła za Mną tysiączna, ale gdym konał na Golgocie, została tylko pod krzyżem Matka Moja Bolesna, Święty Jan i parę niewiast, które współczuły ze Mną. I dobry Łotr był towarzyszem Mego cierpienia! On Mi sprawił wiele radości, bo uznał Mnie za Boga i wierzył w Królestwo Moje, chociaż byłem zawieszony pomiędzy łotrami i uznany za łotra godnego strasznej męki, męki na krzyżu. Dobry Łotr to wszystko widział, a jednak wierzył, że jestem Królem i Panem nieba i ziemi i wymówił te słowa w pokorze: „Pomnij, Panie, na mnie, gdy przyjdziesz do Królestwa Swego!” [Łk 23,42] Kiedy powiedziałem te słowa: „Zaprawdę, tobie mówię: dziś będziesz ze Mną w Raju” [Łk 23,43]. Dobry Łotr otrzymał tę łaskę za współcierpienie ze Mną.

Oto każda grzeszna dusza, chociażby popełniła takie winy i takie grzechy jak ten Dobry Łotr, niech nie wątpi i niech nie zraża się cierpieniem, gdy na nią włożę, ale w smutku swoim, w konaniu swoim tej krzyżowej męki niech często powtarza te słowa: „Panie, pomnij na mnie”! I nawet niech nie mówi Mi „Panie”, ale niech Mi powie „Ojcze”, a okażę się Ojcem Najdobrotliwszym i przygarnę do Swego Serca i powiem jej: „Zaprawdę ci mówię, dziś będziesz ze Mną w raju, w raju miłości Mojej, w raju niezmiernych pociech. I przytulę ją do Serca i powiem jej: „Tyś dziecię Krwi Mojej, Tyś dziecię Męki Mojej – nie odrzucę cię: tyś tą owieczką zagubioną [Mt 18,12], którą szukałem przez trzydzieści trzy lata i szedłem za tobą, przez trzydzieści trzy lata krwawiłem Sobie stopy, przedzierając się przez ciernie, w których ty byłaś zaplątana…”

18 marca 1951 r. – niedziela palmowa.

Nie wiele dusz mam, które pragną cierpieć ze Mną, bo cierpienie, choćby najmniejsze, jest zaprawą żółcią i octem. Ale nikt nie wie, że pod cierniami są zwykle rzeczy kosztowne! Bo jeżeli kto chce ochronić coś drogiego, to otacza kolcami, aby tam nikt nie dotarł. Jeżeli jest piękny ogród pełen owoców i kwiatów, to zwykle dają na murze jeszcze ciernie i kolce, aby tam nikt nie doszedł.

Dusze nie rozumieją wartości cierpienia, dlatego ciągle patrzą i widzą tylko ostrość jego. Ale nie widzą, że pod tą ostrością znajdują się skarby niewyczerpane, które urabiają duszę, która nieraz jest jak ziemia, która leży odłogiem i nic nie rodzi. Potrzebne jest przeoranie aby zasiać ziarna i zasadzić rośliny, aby wydały plon stokrotny, wzbogaciły kwiaty i owoce i aby z pustyni stała się oaza, gdzie można spocząć i napawać się jej pięknością.

Takich dusz pragnę – takich dusz pragnę wiele! Niech się nie lękają ostrością cierpienia, ale niech patrzą się na tę małą garstkę, która stała pod krzyżem, i biorą wzór a szczególnie od Matki Mojej Niepokalanej, Matki Bolesnej. Ona była i jest Córką Boga Ojca, Matką Moją i Oblubienicą Ducha Świętego. Była bez zmazy. Była najpiękniejszą lilią czystości, była bez grzechu. Ale wszystkie cnoty i wszystkie przywileje nie uwydatniły się tak w swoich pięknościach i swoich doskonałościach jak wtedy, gdy stała Matka Moja pod krzyżem. Był to dla Jej Serca taki ból ciężki, był to miecz [Łk 2,35] – nie jeden, ale siedem! Bo wszystkie boleści, które przeniosła w życiu, skoncentrowały się w taki jeden ból, że gdyby nie siła wyższa, jako człowiek umarłaby z boleści… ale stała pod krzyżem… nie ugięła się…. bo stała się współodkupicielką całego świata ludzkiego.

Dusze w cierpieniu niech patrzą na Moją Matkę Niepokalaną i niech stoją wytrwale pod krzyżem. Przez jej boleść i śmierć Moją, otrzymają tę wielką łaskę, że się nie zachwieją, ale stać będą. Nic ich nie złamie, bo moc Moja będzie z nimi. Dusze cierpiące niech nie narzekają i niech nie mówią, czemu cierpią. Nieraz są dusze bardzo śnieżne i bardzo niewinne, a przechodzą wielkie cierpienie. Niech wtedy patrzą na Matkę Moją i świętego Jana! Były to dusze najwybrańsze, najświętsze i najczystsze, powite w jedną śnieżną biel, a tak bardzo cierpiały… Potrzeba Mi cierpień dusz czystych, niewinnych, aby odpokutowały za dusze grzeszne, aby były Moimi współodkupicielkami, abym mógł światu pokazać Miłosierdzie Moje i przebaczenie i abym mógł przytulić wszystkich do Serca Mego jako najukochańszych Synów Moich, jako najdroższe dzieci Moje [Rz 8,17].

Za każde cierpienie hojnie wynagradzam już tu na ziemi, i kiedyś w Królestwie Moim [Mt 5,10-12]. Dusze pogrążone w grzechu, to owieczki w cierpieniach, jeżeli cierpią, niech się nie zrażają! Niech patrzą na wzór świętego Łotra i świętej Magdaleny. Tam było cierpienie i niewinność – tu jest niewinność przywrócona.

Wielka to pociecha dla dusz, którym się zdaje, że stoją nad przepaścią piekielną i cierpią wewnętrzne udręczanie, skrupuły, wieczną ciemność i wieczną ciągłą myśl: „czy Bóg mi przebaczy…? czy jestem w stanie łaski…?” Udręczenia wewnętrzne są tak wielkie, że śmierć byłaby lżejsza niźli te ciągłe konanie. Wtedy, gdy są tak przygniecione i nie widzą promyka nadziei i zdaje im się, że słońce zagasło i ziemia stała się pustynią i ciemnia wokoło, niech w takiej udręce ducha, w takim konaniu spojrzą z wielką miłością na konanie Moje, niech spojrzą na cierniową koronę Moją, niech spojrzą na oczy krwią zalane, niech spojrzą na ciało Moje rozdarte, na Serce Moje przebite mieczem, niech spojrzą na krzyż mój z miłością i niech stoją pod tym krzyżem z tą garstką umiłowanych Moich i niech powtórzą ten akt: „O Jezu mój, miłosierdzia przez Twoją Bolesną Mękę!”, a Ja ręką skrwawioną, przebitą gwoździem, przycisnę ich do Serca jak umiłowane dzieci Moje, jako dzieci zrodzone w strasznych boleściach, zroszone Krwią Moją, i powiem im to słowo wielkie: „Ojcze, przebacz im, bo oni nie wiedzieli co czynili” [Łk 23,34]. Bo gdyby widzieli całą Mękę Moją, wszystkie cierpienia całego Mego życia, nigdy nie dopuściliby się grzechów, a Ja nie musiałbym tak strasznie cierpieć, bo przyszedłem na świat i cierpiałem za owce zaginione. Niech się przytulą do Serca Mego, a znajdą wszystkie łaski, gdyż przez żal i rozgrzeszenie przywrócę im śnieżność ich dusz i dam radość Zmartwychwstania Mego tak samo, jak dam radość tym, którzy Mnie nie obrazili grzechem, stali pod Moim krzyżem wytrwale. Bo dla jednych i drugich jednakową radość zachowuję, bo jestem Bogiem Miłości, a każda miłość jest sprawiedliwa, to znaczy nie robi krzywdy. Bo jestem Bogiem Miłości sprawiedliwej, jestem Ojcem wszelkiego stworzenia, a słońcu kazałem świecić i dobrym, i złym [Mt 5,45], żeby wiedzieli, żem jest Panem Miłosierdzia.

1 kwietnia 1951 r. – niedziela Miłosierdzia Bożego.

Nie lękajcie się, JAM JEST! Przychodźcie do Mnie jako do źródła wielkiej Miłości i wielkiego Miłosierdzia. Uczyniłem wszystko dla was. Wycierpiałem od żłóbka aż do Golgoty wszystko dla was. Życie Moje było jednym miłosierdziem. Mówiłem często: „Miłosierdzia chcę, a nie ofiary.” [Mt 9,13] Dawałem miłosierdzie i pragnę od was miłosierdzia. Pragnę aby Miłosierdzie Moje nie tylko było opowiadane, ile było w czynie! Jednoczę się bardzo z duszą przez miłość, jednoczę się przez niewinność. Ale ten, który jest miłosierny – wtedy jestem Ja, wtedy jestem całkowitym i oddanym, że kto okaże choćby najmniejsze miłosierdzie jednemu z najmniejszych Moich, ten nie będzie sądzony [Mt 5,7].

Pragnieniem Moim jest, gdy przyjdę sądzić, abym nie był sędzią, tylko Miłosierdziem. Więc błagam was, dusze, czyńcie miłosierdzie: przebaczajcie, chciejcie Mnie widzieć we wszelkiej nędzy moralnej, fizycznej i materialnej! Jeżeli chcecie Mnie najbliżej poznać, to tam Mnie znajdziecie, bo Ja tu na ziemi przeważnie zbliżałem się do nędzy, do biednych, kalek, jeśli potrzeba było, życie przywracałem, aby uczynić miłosierdzie.. Idźcie Moim śladem, okażcie, żeście prawdziwymi dziećmi Moimi. Czyńcie to, co Ja czyniłem… wtedy chlubić się będą z was. Ogłaszajcie Mnie wszędzie! – Wszędzie takim, jaki jestem: że jestem Ojcem Miłości i Miłosierdzia. Was ukochałem, dla was cierpiałem, dla was zmartwychwstałem, dla was żyję ukryty w Tabernakulum. Miłosierdzie Moje przedłużyłem aż do skończenia świata, żeby żadna dusza nie mogła powiedzieć, że była sama, że nie byłem z nią.

Jestem z wami… Jestem z wami po wszystkie dni tu na ziemi, aż do skończenia świata [Mt 28,20]. Jestem z wami… Nie tylko jestem z wami, ale jestem w was, żyję, nie umieram! Chcę tylko przedłużyć życie Moje i Miłosierdzie przez was abyśmy byli jedno, abyśmy byli Miłością i Miłosierdziem. Pragnę was przeistoczyć, przemienić w Siebie, pragnę was uwielbić, abyśmy już tu na ziemi żyli w ciele uwielbionym, tak jak Ja po Zmartwychwstaniu. Potem pragnę was przez Miłosierdzie Moje zabrać w tych ciałach uwielbionych do Królestwa Mego, w którym radości nie ma końca, aby było tak, jak było od wieków w umyśle Trójcy Naszej, że jak Bóg jest bez początku, tak i dusza w umyśle Trójcy Naszej była zawsze i jak Bóg jest nieśmiertelny, tak i dusza jest nieśmiertelna i wieczna, tak staniemy się wszyscy nieśmiertelnymi i wiecznymi [Mdr 2,23].

Idźcie więc za głosem Miłości Mojej, za głosem Miłosierdzia Mego. Idźcie przez Maryję, przez Córkę Boga Ojca, idźcie przez Maryję, Matkę Moją. Idźcie przez Maryję, Oblubienicę Ducha Świętego. Ona jest największym rozweseleniem Trójcy Całej Naszej, Ona jest Oblubienicą największej Miłości, największej Światłości, tej Jasnej Gołębicy.. Ducha Świętego, Trzeciej Osoby Naszej. W Niej połóżcie całą nadzieję, gdyż Ona jest Gwiazdą Zaranną, Ona jest Bramą Niebieską. Gdy Jej oddacie w zupełności dusze wasze – nie zginą, ale zatoną w całej Trójcy Naszej, że idąc przez życie będziecie w jednej kontemplacji uszczęśliwiającej, to jest już tu na ziemi w niebie Moim, a potem po zaśnięciu waszym, wejdziecie na gody weselne w szatach wybielonych przez Krew Moją, w szatach śnieżnych Niepokalanej Matki Mojej, to jest w Jej Dziewiczości. Będziecie śpiewać pieśń nieprzerwaną wielkiej miłości i wysławiać Miłość i Miłosierdzie

WIELKIEGO MIŁOSIERDZIA

TO JEST Boga, który jest bez początku i bez końca. I wtedy każdy zatonie w wielkiej miłości i przez miłość zrozumie to słowo:

„JAM JEST, KTÓRY JEST”.

————————————————–

————————————————–

Komentarz: Treść przepisana ze starego maszynopisu. W nawiasach kwadratowych dodane zostały przypisy z Biblii oraz tekst uzupełniający aby ułatwić zrozumienie treści.


WIDZENIA - Siostra Medarda (Zofia Wyskiel)

WIDZENIA SIOSTRY MEDARDY Siostra Medarda (Zofia Wyskiel) 1893-1973 Rozmowy z Jezusem Chrystusem, Duchem Świętym i Maryją Matką Najświętszą (...